sobota, 2 lutego 2013

48. Should be mine






***Niall***
Całą noc przespałem spokojnie, na szczęście bez niej. Tori tylko mi zawadzała. Znów bym się z nią pewnie pokłócił. To już byłoby bez sensu. Codziennie użeranie się z nią wprawiało mnie w zły nastrój. Musiałem to zakończyć, musiałem! Zresztą, teraz mam Demi. Chciałbym z nią spędzić resztę życia. Jakby nie patrzeć. Ona była mi przeznaczona, to z nią najlepiej mi się rozmawia. Jestem sławny, ona też, więc... Czy tak nie jest łatwiej żyć? Oczywiście jest!
   Wybudziłem się nareszcie bez nerwów, rześko i wypoczęcie. Miałem ochotę robić dzisiaj wszystko. Ale teraz akurat mam inne plany... Dowiecie się w swoim czasie.
***Tori***
Całą noc myślałam o Niallu. Dlaczego? Otóż powód jest prosty. Jest jedyną osobą w moim życiu na której okropnie mi zależy, a jego obecność sprawiała, że czułam się bezpiecznie. Przy nim czułam się piękną, ale jak sam stwierdził, nie jestem idealna. Żałuję, że nie jestem. Mogłam coś z sobą zrobić widząc jak się zachwouje. Mogłam zdjąć ten szpetny aparat, okulary zamienić na soczewki i... Zacząć pokazywać więcej ciała. Mogłam być jak inne dziewczyny. Wtedy byłaby szansa, że dzisiaj obudziłabym się obok niego. Ale zawaliłam. Zawaliłam sobie całe życie.
****
 Umyłam się, zrobiłam makijaż, przebrałam w ubrania Susan, byłej Andy'ego, które wyjęłam bez pytania z jego szafy. Nawet nie chciało mi się porządnie uczesać. W moich myślach był tylko on. Dzisiaj chcę iść go zobaczyć, pogadać. Może go jeszcze złapię.Mam nadzieję, że mi się uda. Chcę by mnie wysłuchał. No i Andy, on będzie ze mną. Pomoże mi.  
  Zapomniałam, że nie jestem w swoim domu i jak zwykle zaczęłam szukać szczoteczki do zębów pod zlewem. Jestem roztrzepana.
   Pościeliłam jeszcze łóżko po sobie i posprzątałam trochę. Zależało mi na czasie. Chciałam wszystyko zrobić jak najszybiciej, żeby Niall gdzieś nie wyszedł.
   Gubiłam się jeszcze w tym domu. Zeszłam na dół po szklanych schodach. Szukałam kuchni. Weszłam przez łuk do jakiegoś pomieszczenia, które się okazało tym czego szukałam, zaszłam głębiej i  zauważyłam przy oknie siedzącą na parapecie dziewczynę ze szklanką soku w dłoni. Wpatrywała się bezinteresownie w dal. Nie wiem co ona w niej widziała. 
   Jak wynikało z opisu Andy'ego, to mogła być tylko jego ex. Była to dziewczyna o półdługich, równo przyciętych, popielatych włosach, końcówki miała zafarbowane na czarno. Jej twarz, nieco pobladła, wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć. Miała na sobie prześwitującą koszulkę z dłuższym dołem i bladoszare krótkie spodenki, na nogach zwyczajne conversy. Wyglądała na pozór normalnie. 
   Odwróciła się w moją stronę. Była to dla mnie tym bardziej krępująca sytuacja. Jestem przecież w jej ubraniach i w jej tak jakby domu. Założyłam kosmyk włosów za ucho i oparłam się o ścianę.
-Kim ty jesteś i dlaczego masz na sobie moje ubrania? - spytała i zapaliła papierosa wystawiając go za otwarte okno. 
-Ja.. Jestem przyjaciółką Andy'iego, wczoraj wieczorem dał mi twoje ciuchy, pomyślałam, że mogę sobie pożyczyć, moje są całe mokre. - dziewczyna zmarszczyła czoło, po czym pociągnęła nalot fajki - Właśnie, gdzie moje maniery, jestem Tori. - wyciągnęłam do niej rękę. 
-Miło mi, Alexandra. - uśmiechnęła się niemrawo i ją uścisnęła - Ładnie ten sweter na tobie leży. 
-Dzięki, ale.. Jak tylko moje ubrania wyschną wszystko ci zwrócę.
-No co ty, widziałam te ubrania, strasznie cienkie, zaziębisz się. Możesz sobie to zatrzymać, na mnie i tak nie pasuje. Zostawiłam tu kiedyś te ubrania, dawno już, z pół roku temu, zapomniałam o tym. Mam wiele innych ubrań. Weź sobie to. 
-Naprawdę? Dzięki.
Alex uśmiechnęła się, a w jej policzkach pokazały się delikatne dołeczki. W całej kuchni już unosił się dym papierosowy, wsiąkał w firanę. 
-Palisz? - spytała po chwili. 
-Nie. - odparłam opierając się o ścianę. 
-I nie próbuj, to cię zabije. 
-Kiedyś będę musiała.
-Ile masz lat?
-Osiemnaście. 
-Młoda jesteś, mam tyle samo. - zaśmiała się - Przepraszam cię, że tak pytam, ale mam taką naturę. 
-Jasne, rozumiem. 
Po chwili do kuchni zszedł Andy. Znów niezręczna cisza.
-Alex? Co tu robisz o tej porze? Powinnaś być dawno na próbie. 
-Od kiedy cię to obchodzi? - odpowiedziała mu pytaniem. Stałam jakby między młotem a kowadłem. Czułam się dziwnie, bo atmosfera opadła. Nie lubiłam takich sytuacji - Przyszłam tylko po moją ulubioną sukienkę, dzisiaj jest impreza u tego twojego koleżki Liama.
-Co? Jaka znów impreza? - tym razem ja się odezwałam.
-Chłopcy zorganizowali imprezę, u siebie w domu.  
-I ja nic o tym nie wiem? Chamy po prostu! Ja muszę z nim pogadać. 
-Z kim? - spytała Alex. 
-Z Niallem! 
-Chodzisz z nim?
-Rzucił mnie wczoraj, chcę z nim jeszcze pogadać, ale widzę, świetna impreza się szykuje. Już go nic nie obchodzę.
-Rzucił cię? Jakim cudem? 
-To długa historia, kiedyś ci opowiem. O której ta impreza? - spytałam. 
-O siódmej.
-Obiecuję wam, zepsuję ją raz dwa. 
-Dlaczego chcesz to zrobić? - dopytywała Alex, ale ja jej nie odpowiedziałam, tylko wzięłam swoją torbę, którą wcześniej zostawiłam w przedpokoju. 
-Gdzie idziesz? - tym razem odezwał się Andy. 
-Do pracy. - rzuciłam krótko. Po drodze chcę jeszcze wpaść do Jen jeśli jest jeszcze w sklepie, opowiem jej o wszystkim. Może i Chris mnie wysłucha - Dziękuję za przenocowanie. Może się spotkamy na tej imprezie. 
-Na pewno będę, ale jesteś pewna, że chcesz wyjść? 
-Tak, chcę. Dzięki ci Alex za te ciuchy. - pomachałam im i wyszłam z mieszkania. 


_________________________________
No to mamy rozdział! Pamiętajcie, jeszcze 7 rozdziałów i koniec. Przykro mi .:)