wtorek, 31 lipca 2012

20. Jealousy

Tori

Niall. Czy oni do siebie pasują ? 


Czekając na wypis siedziałam. Nie miałam dosyć siły, moje nogi po prostu odmawiały posłuszeństwa. Z każdą minutą nawet siedzenie było dla mnie okropnie męczące. Czy to jest kara za moich grzechow sto ? Nie mam pojecia czym zawinilam. Najwidoczniej bylo mi pisane takie nieszczescie. Coz, zyc nie umierac, do odwaznych swiat nalezy. W miedzy czasie pielegniarka przyprowadzila wozek, wsadzili mnie na niego i... Nadal musialam czekac.
-Jak sie masz ? Jakos sie trzymasz ? - spytal Niall zajadajac sie zelkami.
-Jasne, nawet nie wiesz przez co przeszlam.
-Nie wiem, nie mam pojecia. Chcesz zelka ? - wyciagnal duze opakowanie ku mnie.
-Nie, dzieki. Nie moge jesc.
-Okey, ale wiesz ze ja ci daje znaki.
-Jakie znaki ?
-Dziele sie jedzeniem. - zasmial sie.
-Oooh... Poswiecenie.
Niestety nikt nie zdazyl czegokolwiek powiedziec, bo przerwalo nam wejscie znow lekarza.
-Zostala pani wypisana. - oznajmil.
-Dziekuje.
-Do uslug. - odparl i odszedl bez slowa. Zayn, ktory mial troszke wiecej sily zaczal pchac moj wozek, a za nim podreptala cala reszta. Czulam sie ze nigdy im nie zaimponuje, ciagle to ja jestem ratowana przez nich. Taka bezradnosc mnie ogarnela. Czulam sie jak male dziecko, to wydaje sie byc normalne, ze sie toba opiekuja i w ogole, ale czasem myslisz ze po prostu traktuja cie jak slaba osobe. Uzalaja sie nad toba i chca cie pod swoimi skyrzdlami. Jednakowoz staje sie wtedy czlowiek bezsilny. Ale ja potrafie o siebie zadbac.

                                                           ***

Podjechalismy do domu Eleanor. Tam chcialam aby chlopcy juz spadali do swoich spraw, ale niestety oni sie uparli ze wszyscy zostana. Na szczescie Eleanor zarzadzila ze musze w samotnosci odpoczac i ich wygonila z mieszkania. NIall jeszcze chcial mnie wniesc do lozka. Uznalam ze to troche przeginka, ja rozumiem jak chce mnie tylko do mieszkania wniesc, bo wozek nie wjedzie, ale do samego lozka ? Oszalal chyba. Na moje nieszczescie on byl silniejszy ode mnie i musialam sie poddac.
-A teraz sio do siebie ! - wygonilam go jakos gdy juz lezalam wygodnie w lozku. Poslusznie wyszedl jeszcze dajac mi buziaka w policzek.
      Caly dzien spedzilam na przegladaniu glupoch gazet. Eh... Jak mi brakowalo moich, silnych nog. Energia opadla. Pff... Co ja sobie narobilam ? Glupia laska ze mnie. Po chwili do pokoju weszla Ada z miska zupy. Nie mialam w ogole apetytu, ale musialam cos zjesc bo znow zaslabne.
-Ej siostrzyczko, zjesz cos ? - spytala kladac mi go na kolanach.
-Oh Ada, nie mam wyboru, musze. - powiedzialam i zaczelam palaszowac.
-Wiesz... Czy... Nie wiesz czy moze... Czy Zayn... On... Mowil cos o mnie ? No wiesz, wtedy.
Namyslilam sie chwile, zeby odpowiedziec cos glebokiego. W sumie moglam jej powiedziec prawde, ale... On nic o niej nie mowil, wole zeby sie nie przejmowala. Oklamie ja, w koncu juz sie calowali. To juz chyba duzo.
-A co ? Wy para jestescie ? - odpowiedzialam pytaniem.Dziewczyna zmarszczyla brwi.
-Nie wiem sama.
-A tamto buzi buzi to nic nie znaczylo ? - zaczelam zartobliwie cmokac.
-Ajajaj... Hm...  Nie mam pojecia. Nic nie mowil.
-No to nie wiem. Poprosil cie o chodzenie ?
-Jeszcze nie. Ten pocalunek stal sie tak nagle, ze nie mialam szansy nawet tego przerwac. Skomplikowane.
-Zbyt skomplikowane dla mnie ? KOchana, w koncu to ja was spiknelam ze soba.
-Sama sie gubie w tym.
-Hm... No wiesz, pasujecie do siebie. Powinien poprosic.
-Tak myslisz ?
-Jasne. Zobacz, ja z Niallem zostalam para po trzech tygodniach jak sie znalismy. Szybciutko, a jestesmy razem juz kolejne trzy. Tobie tez sie moze udac.
Ada gleboko westchnela.Pewnie myslala o tej Perri Edwards. Wiem, ze to moze byc przygnebiajace, ale no takie jest zycie
-A ta Perri ? - wycedzilam.
-Ah... Nawet nie pytałam jeszcze.
-Spoczi. Tylko pytam.
-A ja odpowiadam. Ale martwię się że to jego dziewczyna.
-Nie tam, napewno  nie. Nie masz pewności.
-A ty ?
-Ja tam wiem że to nie jego girlfriend.
-Aj... Ja poczekam. No to...
-Ada ! - usłyszałyśmy nagle zza drzwi. Do pokoju wpadła Eli - Ada co ty głucha ? Zayn do ciebie. - uśmiechnęłam się trumfalnie i pchnęłam ją w stronę drzwi.
-No już mała, Zayn na ciebie czeka. - szepnęłam. Od niechcenia dało się ją wygnać z pokoju.
-A ty mała odpoczywaj.
-Eh... Why ? - wzniosłam ręce ku górze - Może przyjść do mnie Niall przynajmniej ?
-Ou... On jest zajęty. - Elka lekko zmizerniała. Już czułam że coś jest nie tak, tylko co ten żarłok mógł takiego robić ? Nie ogarniam.
-Tak ? A co takiego robi ?
-Przyszła jego kuzynka, z którą znamy się dosyć długo.
-Akurat dzisiaj ? Nie mogę jej poznać.
-Ale ona zostanie tutaj aż dwa tygodnie.
-Oh... Okey.
-Dobrze, to ty sobie odpoczywaj. Jak Niall znajdzie czas to mu o tobie przypomnę.
Gdy wyszła powiedziałam na głos co myślę.
-Ta Elka to jak coś palnie nie wie że może mnie to urazić.
-Słyszałam ! - usłyszałam zza drzwi.
-Miałaś słyszeć ! - jednakowoż musiałam się roześmiać, bo było to śmieszne. Już nie słyszałam Calder, która pośpiesznie schodziła po schodach. Miałam wszystkiego dość aż wstałam i otworzyłam okno. Jednak to nic nie dało, znów mocno zakręciło mi się w głowie. Wróciłam resztkami świadomości na łóżko. Nie czułam się najlepiej, ale co mogłam zrobić ? Na lekach się nie znam,a ten idiota w fartuchu nic mi nie przepisał. Trudno. Trwając w głupich myślach zaczęło mi brakować pewności siebie. Życie jest beznadziejne, już mogłam wybrać śmierć niż żyć w takich katuszach. Niall zapomina że mnie ma, że jestem jego dziewczyną. Wtedy gdy go potrzebuję on nagle do niego kuzynka przychodzi. Nic do niej nie mam ani nie jestem od razu do niej źle nastawiona, ale akurat dzisiaj ? Rany... Zazdrość cholerna mnie już ogarnęła. Jaka ja jestem głupio-mądra. Ja jestem po prostu zazdrosna. Co ze mnie za kretynka. Boże...
      Oparłam się ze złością o poduszki. Nie dawało mi to wszystko spokoju. No ale w sumie, to nikt mnie nie pamięta. Jestem sama.
    Po chwili milczenia sięgnęłam po lepszy środek. Wstałam i napiłam się wody. Wyprostowałam koszulę i uczesałam włosy szczotką leżącą w pobliżu. Nie, nie wstanę. Jestem za słaba. To nic nie da, głupia jestem. Opadłam z sił i wybuchnęłam głośnym płaczem. Dobrze że się nie malowałam, przynajmniej teraz będe podczas płaczu wyglądać przyzwoicie. Zostałam właśnie opuszczona przez przyjaciół, ale za to przykuta do łóżka. Co za bezsens. Schowałam twarz w dłoniach i próbowałam stłumić w sobie jęk. Nie dało się. Byłam zbyt płakliwa. Moje łzy spływały tak szybko, że łączyły się z następnymi i tak dalej. Jeden wodospad łez. Ale dlaczego byłam taka smutna ? Sama nie potrafiłam sobie na to odpowiedzieć. Po prostu zazdrość i poczucie opuszczenia.
    Wtem ktoś wpadł do pokoju. Gwałtownie podniosłam głowę. Kogo mogłam zobaczyć ? Tego co się spodziewałam. Nie, nie chcę nikogo teraz widzieć. Wszystko idzie źle, wolę być sama.
-Wyjdź, chcę zostać sama ! Rozumiesz ? Idź już sobie. - powiedziałam, przepraszam poprawka, wydarłam się.
-Nie, powiedz co się stało ? - spytała owa osoba. Patrzył swoimi niebieskimi oczami jak na idiotkę. No tak, byłam nią.
-Niall, wracaj do kuzynki a mnie zostaw. - otarłam łzy.
-Nie zostawię cię, przecież chcę wiedzieć dlaczego płaczesz.
-Ja nie wiem. Idź no, muszę myśli pozbierać.
Chłopak chyba zauważył, że jestem jakaś przybita i nie chcę gadać, więc lekko zbastował. Spojrzałam na niego. Jego twarz mówiła dużo - był przejęty.
-Ja chcę wiedzieć. - rzekł ciepłym tonem i mnie objął ramieniem.
-Niall, zostaw mnie proszę. No proszę cię jako własna dziewczyna. - wyrwałam się i wstałam - Mam dość kłopotów, proszę daj mi spokój i przestań udawać przejętego - nic to nie dało. On mnie pociągnął spowrotem na kanapę. Czego on jeszcze chciał ? Nie rozumie że mam już dość ? Bosz... Jakie to głupie i skomplikowane wszystko. Najpierw chcę żeby on do mnie przyszedł, potrzebuję jego obecności a później zaczynam ćwiczyć idiotkę że nie chcę. Jakie to jest dziecinne.
-Daj spokój. O co chodzi ?
-Dobra, o nic. Idź.
-Nie odejdę puki nie powiesz co się stało.
-Co się stało. - nawet teraz nie było mi do śmiechu. Powiedziałam to w żarcie jednak... Niall nawet nie śmiał się. Spuściłam wzrok i zrobiłam lekki Palm Face jednak z załamania - Boże, Niall... - mruknęłam, ale urwałam w połowie zdania. Chłopak objął mnie i mocno przytulił do swojego torsa.
-Mam mieszane uczucia. Ja... Ja...
-Cii... - uciszył mnie i mocno pomiział po plecach - Też cię kocham.
-Ja ciebie również. Ale... Co z twoją kuzynką ?
-Chodź poznasz ją. Ale... Dasz radę iść ?
-Jasne, jeszcze mi nie amputowali nóg. - zaśmiałam się. Horan pomógł mi zejść ze schodów. Na szczęście przy mnie był.
     W salonie siedziała niewysoka blondynka w czerwonej sukience do kolan. Na plecach kremowy sweterek i szpilki. Na pozór wyglądała dosyć normalnie. Nie musiałam się niczym przejmować. Zwyczajna nastolatka.
   Podeszłam do niej zwinnym krokiem, a ona jak mnie zobaczyła od razu zrobiła miły wzrok. Wcześniej gadała z Eleanor i Adą.
-Hej. - przywitałam ją.
-Witam. Kto ty ?
-Nie mówił ci Niall że ma dziewczynę? - spojrzałam wpierw na niego później na nią.
-Ah... Mówił, ty jesteś Tori ?
-Mhm. To ja.
-Ślicznie. Jestem Veronica.
-Veronica. - powtórzyłam - Super.
-Słyszałam że byłaś w śpiączce. - nie powiedziała tego z troską, bardziej z drwiną. Uznałam że zostawię to bez komentarza.
-Byłam. - odparłam spokojnie.
-Okeeey... Chodź kochanie, usiądź sobie. - Niall złapał mnie w talii i podprowadził do kanapy. Usiadłam obok dziewczyny. Ona dziwnie się na mnie patrzyła. Mierzyła mnie od góry do dołu. Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałam.
-Hallo ? - spytałam.
-Cześć. - Boże... Myślałam że rozjebię głowę o ścianę gdy usłyszałam ten głos.Klemens nie miał skrupułów. Zwłaszcza gdy do mnie dzwonił.
-Nieczynne, przyjdź jutro. - rzuciłam. On tylko zarechotał jak idiota i kontynuował.
-Dobra suko, przyjdź pod swój dom, zobacz co dla ciebie zrobiłem.
-Co zrobiłeś ? - spytałam z lekkim przerażeniem w głosie.
-Przyjdź to zobaczysz. Niespodzianka.
-Okeey. Ale nie mówię że przyjdę sama.
-Mnie tam nie ma. Ale zobacz jakie cudo ci zrobiłem.
-Boję się aż pytać co zrobiłeś, ale przyjdę.
-Czekam.
Rozłączyłam się. Bałam się i to bardzo. Mówił to z taką ironią, aż samej mi się nie chciało wierzyć że się zgodziłam. Wstałam z lekko się chwiejąc podeszłam do drzwi nic nikomu nie mówiąc.
-Tori ! Czekaj gdzie lecisz? - Niall złapał mnie za ramię. Odwróciłam się.
-Ah... Klemens znów coś zrobił, sprawdzę czy przypadkiem mi nie podpalił domu ten psychopata.
-Idę z tobą.
-Jak chcesz.
-Ludzie my zaraz wrócimy. - powiadomił Niall resztę i wyszliśmy z domu.
-Zaczynam się bać. - mruknęłam gdy ten złapał mnie za rękę. Było trochę chłodno, dlatego to mi się przydało.
-Nie bój się, jestem z tobą. - pocałował mnie w głowę i... Już w oddali czułam zapach dymu. Byłam zaledwie pięć minut drogi od mojego domu. Ścisnęłam jego zimną dłoń jeszcze mocniej. Stanęłam przed budynkiem i... To co zobaczyłam przyprawiło mnie o zawał. Z okien, drzwi, wszystkich otworów dosłownie wychodził dym. Ogień, wszystko. Żywioł który niszczył nam wszystko od początków świata. Od czasów gdy go odkryli. Zachwiałam się, znów mi się słabo zrobiło.

_______________________________________

I jak rozdział ? Jakiś dziwny jak sądze. Pisałam go bezwennie <333 Mykam miśki. Jednokierunkowych ; ***
Buziak od Nialla na dobranoc ; )

piątek, 27 lipca 2012

19. Sadness in hurt

Dobra ludzie, uprzedzam was tylko ze rozdzial bedzie nieco przrazajacy, ale to nie jest koniec. Dodam intencje Harrego i Nialla, bo... Zreszta sami sie dowiecie. Milych wrazen < 333 Zapraszam na mojego drugiego bloga z nowym opowiadaniem - <klik>
___________________________________________________

***Jako Harry***

Postanowilem ze za nia pobiegne. Bog wie gdzie poszla, ale ja tego tak nie zostawie. Zbieglem ze schodow, wlasciwie zeskoczylem z paru schodkow prawie zabijajac sie, ale to wszystko z tych obaw. Wpadlem do kuchni gdzie Niall oczywiscie pochlanial pizze.
-Niall ! Zostaw to zarcie i chodzmy poszukac Tori. - rozkazalem.
-A co sie stalo ? Gdzie jest ? - spytal malo zaintersowany.
-Stary, zachowujesz sie jakbys jej nie kochal. Co z toba ? Juz ci sie znudzila i zamieniles ja na pizze ? Zastanow sie co mowisz.
-Kocham ja przeciez, najbardziej na swiecie, ale ty panikujesz tak, jakby wlasnie wybiegla z tego domu gdzies na ulice.
-Bo wlasnie tak sie stalo, idioto ! - warknalem. On natychmiast rzucil pizze i razem pognalismy przed siebie w kierunku domu Eleanor, jednak przy drodze bylo jakies zbiegowisko i karetka. Pomyslalem ze sprawdzimy co sie stalo. Przepchalismy sie pomiedzy ludzi i co zobaczylem ? Mother of God, omal nie wpadlem z szok. Tori lezala na ziemi nieruchomo, cala we krwi, jedynie byla podlaczona do jakiegos urzadzenia. O nie... To wszystko moja wina, nie powinienem byl jej tak zostawiac. Niall doslownie padl na kolana ku jej ciele i zlapal ja za reke. Zrobilem to samo w milczeniu, wlasciwie powolniej niz on.
-Co sie stalo ?! - wykrzyczal blondas.
-Kim pan jest ? - spytal sanitariusz okrywajac ja kocem.
-Jej chlopakiem...
-A ja przyjacielem. - dodalem.
-Przykro mi, dziewczyna jest w spiaczce, nie wiadomo kiedy moze sie wybudzic. Za pare dni, miesiecy, lat lub...
-Niech pan nie konczy. - warknal.
-Nigdy.
-Prosilem. - jeknal. Zobaczylem ze po jego policzku splywaja lzy, obfite lzy. Trzymal jej dlon swoja, drzaca. Caly byl we krwi, plakal jak dziecko.
-To moja wina, moglem isc za toba. Ale ja wcale nie chcialem, nie chcialem by tak wyszlo, blagam musisz sie obudzic. Napewno mnie nie slyszysz kochanie, kujonku moj... Wszystko spieprzylem. - mowil przez lzy. Naciagnalem rekaw bluzy i wytarlem mu lzy, jednak po twarzy splywaly nowe. Wiedzialem jak cierpi.
-Niall, nie obwiniaj sie, to nie byla twoja wina, to przeze mnie wybiegla z domu.
-Nie, oboje jestesmy winni.
Nasza rozmowe przerwal znow sanitariusz.
-Przepraszam, musimy ja zabrac na pogotowie. Panowie jada ?
-Bezwzglednie. - powiedzialem. Pomoglem sie "ogarnac" Niallowi i razem w karetce pojechalismy do szpitala. Niall ani na chwile nie puszczal jej reki ani nie spuszczal z niej wzroku. Patrzyl jakby byl w jakim transie.

***Jako Niall***

Doznalem szoku, doslownie czulem sie jak zabojca. Nie rozumialem jak do tego doszlo, zostawilem ja doslownie sama na pare minut az tu nagle jest na krawedzi zycia. Zawalilem, gdybym nie byl takim idiota to pewnie juz dawno by tego nie bylo. Wypadek ? Co za kretyn ze mnie, nie zasluguje na nia. Jesli sie nie wybudzi, to... Ja nie wiem, zalamie sie psychicznie i bede mial wyrzuty sumienia do konca zycia. Nie tak to mialo sie zakonczyc ! Nie tak.
       Trzymajac jej zimna dlon juz nie czulem tej wiezi z nia, ktorej zawsze wiedzialem ze nie jest w stanie nic zerwac. Takie to bylo uczucie, ktore nie wstanie jestem opisac. Jeszcze ogarnalem, ze musze zawiadomic chlopakow. Potrzebowalem wsparcia, jednak nawet nie zdazylem wyjac telefonu jak dojechalismy na miejsce. Tym razem mnie sila od niej "odkelili". Puscilem jej reke chociaz nie chcialem. Przewiezli ja na sale, wiec mialem okazje w drodze zeby zadzwonic. Wyjalem natychmiast telefon i wbilem numer do Liama.
-Hallo ? - odezwal sie.
-Liam, przyjedzcie szybko do szpitala...
-Co sie stalo ? Dlaczego placzesz ?
-Przyjedzcie a wszystko wam wyjasnie, to bedzie sala numer dziewiec na oddziale intensywnej terapii. Biegiem.
-Dobra, przyjdziemy z Danielle i Eli.
-Tylko szybko. - rzucilem i sie rozlaczylem.

***Jako Tori***

Obudzilam sie. Wokol biel, lezalam na ziemi. Czy to niebo ? Boze co ja zrobilam ze znalazlam sie na innym swiecie ? Prawda byla taka, ze nie mialam pod soba podlogi, wiec to napewno byly niebiosa. Hm... Ale gdzie ludzie ? Gdzie Niall ? Gdzie Harry i reszta ? No tak, oni jeszcze zyja.
       Wstalam i rozejrzalam sie. Nic, tylko biel i chmury. No swietnie, i co teraz ? Jestem prawie martwa. Nagle poczulam czyjs dotyk na moich plecach. Odwrocilam sie i wcale nie bylam wystraszona, bardziej szczesliwa ze jest tu w ogole ktos. To... Byla moja mama i tata. No niezle, jestem duchem wiec widze duchy.
-Mama ? Tata ? - spytalam. Pokiwali glowami na "tak" - Gdzie ja jestem ?
-W niebie Torres, jestes w niebie. - odpowiedzial tata. Tak jak przypuszczalam, niebo a co innego ? Napewno nie pieklo o ktorym nie mialam zielonego pojecia. O Bosz, ja bylam zupelnie naga, wlasciwie mialam na sobie jakas biala szatke. No to przynajmniej mi nie widac.
-Kochanie, dziecko... Jeszcze nie umarlas, ale jestes w spiaczce. Teraz wybor nalezy do ciebie. - zakomunikowala mama.
-Wybor ? Jasne, tylko jakie mam mozliwosci ?
-Zycie lub smierc.
Milczalam. Nie mialam pojecia co odpowiedziec, wybrac. Najtrudniejsza decyzja jaka kiedykolwiek zostala mi przydzielona.
-Masz mnostwo czasu Torres. Teraz... Mozesz przeniesc sie do szpitala, gdzie sie w tym momencie znajdujesz na Ziemi i zobaczyc co sie dzieje. Puki co jestes na wpol duchem, kazxde miejsce jest dla ciebie dostepne. Masz dwa tyogdnie.
-Rozumiem, ale... Ciesze sie ze was widze. - usmiechnelam sie i chcualam ich przytulic tylko ze przez nich przeniklam, no tak, przeciez nie jestem prawdziwym duchem, tylko pol duszkiem. Nie minela chwila jak zobaczylam kolejny widok, kompletnie nowy. Lezalam w bialym ubraniu (widzialam siebie) na lozku. W mojej sali znajdowali sie rowniez chlopcy i Dan, Eli oraz Ada. Podlaczona bylam do stabilizatora USG, cieniutkie kabelki byly podlaczone od mojej glowy po klatke piersiowa jednoczesnie pokazujac prace serca na ekranie za pomoca falowanych lini. Puki co pracowaly one powoli, raz w gore sie wily raz w dol. Slychac bylo tylko pik, pik pik... NIall siedzial obok i scisakal moja dlon. Od razu do niego podeszlam.
-Niall ! Nialler ! Niallerek ! Zarloczku ! - krzyczalam, ale on... On nie reagowal - No tak, nie slyszysz mnie, przeciez jestem duchem - powiedzialam, ale to nie mialo znaczenia, i tak mnie nie slyszal. Probowalam dotknac jego cudownej twarzy, ale moja reka przez nia przenikla - Rany... Jak ja bym chciala byc na ziemi. W sumie... Mam do wyboru rowniez zycie. Ale czy ono jest czegos warte ? - powiedzialam do siebie. Usiadlam na zimnej posadzce i nagle uslyszalam glosy chlopakow. Cos podspiewywali. BYlo to ""Moments". Hm... Milo. Jasne, przeciez ta piosenka opowiada o dziewczynie ktora zmarla i tym co robi jej chlopak zeby z nia byc. Mysla, ze jestem martwa. Przynajmniej tak mi sie wydaje. Niall po skonczonej piosence zaczal cos mowic. Wstalam i podeszlam blizej zeby lepiej slyszec.
-Tori... Tori, moj ty kujonku, przeciez wiesz ze nie chcialem cie zostawiac samej. Wiem, ze mnie nie slyszysz - "Zebys sie nie zdziwil" pomyslalam - ale czasem warto sprobowac. Jestes najlepszym co nas w zyciu spotkalo.
-I chocby nie wiem co sie dzialo, nie opusimy cie. - dodal Harry.
-Bo wszyscy razem tworzymy rodzine. - powoedzial Zayn.
-Tworzymy... - zaczal Liam.
-Tworzymy wyjatkowy krag przyjazni. - dokonczyli chorem. Rozplakalam sie ze wzruszenia. Debile, brakuje mi ich. Gdybym wybrala smierc to by sie pewnie nic nie zmienilo. Oni nadal byliby przyjaciolmi, pewnie lepsze by mieli zycie beze mnie. Siedzialam tak patrzac jak placza, Liam i Niall najbardziej z calego towarzystwa. Zgadza sie, byli wrazliwi. Obserwowalam ich wszystkie ruchy.

                                                              ***
Dni mijaly, a oni codziennie przesiadywali w tym szpitalu. Az minely dwa tygodnie. Wreszcie mialam oznajmic aniolowi, co wybieram. Podjelam dezycje, ale nie zdradze jaka. Sami sie dowiecie.

***Jako Niall***

Minely dwa tygodnie odkad Tori lezy w spiaczce. Dzisiaj zadzwonil do nas lekarz i kazal jak najszybciej przyjechac. Pewnie sie wubudzila, dlatego bylismy caly dzien zadowoleni. Wsiedlismy w samochod i podjechalismy pod sam szpital. Weszlismy do jej sali a tam ? Lezy jak lezala. Podeszlismy do lozka, Tori nie zmienila sie ani troche. W koncu wszedl do sali lekarz.
-Przyszli panowie, swietnie. - oznajmil i podszedl do lozka. Zaczal przerwracac pomiedzy kartkami. Zaczelo mnie to draznic, bo nie uzyskalismy zadnej informacji o tym co sie dzieje z Torres. W koncu wsciekly wytracilem mu to cos w dloni. Spojrzal na mnie widocznie zirytowany, a ja ? Totalna oaza spokoju.
-Co z nia ? - spytalem. Facet w bialym fartuchu podsunal okulary na nos i zmarszczyl brwi.
-Mozliwe ze sie wybudzi. - odparl po dlugim namysle.
-Mozliwe ? Panie, masz pan byc pewny, jestes lekarzem a nie ryzkiem-fizykiem. Powinienes byc pan jak doktor House, a nie. Czlowiek medium, przewidujesz, masz larwy w tylku, no to ostry seks byl. A nie mozliwe ze sie wybudzi. - zaczalem nasladowac jego glos, jednak ktos mi przerwal.
-Niall nie przeginaj. - skarcil mnie Liam, jednak ja go nie sluchalem, tylko jechalem po nim dalej.
-Panie, co pan ? To wybudzi sie czy nie ? Panski obowiazek to jet mowic co i jak a nie gdybac. Gdyby tak bylo codziennie nie mialbys kur*a pracy...
Nie dokonczylem bo ktos zlapal mnie za koszulke. Odwrocilem sie w strone lozka i... Tori ledwo co otwierala powieki, ale jednak otwierala. Zlapalem jej dlon.
-Tori ! - wydarlem sie - Tori budzisz sie !
-Ze co ? - spytala oslabiona.
-Niewazne, wazne ze zyjesz. - powiedzialem uradowany - KIedy mozemy ja zabrac ? - zwrocilem sie do doktora.
-Juz dzis, jednak na wozku, bo bedzie sie ledwo co trzymala na nogach.
-Nie ma sprawy. I wybacz pan ze taki cham byl ze mnie, ale to stres.
-Nie ma sprawy. - odparl mezczyzna , a ja poklepalem go po plecach i znow zwrocilem sie do mojej ksiezniczki.
-Przepraszam ze wtedy... - nie dokonczylem bo ona wyciagnela ku mnie swoje ramiona. Dala mi znac ze chce mnie przytulic. Tak tez zrobilem.
-To ja przepraszam, ty nie masz za co. Zachowuje sie jak dziecko. - szepnela mi przez ramie.
-Daj spokoj, wcale tak nie jest. Nie musisz mnie przepraszac, przeciez... Nic sie nie dzieje, tak ? Nic.
-Wiem, ale to ja zawalilam.
-Nie, to ja zawalilem. - odezwal sie Hazza.

***Jako Tori (i to juz koniec intencji, teraz tylko opowiada Tori)***

-Tak i nie. Ale to niewazne, chodz do mnie. - powiedzialam, ale glos mi sie zalamal. Po prostu tracilam sily. Chlopak od razu usiadl obok mnie i mnie przytulil. Tak dobrze sie czulam jak nigdy - Wiecie, przytocze wam cytat kogos bardzo madrego, polskiego czlowieka, powiedzial on kiedys do narodu: "Wymagajcie od siebie, chocby inni od was nie wymagali...", to kieruje wam zebyscie zrozumieli ze... Ja po prostu bede sie kierowac soba, bo jestem sama... Chocbym umarla... - nie moglam sie wyslowic, zabraklo mi tchu.
-Pacjentka jest slaba, musi odpoczac.
-Moge odpoczywac w domu. - powiedzialam.
-Ale jest pani pewna ? Nie sadze.
-Dopiero co pan powiedzial ze mozemy ja zabrac ! - Niall... Jaki bulwers, pierwszy raz go takiego widzialam. Kiedy oni dyskutowali i sie o mnie klocili ja skorzystalam z okazji zeby sie uwolnic od tych kabli, poodrywalam je od ciala i spojrzalam pod koldre. O Boze...
-Co pani robi ? - spytal lekarz.
-A nie widac ? Uwalniam sie z tego bagna. Fuck off... Czy ja jestem... Naga ? - spytalam i spojrzalam jeszcze raz pod koldre.
-Wszystkie pani ubrania byly cale zakrwawione.
-Serio ? Naga ? Pokaz ! - Niall rzucil sie kolo mnie na lozko, ale ja go zepchnelam.
-Nie waz sie. Czuje sie taka... Taka...
-Wolna ? - dokonczyl za mnie Hazza.
-Wlasnie ! O nie... Dajcie mi jakies ubrania, to jest straszne.
-Skoro Hazza moze latac na golo po domu, to ty tez mozesz. - zasmial sie Zayn. Spojrzalam  na niego pytajaco, pozniej na lokersa. Usmiechal sie jak glupek, to znaczylo tylko... Prawde. Bez komentarza. Zrobilam FacePalm.
-No dzieki, kompletna kompromitacja. - wymamrotalam - Ale wiesz... Czuje taki powiew pomiedzy nogami... O Jezu, co ja wygaduje ?! Prosze o ubrania doktorze.
-Dobrze, ale...
-Tori ! - krzyknal ktos. Do sali wpadla Eleanor. No tak, tylko tego mi brakowalo - Wiem co sie stalo, jak sie czujesz ? - wykrzyczala.
-Jest dobrze, spiaczka tylko trwala dwa tygodnie. - odparlam spokojnie - Sensejszyn Eli, dzieki za troske.
-Przepraszam, ale... Dobra niewazne, Louis posun sie. - dziewczyna odepchnela swojego chlopaka i wyrwala mu z reki jakas papierowa torbe - Kupilam ci cos, pare rzeczy do ubrania, bo twoje sa wszystkie... No wiesz we krwi.
-Zauwazylam ze jestem naga. - wypowiedzialam z udawanymi lzami. Kiedy rozmawialam z Eli, Niall znow chcial mi zajrzec pod koldre, jednakowoz ja bylam szybsza, nie spuszczajac wzroku z Eli obserwowalam co wyciaga z torby.
-Niall, ja to widze. - warknelam nadal patrzac sie na Calder. Podala mi kraciasta koszule, legginsy, t-shirt z flaga usa, botki sznurowane i czerwona bielizne.
-Mrau... Czerwony, pokazesz mi sie w tym ? - spytal Niall.
-Hahahaha - wybuchnelam brechtem i sie usmiechnelam - Nie. - odparlam stanowczo zmieniajac ton glosu.
-Nie badz taka.
-Jaka ?
-No taka.
-Czyli jaka ?
-Nieugieta. Masz piekne, kobiece cialo, czego tu sie wstydzic ? Tym bardziej przed wlasnym chlopakiem ?
-Wiesz, kazdy jest inny. To jest silniejsze ode mnie, Niall, zrozum.
-No dobra. Ale moze kiedys...
-Nie. - przerwalam mu i poglaskalam po tych jego lsniacych, blond wloskach - A teraz poprosze o wyjscie, chce sie przebrac.... - wszyscy wyszli oprocz Nialla - Lacznie z toba kochanie. - dodalam. Chlopak zrobil dziecinna mine jakby puszczal focha i wyszedl. Zostawil oczywiscie szpare w drzwiach - Niall, ogarnij sie.
-No dobra.
Chlopak nareszcie mnie posluchal. No, moglam sie w spokoju przebrac. Ubralam to co moja kochana, nadopiekuncza Eleanor mi kupila... O rany, nie zdazylam jej podziekowac. Pozniej to zrobie. Bo pewnie jak zacznie paplac konca nie bedzie. Dziewczyna oczywiscie pomylila sie o numer, ale to nic. Bylam gotowa i moglam wyjsc. Jeszcze tylko czekalam na wypis.


______________________________
Ze wzgledu na Nadie dodalam ten rozdzial szybciej. Mam nadzieje ze sie podobal < 333
Wchodzcie na moje wszystkie blogi ; ))

środa, 25 lipca 2012

18. So close me

Wiecie, ostatnio to nie wiem czy ktos to czyta. Staram sie jak moge, ale... No nie widze rezultatow. Ja tak lubie to pisac, ale nikogo to nie interesuje. Jedyne Aga, tajemniczy anonimek i Directionerka mi komentuja, thx kochane, wielki shout out dla was za hojnosc <333
A i zapraszam na mojego drugiego bloga z imaginami http://remembers-moments.blogspot.com/ - sa juz 3 imaginy ;***  Milego czytania ^_^
________________________________________________________________

Musialam jakos sie ogarnac i pomyslec nad urodzinowa impreza. W sumie nie mialam zamiaru nawet zapraszac nie wiadomo kogo. Tylko One Direction, Eleanor, Danielle, dziewczyne Liama ktorej jeszcze nie poznalam, Jennifer i siostre. Tylko najblizsi. Sama nie wiedzialam co zrobie. Moze tylko wybierzemy sie gdzies.
      Siedzac tak wtulona w Nialla ogladalam z chlopakami jakis horror. Poniewaz bylo juz pozno porzadna dawka strachu by mi sie przydala. Zwlaszcza ze przy strasznych scenkach nawet nie zauwazalam jak bardzo bylam blisko z Niallem, ale doslownie. Jednakowoz chcac sie nie zblaznic tym wszystkim, zaczelam myslec o czym innym. Mianowicie o tej osiemnastce. Odwrocilamn glowe i zagapilam sie w okno. Nagle cos mi przerwalo. To ta szybka dlon Liama.Az ze strachu podskoczylam.
-Liam, Boze chcesz zebym zawalu dostala. - wyszeptalam lapiac sie za serce.
-Spokojnie. To tylko stary, dobry Liam. - chlopak zasmial sie, ale mi do smiechu wcale nie bylo.
-Stary to sie zgodze. - wypalilam.
Liam chyba po raz pierwszy nie mial zadnego, dobrego argumentu zeby mi dogryzc, wiec uciekajac od odpowiedzi momentalnie zmienil temat.
-O czym tak myslisz ?
-Nie jestem pewna czy moge ci to mowic.
-Mow, mow. - nalegal Hazza.
-Jestesmy ciekawi. - dodal Lou.
-W poniedzialek was zapraszam do siebie.
-Taak ? A z jakiej to okazji ? - dopytywal Zayn.
-No wiesz, starosc nie mlodosc. - zasmialam sie a wszyscy mi zawtorowali - Osiemnastki dobijam. - oznajmilam "bardzo uroczyscie". Wszyscy na przemian spojrzeli po sobie, pozniej na mnie z wielkimi "bananami" na twarzach.
-Moja mala dorasta. - Niallowi jak zwykle wyglupy w glowie. Objal mnie tak mocno i przytulil do siebie ze zabraklo mi prawie tchu. Sciskal mocniej niz zwykle.
-Au, zabijesz mnie. Ja musze miec czym oddychac. - jeknelam odklejajac sie od niego.
-Sorry, ale jestem taki szczesliwy. - wytarl udawane lzy szczescia. O Bosz, z kim ja tu jestem w tym domu ? Banda debili a wsrod nich ja debilka. Pasujemy do siebie.
-Cieszysz sie ze damska, farbowana kopia ciebie sie starzeje ? - spytalam podnoszac podejrzliwie brew do gory.
-Moja kopia ?
-Tak, spojrz, mamy podobny styl, oboje lubimy zielony kolor, oboje lubimy bluzy, oboje lubimy farbowac wlosy, oboje nosimy adidasy, oboje nosimy zegarki, oboje mamy bluzki z fajnymi nadrukami, oboje lubimy koniczynki, oboje jestesmy z Irlandzkich rodzin, oboje lubimy Celtykow, oboje sluchamy tej samej muzyki, oboje lubimy grac w pilke nozna...
-Ty umiesz grac w football ? - przerwal mi.
-Mhm. Umiem niezle kopac. Oboje gramy na gitarze, oboje nosimy oksy, oboje lubimy blond wlosy, tylko ze ja juz nie jestem blondynka, oboje lubimy gotowac, oboje nosmy rurki w kazdym kolorze teczy, oboje lubimy motyw flagi usa, oboje spiewamy pod prysznicem, oboje lubimy dlugo spac, oboje lubimy jedzenie, jednak ja nie az tak bardzo, oboje lubimy zelki, oboje mamy rumiane policzki, oboje lubimy sie ze wszystkiego smiac, oboje mamy glupkowaty smiech, oboje lubimy uzywac emotkow w kazdym smsie, oboje jestesmy zabawni, oboje jestesmy tacy sami.
-Serio to ma sens. - potwierdzil Liam - Jestescie dla siebie stworzeni.
-Naprawde tak uwazasz ? - spytalam robiac maslane oczka.
-No pewnie, przeciez to widac po twojej przemowie.
-Racja, Niall jestesmy przeciez identyczni.
-W sumie masz abosultna racje. Kocham cie.
-Ja ciebie tez blondasku. - i gdy to powiedzialam on przytulil mnie mocno i pocalowal w czolo.
-Dobra, kto chce cos zjesc ? - zawolal odklejajac sie ode mnie.
-Ah zarloczku, ty zawsze cos lubisz wcinac. - westchnelam i wszyscy podazylismy za nim do kuchni. Horanek wyjal cos z lodowki, wygladalo jak ciasteczka.
-Niall, czy to ksiezycowe ciastka, irlandzka specjalnosc cukiernicza ?  - spytalam z rozdziawionymi oczami.
-Zgadza sie, glownie dla ciebie je zrobilem.
-Nie jadlam ich odkad... Odkad przeprowadzilam sie do Polski, czyli juz ponad piec lat. Rany, zapomnialam jak smakuja.
-Prosze, prosze. - chlopak podsunal mi talerz pod nos. Wzielam jedno, pozniej drugie, trzecie, czwarte... Byly takie pyszne.
-NIall, co ty do nich dosypales, ze nie moge przestac ich jesc ? Zgaduje ze jakis narkotyk.
-Byc moze, ale... Jak ci smakuja ?
-Pyszneee... Mniam. - pocalowalam go w jego rumiany, troszke zapryszczony policzek - Moglabym je jesc codziennie po pare ton na sniadanie, jednak... No wiesz, dupsko rosnie i jest otyly czlowiek.
-Ty ? Ty nie tyjesz, nie klam.
-Racja, nie tyjesz. - zgodzil sie Hazza.
-Oho... - Liam wstal od stolu i spojrzal na zegarek - Danielle na mnie czeka, LOu chodz ! Zapomniales o Eleanor ?
-Lou a ty gdzie ? - Hazza rowniez wstal od stolu obruszony.
-Do Elki, a co ci sie wydaje ?
-Znow mnie zostawiasz kocie ? - odpowiedzial mu na pytanie pytaniem. Wszystko obserwowalam, a NIall doslownie wygladal jakby zaraz mial wybuchnac glosnym smiechem, jednak ja go powstrzymalam sama chichoczac pod nosem. Cala niby klotnia Larrego to istny komedio-dramat.
-Tak kocie. Nie czaisz ze brakuje mi mojej kocicy ?
-Ale ja zostane saam ! Jak mozesz ? Jak mozesz ja sie pytam !?
-Mrauu... Jakis ty dziki. - Lou oblizal namietnie wargi.
-Ja wieem. Ale ten nasz bromans nie wytrzyma dlugo.
-Ej no kto wymyslil Larrego ? Ja nie.
-Larry Stylinson to nasze wspolne dzielo ! Chyba nie chcesz mi wmowic ze mnie nie kochasz !
Sama nie  uwierzylam w to co slysze, ale juz dawno wiedzialam o Larrym, to normalka jak dla mnie, ale... Ja chodzilam z bi-seksualnym chlopakiem, z jednej srony to mi nie przeszkadza ale zawsze cos kaze mi sie temu dziwic. Wiem o Niamie, Zarrym, Larrym, Ziamie i tak dalej. Niall tez ma bromanse, a ja ? Ja mam romans. To chyba wystarczy puki co. A co do calej tej klotni, oni zachowywali sie jak stare malzenstwo, a Hazza Stylezza oczywiscie sie bulwersuje. Dalej nie sluchalam nawet tej calej klotni, az uslyszalam koniec:
-...i wlasnie dlatego Haroldzie, nie masz prawa mi wmawiac ze kocham Eli bardziej, bo kocham was obojgu identycznie, jednak ciebie jak brata i pojmij to.
Uff... Odetchnelam, bo Harry tylko usmiechnal sie i to byl znak, ze juz jest okey. Atmosfera nie powiem byla napieta, ale juz koniec afery.
-Niall, a my to chyba nie mamy nazwy. Co powiesz na Nori ?
-Nori brzmi tak samo wspaniale jak wszystko co wymyslisz kochanie.
-Oh...Czyli moze byc ?
-Jasne. - Niall pocalowal mnie prosto w dziubek - Mrauu... Masz swietne cialo.
-Serio ?
-Mhm, kochanie mi sie wszystko w tobie podoba.
-Mam nadzieje. No to moze wroce do blond wlosow ?
-Blond ? Lepiej nie. Bedziesz zalowac.
-I wlasnie dlatego przefarbowalam sie na wisnie.
-Dobra decyzja. - pokazal kciuk do gory. NIm sie obejrzalam nikogo nie bylo wokol nas. Nawet Hazzy, zmyli gdzies. Ze Liam i Louis poszli to wiem, ale gdzie Zayn i lokers ? Podejrzane. Mniejsza.
   Niall otworzyl lodowke i wyjal mleko w duzej butelce.
-Niall jestem w ciazy. - wypalilam. Mleko wypadlo mu z reki i zrobil ogromne oczy. Stal tak w bezruchu jakies pare sekund az wybuchnelam smiechem - No co ty, zartuje.
-Bardzo smieszne. - zrobil obrazona mine - Juz sie balem za naprawde jestes.
-A co bys wtedy zrobil ?
-No nie wiem, moze bym byl szczesliwy, ale niewykluczone ze tylko, bo bylbym zdziwony i zszokowany w jednym. Jeslibys nic nie powiedziala bym byl zly.
-To dobrze. Ja mam jeszcze lata, nie moge teraz tego robic. To by bylo nienormalne.
-Przeciez wiem. I zobacz, az mi ukochane mleko wypadlo z reki.
-Niezdara. - mruknelam. Horanek wyjal telefon i wlaczyl jakas piosenke, o niee...! Oszalal do reszty, puscil Justina Biebera One Time. Nie ze cos do JB mialam, ale... Po prostu nie lubilam tego gwiazdora, nie przemawial do mnie. COs czulam ze zaraz sie z nim pokloce, afera gotowa.
-Niall ! Wylacz te piosenke... Nie lubie Justina Biebera.
-Tori, teraz ci przeszkadza, a co ja mam powiedziec gdy ty na okraglo gadasz o Yankeesach, ogladasz ich na okroglo, no wiesz, w sumie to tez mi przeszkadza.
-Ty nigdy mi nic nie mowisz o tym. - podnioslam nieco ton glosu. Tak jak przewidzialam, bedzie ostro.
-Jestem wielkim fanem Biebera i dobrze o tym wiesz, a poza tym to moj dom i moge sluchac czego chce.
Zamilczalam. Juz nie mialam co odpowiedziec. Troche sie poczulam urazona i nawet nie wiem z jakiego powodu. Probowalam uciec od tematu.
-Niewazne. Sluchaj sobie czego chcesz, ja... Ja sie nie wtracam.
-No ja mysle. - odpowiedzial to bardzo niedbale, ale ja tylko przerwrocilam oczami i odeszlam poszukac Hazzy, bo jak podejrzewalam, jest u siebie. Znalam juz chyba kazdy zakamarek tego pokoju. Niall nawet nie zauwazyl jak wyszlam, pewnie bardziej byl zainteresowany robieniem sobie pizzy. Niech spada, pozniej bede sie martwic co mu powiem. Z Harrym lepiej sie dogadywalam i umialam z nim pogadac o wszystkim. O ile on mnie teraz nie odepchnie, bo czasem nie ma on humoru. Mozna by stwierdzic ze po ostatniej sytuacji powinien miec mieszany humorek, zupelnie jak ja teraz.
      Zapukalam do jego drzwi, nie uzyskalam zadnej odpowiedzi. Moze go tam nie bylo ? Hm... Postanowilam ze wejde bez dodatkowego pukania. Otworzylam drzwi i co zobaczylam ? Nic, jego tam nie bylo, tak tez myslalam. Nie bylam wcibska, ale... Moja uwage przykula jakas zmietolona kartka lezaca na jego lozku. No nie, ciekawosc mnie zezarla, musialam przeczytac to co na niej bylo. Przymknelam lekko drzwi i usiadlam na lozku czytajac owa "wiadomosc". Niezbyt bylo to dla mnie zrozumiale bo pismo mial okropne. Wciagnelo mnie to, bo bylo to o jakiejs dziewczynie. Dla ciekawskich przedstawie tresc:

"Wszystko jest juz skonczone. Ona mnie nie kocha, tak sie staralem zeby zwrocila na mnie uwage, jednak ona juz kogos ma. Ciagle tylko o niej mysle, ale ona woli tylko przyjazn. Jestem zgubiony. Co zrobic zeby bylo inaczej ? Jedyne to moge sie powiesic, nigdy nie bedzie tak jak pragnalem od poczatku. Odnalazlem moja ksiezniczke, zeby ja stracic. Bylem z nia i sie poswiecilem dla najlepszego przyjaciela, ktorego nie opuscil bym nigdy. Jednak czasem mi sie wydaje ze on nie jest do konca ze mna szczery jak opowiada o niej i nim...."
Nie przeczytalam dalszej czesci bo ktos mi przerwal swoimi slowami:
-Pomoc ci czegos znalezc ? - odwrocilam sie wytracajac sobie z dloni kartke. Moja "pusta" twarz mowila teraz za siebie. BYlam zla ze pozwolilam sie poniesc tej nie okielznanej ciekawosci. Patrzyl on na mnie swoimi zielonymi oczami nieco ze zloscia, jednak krylo sie z nich cos takiego co nie da sie opisac, taka... Hm... Chec zabicia mnie. Doslowna kompromitacja.
-Przepraszam, ja... Ja nie powinnam byla tu wchodzic, ale...
-Czytalas wszystko ? - przerwal mi.
-Nie do konca.
-Ciekawska jestes, ale teraz pozwol ze cos ci powiem. To wszystko o moich przemysleniach, to... To o tobie, mnie i Niallu. Teraz wiesz przynajmniej co czuje.
-Ja nie wiedzialam.
-Teraz wiesz. Nie chcialem tego mowic, bo zabrzmialo by to dziwne.
-Nie, nie zabrzmialo by dziwnie. Zabrzmialo by szczerze. Ale ja kocham Nialla, ile razy mam ci to powtarzac ? Ciebie tez, nawet bardzo, ale juz nie tak bardzo jak Nialla.
-Rozumiem cie, ja to naprawde wszystko rozumiem. Ale... Czasem warto wiedziec cos a nie byc oklamywanym przez cale zycie. Zaufaj mi, tak jest lepiej.
-Nie jest to bolesna prawda, ja to wiedzialam. Ale poruszylo mnie to, ze ty nadal mnie kochasz juz tak bardziej. Z toba czuje sie dobrze, ale... To juz nie jest cos jak milosc, to takie inne uczucie. Taka sympatia, ty wiesz... Ty rozumiesz do czego zmierzam, prawda ?
-Nie jestem glupi, tak. Ogarniam wszystko co mi probujesz wytlumaczyc, ale... Tak, czasem chcialbym ci powiedziec ze cie kocham, ze chce z toba byc ale juz nie moge.
-Przeciez to logiczne ze juz to co sie stalo sie nieodstanie. Koniec, kaplica. Obchodzi cie w ogole fakt ze kocham cie jak przyjaciela czy nie za bardzo ?
-Dociera to do mnie, tak obchodzi, ale czy ty masz pojecie co sie dzieje pomiedzy nami ?
-No wiesz, nie zbyt.
-Dzieje sie cos niewykrywalnego, ty wiesz co sie dzieje i nie udawaj glupiej.
-Nie udaje glupiej, ja naprawde nie wiem. Tak trudno to zalapac ?
-Wielu rzeczy jeszcze nie zlapiesz, Tori. Ale... Ja juz nie wytrzymuje tego, nie wytrzymuje tej naszej patologicznej milosci.
-Patologicznej ? Nie rozumiem teraz. Sugerujesz ze...
-Nie, ja nic nie sugeruje. - znow mi przerwal - Mysle inaczej i robie inaczej. Z czasem ci powiem czego jeszcze nie wiesz.
-Nie, mow mi teraz. Masz okazje puki jeszcze nie mam na ciebie nerwow.
-Nie moge, nie jestes gotowa.
-Na co znow nie jestem gotowa ? Cos ty taki tajemniczy ? Ukrywasz tylko przede mna wszystko i nic wiecej. Traktujesz mnie po czesci jak dziecko. O co chodzi ?  Oswiec mnie.
-Nie moge, zrozum.
-Dobra, to sobie nie mow, ale ja nie bede cie pozniej sluchac. Spadam, pa ! - wepchalam mu te kartke do rak i wyszlam z pokoju. Chwycilam torebke i wyszlam nie zauwazalnie z mieszkania. Nawet nikt mnie nie gonil. Niall pewnie tez nie zauwazyl, woli jedzenie niz rozwazywanie moich problemow. Jednak... Gdy szlam do domu spotkalo mnie nieszczescie. Przechodzac przez ulice nie zauwazylam nadjezdzajacego samochodu osobowego i... Wpadlam pod kola, na dodatek pojazd jechal z duza predkoscia. Odepchalo mnie z sily uderzenia na bok. Upadlam na jezdnie i stracilam przytomnosc. Jeszcze tylko uslyszalam trzask zamykanych drzwi i jakies krzyki. Koniec, juz wtedy czulam ze jestem na krancu zycia. Jakby pomiedzy zyciem a smiercia.


______________________________________________________

Mam nadzieje ze rozdzial sie spodobal i bedziecie komtowac, bo wasza opinia dla mnie naj, naj, naaj wazniejsza. Papatson ;***

poniedziałek, 23 lipca 2012

17. I'm ill ! No, just Enjoy, baby...

Hejka ludzie. Nie staracie sie z komciami. Directionerki moje kochane, prosze was, czy te rozdzialy sa az takie beznadziejne ze sa najwyzej 5 komentarzy ? Oh please, to jest impossible < 3 Jakie ja mam pisac rozdzialy zeby bylo coraz wiecej czytelnikow ? Hm ? Bo juz nie wiem. Staram sie jak moge ;***
______________________________________________________

Ocknelam sie i co zobaczylam ? Trudno to opisac, obraz mialam w sumie zamazany, slyszalam tylko stlumione krzyki.
-Tori ! Tori ! Zyjesz ? Odezwij sie !
-Otworz oczy !
-Jakis znak ! Daj jakas oznake zycia !
Glosy te narastaly i od razu uslyszalam je najglosniej jak sie dalo. Znow pech, a moich odczuc chyba nie da sie opisac. Otworzylam paczalki szerzej. Znow tylko biel i czern. Na dodatek cos szczypalo mnie po brwi, a z nosa wyplywala... Wydaje mi sie ze krew. Nic, nie mialam durnych nerdow, wiec nic szczegolnego nie dalo sie zauwazyc. Jedynie piec, tak piec twarzy. Czy to chlopaki ? Nie bylam pewna, zwlaszcza ze widzialam wszystko niewyraznie. Przez okolo 30 sekund czulam ze brakuje mi powietrza, nagle odsapnelam gleboko powietrzem, jakby ktos tchnal nim w moje pluca. I moglam oddychac normalnie. Probowalam sie podniesc, nic z tego, bylam za bardzo oslabiona, a rece trzesly mi sie jak nie wiem... Galaretka.
       Ktos mi pomogl przy wstawianiu, wydaje mi sie ze... Liam. Z tylu podtrzymal mnie Harry i zaprowadzili wszyscy na kanape. Tam znow zakolowalo mi sie w glowie, jednak na chwile. Odkaszlnelam i spojrzalam po nich. Do ust natychmiast dostala mi sie krew, wyplulam ja, nie wiem na kogo, ale nic innego nie moglam zrobic.
-Oj nie za dobrze to wyglada. - uslyszalam glos Zayna.
-A... Jak... Jak m-ma to wygladac ? - spytalam mdlym tonem - I tak w ogole co ma zle wygladac ?
-Nic,nic. Jestes troszke pokrwawiona, ale to nic. - uspokajal mnie Niall, zlapalam go za reke. Totalnie nie wiedzialam co jest przyczyna calego teg omdlenia. Przeciez do czasu robilo mi sie dobrze, a teraz taki nieszczesny pech.
-Biegne po apteczke. - zawolal Harry i pobiegl gdzies. Zostalam z Niallem, Louisem, Zaynem i Liamem. Kompletna cisza. Nie odzywalam sie ani ja ani oni.
-Jak sie czujesz ? - spytal Lou.
-Nie za dobrze.
-Potrzebujesz moze czegos ? - dodal Liam.
-Przynies wode. - odparl za mnie Zayn.
-Juz, juz. - i kolejny zwial.
-Jak w ogole do tego doszlo, Tori ? - spytal znow Liam.
-Nie mam pojecia, stalam sobie na decku (taras) i... Nagle bam ! O ziemie, zakrecilo mnie sie w glowie i film mi sie urwal.
-Jestes na cos chora ?
-Nie wiem, nie bylam jeszcze u lekarza odkad tu jestem.
-Moze masz goraczke. - dotknal mojego czola - Wow, rozpalone.
-Marsz do lozka ! - nakazal Niall i razem z chlopakami pomogli mi dojsc do lozka. Nawet nie mialam sily sie sprzeciwiac, tylko zrobilam to o co prosili. Zayn wcisnal mi do buzi termometr, Niall przykryl kocem, a Liam gdzies zawedrowal. Po chwili wrocil Harry i zaczal tamowac krew z mojego nosa. Od razu po jego dotyku pomoglo.
-Niall, glowa mnie boli.
-Wiec... ?
-Zawsze jak mnie cos bolalo, mama calowala mnie w to miejsce. - usmiechnelam sie i nim zdazylam cokolwiek wiecej powiedziec wszyscy sie na mnie rzucili z calowaniem po czole, glowie i nie wiem po czym jeszcze. Na dworze oczywiscie deszcz, wybaczcie ze tak wyskakuje z pogoda w srodku, ale to tez wazne. \
         Hazza wykonal proste kroki, jednakowoz nie mijalo sie to z celem, bo to co robil bardzo skutkowalo. Po wykonanym zabiegu od razu zaczal sie domowy szpital i pytania typu: czy potrzebujesz czegos ? brakuje ci czegos ? jak sie czujesz ? Moze chcesz cos zjesc? Na co masz ochote itd. Kiedys moglo mnie to denerwowac, ale teraz jest wrecz przeciwnie. Martwia sie. Kocham ich za to kim sa i za to co dla mnie robia. Gdyby nie oni pewnie dawno bym juz byla w klopocie zyciowym. To oni w koncu wyciagneli mnie z tego dolka psychicznego, sa, byli i zawsze beda dla mnie rodzina. A Niall... On jest kims kogo kocham najmocniej na swiecie i nie zamienilabym na kogos innego. Zwlaszcza ze to on jest tym jednym jedynym ktory wie czego chce, wie czego mi brakuje. Wie co jest dla mnie dobre. To wszystko dzieje sie tak szybko, czasem nawet nie mam wplywu na owe przypadki, bo takie jest zycie. Bywalo pomiedzy nami roznie, ale... W gruncie rzeczy zawsze wracalismy do siebie. Bo taka rola zakochanych ludzi.
        Chlopcy zrobili obiad, a ja oczywiscie cale popoludnie musialam siedziec w lozku. Lou powiadomil Eli i reszte ze zostaje u nich na troche, dopuki moj stan sie nie polepszy. Tak wiec zostalo mi tylko zdrowiec w spokoju przed kompem. Chcialam sie wymknac i ubrac, ale za kazdym razem ktos mnie zatrzymywal i sila wnosil spowrotem do lozka. Takimi ktosiami okazali sie miedzy innymi Hazza i Nialler, ktorzy za nogi i za rece wynosili mnie spowrotem na miejsce.
-No wiecie co ? - spytalam gdy po raz kolejny wnosili mnie do lozka.
-Masz lezec, bo nie wyzdrowiejesz.
-To grozba ?
-Raczej prosba.
-Albo kazanie.
-I to i to. Prosze, czy tak trudno wszystko pojac ? - spytal Niall.
-Leze w tym lozku juz siodma godzine, ile mozna ? Juz czuje sie lepiej, zobacz na termometr, no zobacz. - wyjelam z buzi urzadzenie i pokazalam mu wskaznik.
-Ty smiesz jeszcze mowic ze jest w porzadku ? Zobacz, trzydziesci stopni goraczki. - ten znow mi wcisnal go do buzi. Puscilam focha, jednak tylko na piec minut, bo dluzej nie potrafilam.
-No co ja mam robic hm ? Jedyne co moge robic, to siedziec w necie.
-Wlacz telewizor.
-Niall... Harry no wezcie, prosze was. Nie potrafie tak siedziec, jutro musze isc do pracy i w ogole.
-Twoje zdrowie rowniez jest wazne czyz nie ?
-Masz racje, Haroldzie ale praca tez !
Hazza pewnie slyszac to co powiedzialam, nie mial argumentu zeby sie sprzeciwic. I dobrze, bo mialam racje. Niall nadal przy mnie trwajac o czyms myslal. Powoli robilo sie to meczace, nie tyle co zalamujace. CO moglam zrobic ? Oni tak sie troszczyli o moje zdrowie. W zasadzie bardzo to slodkie, jednakze nie moge ciagle byc pod ich opieka.
      NIall  i Hazza nadal milczeli. Chyba powinnam cos powiedziec lub zrobic, bo nie wyobrazalam sobie tego tak. Moze ich czyms urazilam ? Nie wiem. NIe chcialam byc niemila, po prostu powiedzialam to co mialam na mysli, jednak oni nie zalapali o co chodzi. Hm... Nie wytrzymalam i przerwalam te grobowa cisze.
-Niallerek, czemu nic nie mowisz ?
-Mysle.
-O czym ?
-O tobie.
Znow zamilklam. Zastanawiajac sie co dalej powiedziec wyprzedzil  mnie Styles.
-Myslimy o tobie codziennie. - oznajmil i po raz pierwszy zauwazylam w jego oczetach niezrozumialy blysk, oczy swiecily mu niczym pochodnie. Gdyby to nie mialo sensu, powiedzialabym mu to, jednakowoz to mialo zawily sens, ktorego nie rozumialam. Mysla o mnie ? Przeciez maja swoje sprawy. Nadal nawet nie rozumiem tego, ze posrod wszystkich dziewczyn to ja bylam ta jedyna. Jak to mozliwe ? Ciagle cos kazalo mi sie tym zajac. Jakbym umarla oni by cierpieli, jak sam mi Horan kiedys to powiedzial. Ale czy ja jestem tego warta ? Raczej nie. Kto by pomyslal ze taka prostaczka z Opola kiedykolwiek zaprzyjazni sie z popularnym One Direction. Moglam tylko o tym marzyc.
     Znow cisza, w koncu daly mi ich slowa do myslenia, ze jestem dla nich wazna. Nie wiem co czuja, szkoda. Pewnie nie byloby niespodzianek. To Niall stwierdzi ze mnie kocha, to Harry. Czuje sie niezrecznie, taka jestem rozdarta i nie wiem co zrobic. Nie rozdwoje sie. Chodzilam z jednym, teraz jestem z drugim. To jest przeciez banal. Jak mozna byc takim glupim i nie zauwazyc ze Hazze to meczy. Bezsens. No ba ! Wiem co czuje do obojgu i nikt mi inaczej nie udowodni, ale czesto nachodzi mnie mysl ze nie jestem wystarczajaca dla nich.  Moje dumanie cos przerwalo. To znow Niall. Przytulil mnie najmocniej chyba jak potrafil.
-Ja cie strasznie mocno kocham i nie pozwole zeby ktokolwiek skrzywdzil cie. - szepnal. Tak, znow poczulam zycie. Od razu te slowa mnie wsparly. Pewnie powiedzial to zeby dodac mi otuchy i pewnosci siebie.
-Ja ciebie tez. Chodzcie oboje, chce was przytulic, bo te koce nie daja mi tak wielkiego ciepla jak wasze ramiona. - rozlozylam rece i sie grupowo przytulismy. Harry sciskal najmocniej jak sie da, no i o to chodzilo. Tego sie nie spodziewalam, ale jestem niezmiernie zadowolona ze wyszlo bokiem i na dobre.
                                                           ~~~
Minely juz dwie godziny, ja siedzialam w lozku i nic nie robilam. Chlopaki cos robili w pokoju, a ja ? Ja sama siedzialam i jak mowilam, nic a nic nie robilam. W koncu musialam isc za potrzeba, wiec wstalam i podciagnelam za duze spodnie Hazzy po czym ruszylam do toalety. Ledwo co przeszlam przez korytarz, bo co chwila opadalam na sciany. Po prostu bylam slaba a nogi mi miekly jak wata. Ledwo co otworzylam drzwi, zrobilam to co trzeba i chwycilam mydlo w szklanej butelce, jednak... Moja slaba reka nie mogla tego uniesc i spadlo na ziemie tluczac sie przy tym w drobny mak. Od razu zbieglo sie towarzystwo.
-Tori ! - uslyszalam Nialla, ktory jako pierwszy wpadl do lazienki. Za nim przyszli pozostali z twarzami jakby sie pozar zdarzyl.
-Przepraszam, mam slabe rece. Nie mam sily nawet isc.
-Nic sie nie stalo, spokojnie. Wracaj do lozka a my to posprzatamy. - oznajmil Liam, ktory razem z Zaynem zaczeli po mnie sprzatac. Glupio mi sie zrobilo, ale przeciez to nie byla moja wina, tylko moich rak. Wrocilam do pokoju z pomoca Nialla. Nie widzialam powodu dla ktorego powinien to robic, ale skoro chcial to przeciez nie moglam odmowic.
-Na co ty mozesz byc chora ? - spytal gdy polozylam sie spowrotem do lozka. Przykryl mnie w dodatku dwoma kocami.
-Nie mam zielonego pojecia, ale... Niall zimno mi.
-Lezysz pod dwoma kocami i jedna narzuta. Boze... Tori, co ci jest ? Blada jestes, nie wygladasz dobrze.
-Nic nie poradze, nie wiem w ogole jak moglo do tego wszystkiego dojsc. Przeciez bylam wczoraj zdrowa, moze... Hm... No naprawde nie przypominam sobie zebym robila cokolwiek co moglo mnie do takiego stanu dopuscic, w rzeczy samej nie moglam nic takiego zrobic, bo ciagle sie pilnowalam.
-Ah... I co teraz ? Ja SIE tak o ciebie martwie, wszyscy sie martwimy. Moze to moja wina.
-Nawet o tym nie mysl. Nie brales w niczym udzialu wiec nie klam.
-No nie wieeem, ale wiesz, w sumie mozna zalozyc ze to ja cie nie przypilnowalem. O czyms nie wiem ? Moze cos sie stalo ?
-No wlasnie, stalo sie, ale ty nie... Nie wiem czy powinienes o tym wiedziec, ale...
-No ? Powiedz mi co sie dzieje.
-Wczoraj gadalam z Klemensem, zadzwonil do mnie i oznajmil ze uciekl, w zasadzie juz to mnie nie zdziwilo, to przeciez normalne, ale...Szczerze mowiac bylam tym tak zalamana, ze wygarnelam mu wszystko, nazwalam go idiota i sie rozlaczylam. Stwierdzilam, ze nie jest godzien mojego zauf... - i urwalam, bo Niall przestal mnie sluchac.
-Niall, czy ty mnie w ogole sluchasz ? - spytalam po chwili jego nieuwagi.
-A tak ,tak, ale...
-Ale co ?
-Czekaj, zaraz wracam.
I wybiegl. Znow. No BOze... Nawet nigdy z nim nie moge pogadac. Czekalam na niego pare minut, az spanie wzielo mnie cala. Zasnelam.

*****

Obudzilo mnie szturchanie w moje ramie. Lekko co otworzylam powieki jak cos mi w uszach zadudnilo. Termometr wypadl mi z buzi, ale ktos wcisnal mi go nagle spowrotem do buzi.
-Nawet sie wyspac czlowiekowi nie dadza. Po czorta mnie budzisz... - przerwalam, zeby wypowiedziec imie tego truciciela i okazalo sie ze to tym razem nie byl zaden z chlopakow. Jakis mezczyzna ze sluchawkami medycznymi na szyi. Ogarnelam ze jest to lekarz - KIm pan jest ? - spytalam dla pewnosci.
-Lekarzem, twoi przyjaciele mnie wezwali. Jest pani w dobrym stanie, ale musi pani jeszcze chwile przesiedziec w cieplym lozku, ma pani wysoka temperatre. - "Zadna nowosc" pomyslalam.
-Jasne, ale co jest przyczyna ?
-Em... Tego jeszcze nie stwierdzilem. Rzecz jasna jestesmy w trakcie wykrywania diagnozy. - nie sluchalam jego dalszej paplaniny, bo spojrzalam w drugi plan, ta, chlopaki stali i sluchali. Jedynie udalo mi sie zwrocic uwage Harrego. Spojrzal na mnie, a ja dalam mu do zrozumienia po minie, ze niepotrzebnie wzywali lekarza. Jednak on tylko zachichotal pod nosem i sluchal tego co mowil idiota w bialym fartuchu. Mezczyzna skonczyl gadac, ale wyciagnal ze swojej magicznej teczki jakis przedmiot wygladajacy jak lyzka.
-Prosze otowrzyc usta. - nakazal. Jednak ja pokrecilam glowa przeczaco i zagryzlam usta.
-Tori rob co mowi lekarz. - Liam wyraznie podenerwowany moim zachowaniem zrobil sie bardziej powazniejszy niz wczesniej. Znow pokrecilam glowa na "nie".
-Ja wiem jak ja zmusic. - zakomunikowal Niall i odkryl mnie szybkim ruchem, po czym zaczal mnie gilgotac po brzuchu. Natychmiast rozesmialam sie i otowrzylam usta, a lekarz skorzystal z okazji zeby wsadzic mi to cos do buzi. Wyjal latarynke i zaswiecil w nia. Dlugo ogladal cos, az wyjal drewniane narzedzie i schowal spowrotem do teczki.
-No, to by bylo na tyle. - zakonczyl.
-Czyli co z nia ? - dopytywal Louis.
-Wysoka temperatura, jednak... Nie wiemy czy to nie jest cos gorszego. W zyciu nie spotkalem sie z czyms takim, z takim przypadkiem, a pracuje w tym zawodzie juz dobre dwadziescia lat.
-A sam pan ile ma ? Sto dwadziescia ?
-Nie skomentuje tego. - prychnal - Prosze sie wstawic do przychodni jak tylko pani zbierze sily. Do widzenia. - pozegnal sie i wyszedl. Nie powiem, troche sie przerazilam tym co powiedzial, a najbardziej utkwily mi w pamieci slowa: "W zyciu nie spotkalem sie z czyms takim, z takim przypadkiem...". Mialam pewnie przekomiczna mine, ale naprawde sie balam.
-Glupi lekarz. - przeklnal Niall pod nosem i dodal jeszcze cos od siebie, jednakowoz ocenzuruje to.
-Co sie dzieje ? - spytalam zupelnie zdeozrientowana - Skoro moj przypadek jest dla nich nowoscia, to co w zwiazku z tym ze mna sie dzieje? Czy ja umre ?
-Nie, nie mysl tak nawet. Bedzie dobrze, obiecuje. - Liam jedyny zawsze potrafi mnie wesprzec dostatecznie, on znajdzie lek na wszystko. Wszyscy usiedli wokol mnie i mnie przytulili. Jak milo, jednak to mi wcale nie pomoglo w odnalezieniu sie.
-Ale... Slyszeliscie ? Ja sie tak boje... - powiedzialam prawie ze lzami w oczach. Nie uronilam lzy, pozwolilam im powolnie splywac po mojej zimnej, bladej twarzy. Schowalam ja w dloniach i zaczelam glosno plakac nie zwazajac na nikogo wokol. Znow poczulam ten mily dotyk, to uczucie ciepla i bezpieczenstwa. Liam "posmeral" mnie po ramieniu, a reszta sciskali jak cholera. Po chwili zaczeli cos nucic. Ja nadal plakalam i nie podnosilam glowy do gory. Po krotkim momencie zalapalam ze byl to ich jeden z debiutanskich hitow, "Moments" , moja ulubiona piosenka. Przypomnialo mi sie wszystko, od poczatku do konca. Zapomnialam o wszystkim, teraz liczyla sie tylko ta chwila. Niall spiewajac swoja zwrotke pogladzil mnie delikatnie po twarzy dlonia i otarl palcem samotna lze splywajaca po moim poliku. Nagle poczulam ze odplywam i zaczelam krzyczec w nieboglosy. Dostalam czyms w ramie i jakbym obudzila sie z jakiego transu. Znow otworzylam oczy. No tak, to byl sen. Ktos trzymal mnie mocno za ramiona i co chwilka potrzasal.
-Tori spokojnie, juz dobrze. To byl tylko zly sen. - uslyszalam. Spojrzalam w strone tej osoby. No tak, Niall.
-Niall ? - spytalam.
-Nie, Swiety Mikolaj. - zamilczalam, a on wybuchnal smiechem - No jasne ze ja. - powiedzial przez lzy spowodowane smiechem.
-Nie smiej sie. - powiedzialam i zaraz sama zaczelam sie smiac ze swojej glupoty.
-Jakas ty slodziutka. - powiedzial.
-Nie wolno klamac.
-Stwierdzam fakty. - podrapal sie po brodzie - Jak sie czujesz ?
-Teraz ogolnie bardzo dobrze, spanie dobrze mi zrobilo.
-Swietnie, dasz rade w koncu wstac z lozka ?
-Raczej tak.
-No to sprobujmy.
-Okey. - jak zaplanowalam, tak zrobilam. Powoli wygramolilam sie z lozka Harrego, jeszcze Niall podtrzymujacy mnie pomogl mi zejsc po schodach. W salonie Louis i Hazza oczywiscie bili sie poduszkami, a Zayn i Liam robili cos w kuchni. Irlandczyk posadzil mnie na krzesle, a ja pelnia zycia zjadlam to co mi zaserwowali. Gadalismy jakis czas, az pozniej musialam sie ubrac. Zalozylam to i jeszcze chlopaki nalegali zebym zostala. Oczywiscie sie zgodzilam, w koncu oni tak sie mna opiekowali, juz mi lepiej. Jasne ze zostalam.
-Jakie to szczescie miec taka wyjatkowa dziewczyne. - powiedzial Niall i zaczal mnie calowac po szyi - Moze chodzmy w inne miejsce ? - spytal przerywajac te wspaniala chwile.
-Okey. - zgodzilam sie, jednak z lekkim zawstydzeniem. Poszlam z nim za reke do jego pokoju. Tam chlopak znow zaczal mnie calowac po szyi. W koncu wyladowalismy na lozku, jednak nadal w ubraniach. Niall chyba wiedzial ze to moj PIERWSZY RAZ i nie przeginal za bardzo. Delikatnie i subtelnie skladal pocalunki na moich ustach.
-Wszystko dobrze ? - spytal.
-Tak, jasne, ale czy to nie za szybko ?
-Hm... Dla ciebie tak ?
-Troszeczke. Wybacz, ale sie krepuje. Nie ze nie bylo milo, ale to jakies niezreczne.
-Czyli... Mam czekac na odpowiednia chwile ?
-Jesli ci to nie przeszkadza.
-W zadnym wypadku. Jasne ze poczekam. Dla ciebie jestem w stanie zrobic wszystko.
-Naprawde ?
-Naturalnie. Gdyby tak nie bylo pewnie nie bylibysmy razem.
-Wiesz Niall, ty sie nieco zmieniles od ostatnich dni.
-Serio ?
-Mhm. Ale na lepsze.
-Ty tez sie zmienilas. Jestes piekniejsza jak bylas.
-Zartujesz sobie ?
-Nie. Z takich rzeczy nie zartuje.
-Taa, jaasnee... Ktos tu klamie.
-Czemu tak twierdzisz ?
-NIall,  nie jestem piekna.
-Jestes, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
-Nie nie nie.
-Tak tak tak.
-Nie-e. Zmyslasz.
-Wcale nie.
-Mam ci ufac ?
-DObrze by bylo. - usmiechnal sie zadziornie po czym juz zrobil dziubek i chcial mnie pocalowac gdy ktos nam wpadl do pokoju. Byl to Liam.
-O widze ze przeszkodzilem.
-Liam... Get out ! Wynocha! - zawolal Niall i ten od razu sie cofnal. Pozniej znow nam przeszkodzil Harry, na koncu Zayn.
-Oh come on, chlopaki. Co ty na to powiesz Tori ? - spytal za ostatnim razem.
-A ja na to: Vas Hapenin ?! - Niall jAK ZWYKLE wybuchnal przerazliwie glupkowatym smiechem, a Zayn mu zawtorwal.
-Ah te nasze wyglupy. - westchnelam gdy blondas ledwo co zatrzymywal smiech - Chlopaku... Niall... Niall przestan sie smiac, ty Zayn tez. - jednak na te slowa on zaczal sie bardziej smiac. W koncu i mnie zarazili ze zaczelam sama smiac sie jak idiotka. Ojej. Ci  chlopcy, zawsze znajda czas na wyglupy. Wlasnie teego mi bylo trzeba. Porzadnej dawki optymizmu. Czulam ze to bedzie najlepsze, nowe zycie jakie kiedykolwiek moglam miec.

_________________________________________________

I jak rozdzial ?  W skali 1 do 10 oceniajcie. Zapowiadam tylko ze w nexcie bd sie duzo dzialo, oj duzo. Komentowac, bo nie bd nexta. Dobranoc ;***

Juz minely dwa lata od owstania zespolu !

Wiecie pewnie wszyscy, ze minelo juz az dwa lata od czasu kiedy chlopcy sa razem, w zwiazku z tym mam nadzieje ze kazdy bedzie nosil znaczek na ich czesc, wiecie pewnie o co chodzi, nie pokaze wam zdjecia bo nie moge. Jestem z nich dumna, a wy ? Doslownie nie wiem co by bylo gdyby nie One Direction, dzieki tym gosciom dzisiaj umiem wierzyc w marzenia, bo one sa jak gwiazdy, nie mozesz ich dotknac, ale jak tylko bedziesz sie staral bardzo mocno, to kiedys sie uda. Tak, to nie moje slowa. To Liama. Tak, tego Liama Payne. Powiem wam szczerze ze zawdzieczam im zycie w kolorowych barwach. Pewnie to zabrzmi dziwne ale kazdego dnia jak tylko spojrze na ich plakat, a mam w ich w pokoju na scianach miliony, to od razu mam lepszy humor i powracaja mi zarty. Tak wiec kazdy Directioner niech nosi ten magiczny znak na rece, zeby wiedzieli jak Polska bardzo ich kocha, mam racje ?

czwartek, 19 lipca 2012

16. Day without me? Nevermind

Macie tu foto Niallerka i Hazzy na dobranoc.♥
Kocham to foto ;***


Wyszłam z tej toalety nawet nie patrząc gdzie idę i na co włażę. Po prostu
Klemens tak mi zepsuł humor, że miałam ochotę się rozbeczeć. Miałam dość, zwyczajnie dość. No ale poradzić nic nie mogłam, że był takim kretynem. Nigdy nie zrozumie że mam kochającego mnie chłopaka Nialla i wzajemnie, ponieważ jest zakochany po uszy we mnie, ale ja miałam z nim taką miłosną jazdę, że już niechęć mnie bierze całą. Po co mi ktoś kto mnie zdradził? Do szczęścia na pewno nie. 
     Harry czekal tam gdzie obiecal, wiec tam tez ruszylam. Pomimo tego, ze serce walilo mi jak oszalale, postanowilam tego nie okazywac. Lokres popijal sobie shake, usadlam obok niego silac sie na usmiech.
-DLugo cie nie bylo, Tori. - powiedzial przerywajac picie.
-Lepiej nie pytaj.
-O co ? Nie mialem zamiaru.
-O to co sie stalo.
-A cos sie stalo zlego ?
-Nie, dlatego wlasnie... Co ja chcialam powiedziec? - przez chwiule zapomnialam o czym mowie, bo Hazza spojrzal jak na idiotke na mnie. W koncu doszlo do mnie, ze nie musze mu tego mowic.
-Juz niewazne. - zakonczylam rozmowe w prosty sposob. Harry wrocil do picia swojego napoju, az znow przerwal:
-Stalo sie cos, widze to. Powiedz.
-Nie, nie. Po co mam ci to mowic?
-Bo jestem przyjacielem, mi mozesz wszystko powiedziec.
-Niewazne.
-Nalegam.
-A ja odmawiam.
-Prosze. - zrobil maslane oczka. No dobra, powiem wam ze zmieklam na te spojrzenie. Zgodzilam sie, w koncu on moze mi pomoc. Opowiedzialam mu o calej rozmowie i o mojej przeszlosci zwiazanej z Klemensem, o ktorej nikt oprocz niego nie wie. Sluchal w ciszy, az w koncu sam sie odezwal:
-Co za gnoj. - mruknal.
-I wlasnie dlatego sie go boje teraz. Jeszcze dochodzi do tego wszystkiego Maciek. Trace zmysly, a wiesz jak mi serce teraz wali ? Jak mlot.
-Spokojnie, bedzie dobrze. Ja z nim pogadam.
-Ale... Ja nawet nie wiem gdzie on jest.
-Jak sie pokaZE TO DAM MU w ryj, chyba ze predzej Niall to zrobi, w koncu on cie mocno kocha, wiec watpie zeby to tak zostawil. Ja wiem i ty tez to wiesz, przy nas jest slaby.
-Obys mial racje. - westchnelam.
-To dla ciebie. - podsunal mi pod nos shake czeresniowy.
-Dla mnie ? Dziekuje. - wzielam lyk po czym znow zaczelam nad czyms myslec. W gruncie rzeczy powinnam dawno zapomniec o tym co sie stalo i zyc chwila. Po skonczonej gatce o niczym z Harrym tak jakos uplynela nam godzina i wrocilismy do chlopakow do domu, poniewaz zostawilam tam pare rzeczy. Od razu mowie, ze to nie byl zaden pretekst, tylko zwyczajny przypadek, poniewaz kilka ubran zostawilam w pokoju Nialla i juz tak zostalo. Tam czekala na mnie kolejna niemila niespodzianka. Horanka nie bylo, zbylo go gdzies. Mam nadzieje ze nie na dlugo, bo chcialam mu o wszystkim powiedziec.
\-Ej gdzie Niall ? - spytalam Zayna, ktory cos rysowal. On nawet nie podniosl glowy, tylko mruknal pod nosem.
-Mowil ze idzie do Tesco.
-Nie klam, on nie chodzi do Tesco. - spiorunowalam go wzrokiem jednak on nie mogl tego zauwazyc bo siedzial z nosem w kartkach. Podniosl glowe z zaklopotana mina, no a jak, od razu wiedzialam ze kryje tego nieznosnego przyglupa.
-Gdzie on jest ? - powtorzylam nieco glosniej.
-Dobra, powiem ci, ale on mnie zabije. Poszedl z Louisem i Liamem do klubu ze striptizem.
-Chyba oszalales ! - podnioslam glos - Ty nie z nimi ?
-Mialem go kryc.
-A to oszust. Zabije go jak wroci.
-Ale on jest dorosly, co jest zlego w tym ze poszedl sie zabawic ? - spytal naiwnie mulat. Zrobilam Face Palm i mialam ochote przywalic glowa o sciane.
-Boze, Zayn ty nic nie ogarniasz? Jak mu cos odbije to zacznie pic, palic i... Jakas laska go wezmie na taniec erotyczny czy cos. - powiedzialam. Opadly mi rece. - Do jakiego klubu pojechal ?
-Nie wiem, tego mi nie powiedzieli.
-Ale ma u mnie przesrane. - pisnelam siadajac na kanapie. Harry probowal mnie pocieszyc, jednak to wszystko nie dalo mi dlugo spokoju. Nastal wieczor, okolo godziny dziesiatej, postanowilam ze zabiore sie i wroce do Eleanor i Ady.
-A moze zostaniesz ? Jak Niall wroci to...
-To co ? - prychnelam.
-To z nim pogadasz. Zostan, prosze, bedzie fajnie.
-No jesli tak bardzo ci zalezy to okey. Ale tylko jedna noc.
-Zgoda. Chodz pokaze ci gdzie bedziesz spac.
-Mam nadzieje ze nie zaprowadzisz mnie do swojego pokoju. - zasmialam sie. Humor juz mi sie nieco poprawil, zapomnialam o wszystkim.
-To zle.
-Jak to ? - spytalam, ale nie uzyskalam odpowiedzi, bo Hazza otworzyl mi drzwi do tajemnczego pokoju. Na dodatek zczailam ze byl to jego pokoj.
-Bo oddam ci swoje lozko.
-Do reszty ci odbilo ? Ja moge spac nawet na podlodze.
-Nie ma mowy. Bez gadania, spisz tutaj.
-Ale...
-Bez ale. Zaslugujesz na to.
-Zasluguje na  takie poswiecenie ?
-Mhm. - przytaknal. No trudno, nie moglam sie z nim klocic, i tak bym nie wygrala. Harry zascielil mi lozko, nie jestem w stanie opisac tego pokoju, bo byl zaje..., zostawiam wam tylko wodze fantazji. Nie mialam w czym spac, ale loczek oczywiscie o wszystkim pomyslal. Dal mi swoja za duza koszulke i spodnie od pizamy. Na szczescie nie byly az tak duze, wiec bylo o niebo lepiej mi sie poruszac. Wykapalam sie, ogarnelam jakos i wygladalam porzaDNIE. Nie chcialo mi sie spac, dlatego Harry zaproponowal, ze obejrzymy film, Zayn oczywiscie poszedl spac z nas wszystkich najszybciej. Jednakowoz ogladajac ten film zasnelismy oboje z Haroldem okolo godziny drugiej w nocy.


****Ranem******

Obudzilo mnie glosne walenie do drzwi. Otowrzylam oczy i zobaczylam ten sam pokoj gdzie ogladalismy film na tv ! Fuck, a to oznacza ze zasnelam opierajac sie o Harrego. Rzeczywiscie, czulam ze leze na czyis kolanach. Podnioslam glowe i... Moje obawy okazaly sie prawidlowo prawdziwe, bo kolana te nalezaly do nikogo innego jak Harrego Stylesa. No coz, nieco niezrecznie, ale co miu tam. Przypadek i tyle. Bezszelestnie pognalam otworzyc, zeby nie obudzic go. Tak slodko wygladal gdy spal. Okey, koniec, bo zaraz bede fantazjowala o tym jak wyglada nago. Mialam nadzieje ze tym dobijaczem bedzie Liam, Louis i... Niall. Oj Niall, nie zyjesz juz. Jeszcze w drodze spojrzalam na zegarek, wow, juz po osmej, czyli zabalowali do najwyzszej miary. Otworzylam i co zobaczylam ? To co mialam nadzieje ze zobacze. Nialla i Louisa totalnie nawalonych, napici jak czort, a do tego Liam byl jedyny trzezwy. Jeden normalny.
-Tori ? - Niall zrobil mine typu WTF ?!.
-Tak, zdziwiony ? - spytalam z ironia w oczach. Tak, a kogo sie spodziewal? Swietego Mikojala ? Ale paranoja.
-Lekko tak.
-Gdzies ty byl ?
-W Tesco.
-Cala noc ? Daj spokoj, wiem gdzie byles. Zayn strzelil z ucha. Jak mogles mnie tak oklamac? Najpierw tweetcam co nie a pozniej nie chcialo ci sie na mnie czekac i poszles sobie zbijac laseczki, co ? Nie klam mnie w zywe oczy. A ty Liam taki madry i im nA TO pozwoliles.
-Teraz sie mnie uczepisz ?
-Tak ! Bo jestes za nich jak gdyby odpowiedzialni.
-Jestesmy dorosli, nie mozesz ciagle nim kierowac.
-Ja chce dla niego dobrze. Oczywiscie sama lubie chodzi na imprezy, ale do normalne kluby wybieram a nie takie ze striptizem. Co wy do cholery tam robiliscie ?
-Niall wypil pare drinkow, Louis kilka piw, ja ich pilnowalem. Nic sie nie dzialo, a Niall... Niall nic takiego nie robil.
-Moge ci zaufac ?
-Jak najbardziej.
-Dobra. Niall, nie rob tak wiecej.
-Przepraszam kochanie, wybaczysz mi ? - przytulil sie do mnie. Z mety czulam zapach alkoholu wydobywajacego sie z jego ust. Jednak to nie dalo mi sie we znaki, to normalka po melanzu.
-Jasne.
-Swietnie, a powiesz mi co ty tutaj robisz ? - no i wytlumaczenia przeszly na mnie.
-Nocowalam czekajac na swojego chlopaka uparcie i skrycie. - spiorunowalam go wzrokiem ruszajac znaczoca brwiami - Jesli mnie kochasz nie bedziesz zadawal zbednych pytan.
-Spoko, zamykamy temat.
-Mam nadzieje, bo ostatnio dzieje sie pomiedzy nami duzo dziwnych rzeczy.
-Dziwnych ? Co masz namysli ?
-Po co ja to powiedzialam ? - i znow zrobilam FacePalm - Nevermind (ang. nie wazne).
-To ubrania Harrego  ? - tym razem odezwal sie Boo Bear.
-Niee...
-Ej to moja bluzka ! - krzyknal Liam.
-No co ty zalujesz mi bluzki ? - powiedzialam obruszona.
-Bron Boze. Tylko uprzedzam ze smierdzi potem.
-Nie, bylo dobrze. Liam, ty cos trenujesz ? Masz wielkie miesnie. - momentalnie zmienilam temat gdy tylko spojrzalam na jego kaloryfer.
-Boks.
-Aa... To dlatego miales zlamany nos ?
-Zgadza sie, ale chodze tez na silke.
-Mrasnie.
-No dobra, dobra  chodzcie obudzic Zayna! - zawolal Harry. Pewnie slyszal wszystko i wstal.
-Okey, ale jak ? - dodal Lou.
-Ja wiem. -  usmiechnelam sie znaczaco. Poszlismy do jego pokoju, gdzie smacznie sobie spal Malik. Wzielam glosnik stojacy na szafce i postawilam tuz przed jego twarza. Wystarczylo nacisnac guzik na pilocie i wlaczyla by sie glosna rockowa muzyka. Zrobilam to i z glosnika wydobyl sie ostry dzwiek gitary elektrycznej. Nic, dalam glosniej  i co? Nic, koles jak spal tak spi nadal. Siegnelam po lepsze srodki.
-Niall, zapal papierosa i dmuchnij mu dymem prosto w twarz. - nakazalam Irlandczykowi. Jak prosilam, tak tez zrobil. Wzial fajeka i puscil dyma prosto na niego. Ten od razu sie obudzil.
-Oo... Chodz do tatusia. - zapiszczal i chcial go chwycic, ale Niall tylko mu pomachal nim przed oczami i zaczal sam palic. Jednak nie dlugo mu to sluzylo, bo wyrwalam go panu blond farbie i wyrzucilam przez okno.
-Ej, bede palil za oknem. - wzburzyl sie.
-Dla mnie Niall, dla mnie mozesz go palic nawet w dupie, ale nie w mojej obecnosci. Nie cierpie tego i dobrze o tym wiesz, a po drugie mam astme.
-Wiem, zapomnialem. Zgoda, rzucam.
-Dziekuje blondasku. A teraz, jesli pozwolicie, udam sie na taras.
-Mozemy z toba ?
-Nie Lou, ide sama.
-Okey, okey. Jak cos to jestesmy nadal aktualni.
-Dzieki za propozycje, napewno skorzystam.
Chcialam zostac sama i odspapnac swiezym powietrzem, jednak... Tam zaczelo mnie mdlic, kolowalo mi sie w glowie, na dodatek czulam jakbym miala zaraz umrzec. Opadlam na ziemie i... Film sie urwal.
____________________________________________________________
Mam nadzieje ze rozdzial fajny, bo mialam wielkie natchnienie. Papatki ; )