wtorek, 10 kwietnia 2012

Comeback.

Wróciłam w spokoju do domu. Rzuciłam wszystko i usiadłam na kanapie by pomyśleć. Co się stało przed chwilą? Czemu powiedziałam im prawdę? Co ja właściwie powiedziałam? Te myśli nie dawały mi spokoju. Chciałam się nie rozpłakać, lecz nie mogłam zatrzymać łez. Sama nie wiem dlaczego tak wyszło, nagle moje dumanie przerwało głośne walenie do drzwi, a ponieważ to musiał być ktoś agresywny skoro tak mocno walił w nie wstałam, wziełam pogrzebacz leżący obok biokominka i wstałam aby je otworzyć. Przesunęłam lufcik.
)Co jest? Pali się? : spytałam przez otwór w drzwiach i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. W ogóle go nie znałam.
)Otwieraj kochanie, chcę cię przelecieć.
)Słucham? My się znamy? Wypie***ielaj mi stąd, bo zadzwonię po gliny, a zresztą mam broń.
)No co ty, nie poznajesz mnie? : chłopak najwyraźniej chciał oberwać w twarz.
)Yyy... Nie?
)To ja, Marcus, umówiłaś się ze mną na małe co nieco.
Stanęłam poirytowana, w ogóle sobie nie przypominam żadnego Marcusa, żadnego umawiania, nic kompletnie nic. Koleś najwyraźniej pomylił domy.
)Słucham? : powtórzyłam głupkowato nie wiedząc co innego powiedzieć.
)No nie pamiętasz? Marcus, spotkaliśmy się dziś.
)Aaaa... Pamiętam cię już. Marcus, no przecież. Marcus który zaraz w zęby dostanie.
)No spokojnie, nic ci nie zrobię, po co taka agresja znowu? Wpuść mnie, pogadamy sobie ładne... Jak to ludzie. A w ogóle to ile masz lat?
)Siedemnaście, a ty chyba trzydzieści.
)Zgadłaś, jakaś ty mądra, no wpuść mnie.
)Nie ma mowy koleś, zabieraj się stąd, bo jak nie to... To... Użyję pogrzebacza! Albo na policję zadzwonię, mam telefon, przy sobie , w kieszeni i zaraz go wyciągnę, mam numer 997 wbity już, więc nie zmuszaj mnie abym klikneła: ,,Połącz,, . Liczę do 3 i jeśli za trzy sekundy nadal będe tu widzieć twoją twarz dzwonię.
)Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo skarbie. : chłopak chciał chyba wyważyć drzwi, ale nagle zbaraniał i stanął bez ruchu nad czymś myśląc. Spojrzał pewnie na numer domu. )O rany... To nie ten dom. Kurde, sorry za tę całą sytuację, yyy... No to ja już lepiej...
)Tak, lepiej idź i żebym cię tu więcej nie widziała.
)Dobra, to ja lecę. A może dasz mi swój numer?
)Nie, spadaj! : i kopnęłam drzwi aby się wreszcie odwalił. Miałam dość tych wszystkich niespodzianek. Nie czułam się bezpieczna w swoim własnym domu. To było piekło, bałam się, ale nie miałam nikogo kto mógłby mi pomóc, oprócz...  Oprócz Chłopaków. Ale nie miałam zamiaru do nich dzwonić, chociaż... No nie wiem. Bałam się i to strasznie nocy, nie wiedziałam czy spotka mnie coś strasznego, ale po prostu byłam świadoma swojego pecha. Nie dałam rady tak zwlekać. Wybrałam numer Harrego w telefonie i zadzwoniłam.
)Hallo? : odezwał się głos Harrego w słuchawce a ja? Ja zamarłam i nic nie powiedziałam. Nie mogłam wydusić słowa ze wstydu. )Haaaaaalo? Anika, to ty? Powiedz coś.
)T:tak. : wydukałam.
)Co się stało? No powiedz coś! Przecież pomogę ci, to że zerwaliśmy kontakt nie znaczy od razu że nie wysłucham cię. Mów co się dzieje... Proszę.
)J:ja... Ja się boję Harry.
)Czego? Coś się stało? Coś niewyraźnie brzmisz mi w słuchawce, dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?
)Eee... Możesz tu przyjść?
)Tak, ale powiedz najpierw co się stało.
)Tylko przyjdź, powiem ci, ale przyjdź.
)N:n:o dobra. Będziemy za pieć minut.
I nie żegnając się rozłączyłam się, ręce trzęsły mi się tak mocno że upuściłam telefon, na szczęście na dywan.  Po pięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Zapewne byli to chłopcy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Harrego, Nialla i Zayna. Wpuścilam ich do środka.
)Co się stało? : spytał Zayn.
Ja tylko spojrzałam na niego ze łzami w oczach i rzuciłam mu się na szyję. Nie wiem dlaczego akurat jemu, ale po prostu potrzebowałam męskiego oparcia. On odwzajemnił ten gest z przyjemnością, bo jeszcze pogłaskał mnie przy tym na plecach. Odkleiłam się od niego z niechęcią, ale musiałam im wreszcie powiedzieć czemu zadzwoniłam.
)Anika, wszystko dobrze? : Harry złapał mnie za ramię.
)No właśnie nie jest wszystko dobrze. : powiedziałam ocierając łzy. )Przed chwilą był tu... Jakiś facet, chciał mnie...
)Co chciał? : dopytywał się Niall.
Nie mogłam tego powiedzieć. Może i była to pomyłka, ale nadal nie czułam się bezpieczna.
)On... Chciał mnie przelecieć, później gdy zaczęłam mu grozić pogrzebaczem i policją, udawał że pomylił domy i że się spotkaliśmy, ale to wcześniej. A przecież jak ktoś kogoś spotkał, to przecież wie jak wygląda, a on był pewnie przypadkowym kolesiem, a ja go nie spotkałam. Boję się we własnym domu, boję się że przyjdzie znów, nie chcę aby to się powtórzyło. Błagam, pomóżcie mi, sama nie dam rady. Nie chciałam wcale z wami zrywać kontaktu.
)My też nie chcieliśmy.
)Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc, po prostu nie mam.
)Masz nas. : powiedział po chwili Harry.

3 komentarze:

Daj koma, odwdzięczę się ♥