sobota, 9 marca 2013

50. Your Party rock is stupid



Tak, poszłam jak gdyby nigdy nic do tego centrum handlowego, do Chrisa. Może wymyślę coś w jego pracowni, bo na razie nie mam gdzie wracać i malować. 

***Piętnaście minut później***

-Kogóż to goszczę w swoich miłych progach? Stęskniłem się, myślałem już, że nie wrócisz. 
-Ja zawsze wracam tam, gdzie mi lepiej. 
-Cieszę się, że wróciłaś. - mężczyzna mocno mnie przytulił. 
-Ja też się cieszę, ale puść, bo mnie udusisz. 
-Wybacz, po prostu jestem szczęśliwy, odzyskałem najlepszą pracownicę. 
-To jest ich więcej? - zdziwiłam się. 
-Oczywiście, inaczej firma by nie istniała. Kiedyś ich poznasz, jest ich tylko pięciu, ale nikt nie ma takiego talentu jak ty. 
-Skoro już o tym mowa, to ja właśnie chciałam tu trochę popracować, można?
-W domu nie ma warunków? 
-Niestety. 
-Jasne, idź na zaplecze, tam wszystko masz. Ja wychodzę na chwilę na drugie piętro, pilnuj sklepu. - uśmiechnął się i wyszedł. Poszłam we wskazane miejsce. Tam, wszędzie gdzie nie spojrzałam różnorakie obrazy i przybory, pokój dobrze oświetlony, trochę zaciapany w farbie,ale już wiem, że da się pracować. 
   Założyłam czysty, biały fartuch i spięłam włosy z luźny kok. Złapałam się za wielkie płótno i oparłam je o ścianę. Wyjęłam farby i zamoczyłam w biarwie czerwonej pędzel. 

****

Po godzinie zaczęłam przyglądać się swojemu dziełu. Było ono.. Hm, jak to powiedzieć, bardzo realistycznie odzwierciedlające moje mieszane uczucia. Sama czerń i krwista czerwień. 
  Boże, czy proszę Cię o tak wiele? Proszę tylko o powrót Nialla. To nie jest tak dużo. Jeśli go kocham, to sama się postaram. Dzisiaj pójdę na tę imprezę, pójdę z nim pogadać. Nie mogę go stracić. Zbyt późno jednak zaczęłam naprawdę go kochać. 
  Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do sklepu jednocześnie wyrywając mnie z rozterki. Wyjrzałam na sklep. To Chris wrócił. Otworzył kasę i zaczął coś liczyć. Zdjęłam "ubranie ochronne" , po czym wyszłam z ukrycia. Usiadłam na wysokim krześle i spojrzałam na niego badawczo.
-Co jest? - spytał nie odrywając oczu od pieniędzy, które liczył. 
-Namalowałam tam obraz, musi wyschnąć...
-Zaraz zobaczę, ale jednak słyszę, że coś jest nie tak.
-Chyba musisz mieć rację, bo tak jest! 
-Opowiedz, mi możesz zaufać.
-Ale spójrz na mnie. - zatrzymałam jego dłoń. Chłopak podniósł głowę i odłożył wszystko. 
-O Nialla chodzi, prawda?
-Tak, o nikogo innego. Czuję, że jest mi przeznaczony, ale on... On mnie nie kocha. 
-Tak ci powiedział?
-Tak i.. Wczoraj rozstaliśmy się, ale ja nie potrafię się uwolnić od tej miłości. 
-Nie wiem jak ci pomóc.
-A co z Twoją dziewczyną?
-Eh, nie warto wspominać, to ty masz poważny problem. Coś jeszcze cię gryzie?
-Życie. 
-Tak jak każdego, weź, nie możesz po prostu o nim zapomnieć?
-No właśnie nie mogę. Dręczy mnie w snach, budzę się zlana potem, boję się, że nigdy do mnie nie wróci, nigdy nie zmieni zdania, ale powiedz mi, co ja mam teraz ze sobą zrobić? Zmienić wygląd? Charakter? Gust muzyczny? Zrobię dla niego wszystko.
-Dopiero co zmieniłaś image.
-Wiem, ale to mu się nie podobało. 
-A mnie się taka podobasz.
-Naprawdę? Ale ty nie jesteś kimś dla kogo nie chcę się zmieniać... Mi zależy najbardziej na Niallu.
-Owszem, aczkolwiek jeśli sobie się taka podobasz, to nie musisz się zmieniać. 
-A jeśli chcę?
-To co innego. Ty się właściwie przyjaźnisz z Jennifer z pierwszego piętra ze sklepu obuwniczego ?
-Tak..
-Ona ci pomoże! 
-Wiem, miałam zamiar do niej iść, ale proszę cię o jedną rzecz: powiedz mi co ja mam teraz zrobić? Bo jest taka sprawa, że Niall urządził imprezę ze swoją Demi i tylko po to, żeby mi pokazać, iż nie cierpi z powodu naszego rozstania.
-Najlepiej będzie, jak będzie sam, to z nim pogadasz w cztery oczy. Czekaj.. Demi Lovato?
-Tak, nie wymawiaj jej nazwiska.
-Nie cierpisz jej, co ?
-Nie trawię wręcz. - burknęłam. 
-Uff... - chłopak westchnął - Nie martw się, jesteś od niej sto razy ładniejsza i wspanialsza. 
-Aww.. Dziękuję, jesteś kochany. - mocno go przytuliłam, po czym usiadłam z powrotem - Dobrze kochany, dajesz mi za dużo pozytywnej energii, pójdę już i wrócę jutro, o wszystkim ci opowiem... No i od razu mówię, że zaciągnę Jen ze sobą, obie ci powiemy. 
-Mam nadzieję, że dasz mu w kość i wszystko będzie okej.
-I dobrze, że ją masz. Zobaczysz, że za niedługo będzie wszystko w porządku, nadal będę z Niallem.. 
-Też tak myślę. - uśmiechnął się, po czym wrócił do liczenia. Wzięłam swoją torbę i wyszłam ze studia. Skierowałam się prosto w stronę windy, którą zjechałam na dół, by znaleźć się na piętrze gdzie pracuje Jen. Powinna mieć już koniec pracy, bo dochodzi czternasta. Dzień jak co dzień. 
  Znalazłam ją układającą pudełka z butami męskimi na samych tyłach. 


_____________________________________
Do następnego ! Bardzo Was przepraszam, za aż tak długą nieobecność, ale jakoś wena mi się skończyła, ale na szczęście znów jest! W końcu, to mój pierwszy blog z którym wiążę dużo wspomnień, więc mam nadzieję, że Wam się podobało .<3