sobota, 28 kwietnia 2012

Sorry, że nie pisałam tak długo, no ale trzeba mieć wenę w końcu żeby coś napisać. Z nudów pościągałam pare śmiesznych gifów z naszymi boskimi wariatami.

Nialler (ciebie kotku najwięcej mam)











Louis (We love your gifs)







poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Alone again

)Ja was nie kapuję. : powiedziałam ze złością. Byłam tak zła że w pewnej chwili telefon wypadł mi z ręki.
)Spokojnie. Co cię ugryzło? : Niall zaczął się do mnie zbliżać.
)Nie wiem. : zalamentowałam i prawie z płaczem i wpadłam w jego objęcia. Właściwie to schowałam twarz w jego klatkę piersiową i zapłakałam. Sama nie wiedziałam co mnie napadło, że tak się zaczęłam wydzierać. Pewnie to wszystko przez tę samotność, byłam chora z tęsknoty. Rozpłakałam się jak dziecko. Było mi tak przykro, że tak się zachowałam. To nie im tylko mi powinno być w tej chwili przykro. )Tak mi przykro, jestem wiedźma, wieeem... Ale... Boże... Co ja robię ze swoim życiem? Tak mi przykro... : oderwałam się z jego uścisku i spojrzałam oczami przepełnionymi łzami. )Nie chciałam aby tak wyszło i wybacz że zamoczyłam ci bluzę, Niall... Ale to nie moja wina, uznaj że to tylko pot.
)Eee... W porządku, ale nie płacz...
)Właśnie, nie płacz, twoje łzy tylko mnie ranią, już ci to mówiłem. Nie obwiniaj się, nie jesteśmy źli na ciebie, masz prawo być zła.
)Nie mam prawa, Harry, żadnego.
Harry jak ogłuszony stanął nic nie mówiąc. Jego oczy były przepełnione poczuciem winy. Ale przecież... Ja... On nie powinien czuć się winny. To ja wyolbrzymiłam i tak mi było przykro.
)O nie, nie, Harry, przestań mnie zabijać tym wzrokiem! Będe ciebie miała na sumieniu jeśli nie przestaniesz.
)To moja wina... : powiedział w zamyśleniu.
)Nie, to nie twoja wina. To ja zawiniłam, zaczęłam wyolbrzymiać, wszystko przez to że za wami tęskniłam! Nie  bierz na siebie mojej winy. Przestań być takim smutnym, błagam, nie przeze mnie... : Harry był naprawdę przygnębiony i to przeze mnie, znów. Rzuciłam mu się na szyję ściskając. Chciałam by lepiej się poczuł.
)No proszę cię... Jeśli będziesz się obwiniać, to ja... Ja popełnię samobójstwo, nie chcę żyć z myślą, że wszystkich naokoło krzywdzę. : szepnęłam mu do ucha i wyswobodziłam z jego uścisku, aby przejść do kuchni i go nastraszyć że się zabiję nożem. To był jednyny sposób żeby nie czuł się winny. Ja będe udawać. Pobiegłam do kuchni, oni za mną, wyciągnęłam z szuflady ostry nóż i przystawiłam sobie do brzucha stając pod oknem. Pierwszy do pomieszczenia wpadł Niall, za nim Zayn a na końcu Harry. Stanęli jakby w ogniu, wystraszeni na maksa. Chciałam im dać kopa adrenaliny i stresu.
)Odłóż nóż... ! : krzyknął Niall stojąc nadal w miejscu. Był prawie przede mną, jakieś trzy kroki przede mną.
)Nie, jeśli Harry będzie smutny przeze mnie, to nie pozostawiacie mi wyboru. Nie boję się śmierci wcale a wcale.
)Anika, proszę, Jezu... Nie daj Boże, zaraz zrobisz sobie krzywdę i będzie karetka tu jechała. Proszę, odłóż nóż, podaj rękę... : Harry zaczął się zbliżać chcąc mi podać rękę. Miałam nadzieję że zrozumiał i przestanie się smucić, dlatego rzuciłam nóż za siebie i podałam mu rękę. Czułam się spełniona. On patrzył na mnie z przyjacielskim uśmiechem ja na niego również. Miałam nadzieję że więcej nie będe musiała tego wszystkiego odstawiać.
)Nie strasz mnie tak więcej. : przerwał nagle Niall tę piękną chwilę, no ale miał rację, najwyższy czas. Jeszcze chwilę i bym się rozkleiła.
)Przepraszam. : przytuliłam go puszczając ręke Harrego, później przytuliłam Zayna. Za wszystko przeprosiłam. Nie tylko za to widowisko, ogólnie za wszystko. Oni byli mi najbliźsi. Po prostu tak wyszło, że to oni mnie ratowali z tarapatów, pocieszali, stawali na głowie żebym ich szanowała, byli dla mnie wspaniałymi przyjaciółmi. Tak wiele udało im się zrobić dla mnie przez te trzy dni. Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy, więc nie wiem czemu to tak wszystko szybko się działo, ale... Do kitu z tym, było mi miło i nareszcie czułam się kochana.
)Nie masz za co.
)Niall, nie zaczynaj, wiem, że mam za co przepraszać. Nie mów że nie... : powiedziałam pośpiesznie i spuściłam wzrok. Nie czekałam aż coś powie i wyszłam z kuchni do salonu, wyjełam z kredensu niewielką skrzyneczkę.  Miałam w niej wszystkie swoje zdjęcia. Chłopcy po chwili byli już przy mnie. Chciałam jakoś zmienić temat. Postanowiłam pokazać im zdjęcia z mojego dzieciństwa i dać na pamiętkę jedno z nich, one wszystkie były z moimi rodzicami i starszym rodzeństwem. Dosłownie wyciskacz łez, ale ja uwielbiałam je przeglądać. Pamięć nie umiera, zwłaszcza o bliskich osobach. Wzięłam do ręki plik zdjęć.
-To... Moje zdjęcie z dzieciństwa, całą naszą rodziną byliśmy na plaży. Piękny dzień był to, kocham go. Nie wiem, ale... Coś w moim sercu mówi mi że to nie moja wina i mam szum w głowie. A to... To... Właściwie zdjęcie było robione rok temu, a to moja siostra, Ada, przyjedzie za miesiąc, mówiła że jak napisze maturę to przyjedzie do mnie.
)Na serio? Śliczna, jesteście bliźniaczkami? : wtrącił Harry.
)Niee... Ja jestem ta ślepa, a ona... Ta Idealna. : odparłam z przygnębioną miną.
)Twoja samoocena jest niska, przestań tak mówić, bo to nie prawda! Bla bla bla! : i zaczął tak mnie zagłuszać i zakrywać uszy palcami. No nie... Jak dziecko...
)Harry! : krzyknęłam mu do ucha próbując oderwać jego rękę z niego. )Harry no... Harry! : i gdy się z nim tak drażniłam przez przypadek on poleciał do tyłu na plecy a ja na jego brzuch. Dziwna poza, natychmiast z niego zeszłam zawstydzona a on tylko się śmiał. Pomogłam mu się podnieść i wytrzepałam jego spodnie z grzeczności.
)Wybacz...
)Nic się nie stało. : Harry spojrzał na zegarek. )O rany... Chłopaki, mamy za piętnaście minut być u Georga, w środę koncert w Glassgow, pamiętacie?
)O kurde... Ja zapomniałem. : Liam zagryzł wargę.
)Tak nam przykro Anika, ale musimy już iść, spotkamy się za tydzień. : Harry ucałował mnie w... szyję, później Niall w nosek, Louis w czoło, Zayn, choć lubi całować w usta pohamował się i pocałował mnie w policzek, Liam też i wszyscy chcieli wyjść, ale ja zatrzymałam Nialla.
)Czekaj...
)Tak?
)Zadzwonisz?
)Jasne, jakże by inaczej? Dzień bez rozmowy z Aniką to dzień stracony. : zaśmiał się i przytulił mnie.
)No to chyba pa. : rzuciłam wtapiając się w jego błękitne oczy.
)Chyba tak. Nie martw się... Będzie dobrze. No to strzałka! : chłopak odwrócił się i wyszedł. Zostałam sama. Pozbierałam zdjęcia i włożyłam je spowrotem do szuflady. Chciałam by choć trochę bardziej mi współczuli. Poszli sobie, zostawili mnie, znowu. No ale to w końcu gwiazdy, zespoł, prawie najsławniejszy na świecie. Na pierwszym miejscu oczywiście koncert. No trudno, nie czepiam się, sama bym dała dużo żeby pójść na taki koncert i żeby oni przyjechali na przykład do Polski tak jak ci wszyscy fani. No ale teraz już tego nie potrzebuję, w końcu ich poznałam... Teraz to oni mogą nawet za darmo wystąpić w moim salonie, tylko dla mnie... Ja to mam szczęście. No nic to, tylko tydzień... Postaram nie wpadać w tarapaty przez ten tydzień. Znowu jakiś głupi pomysł mi wpadnie do głowy i... Wolę nie kończyć tak jak ostatnio, kiedy to postanowiłam przejechać się w wózku na zakupy po ulicy. O nie, nie, drugi raz wolę tego nie powtarzać. No cóż... Miałam ochotę na gorący prysznic i chciałam wreszcie się położyć spać. Wszystko to zrobiłam i minęły jakieś dwie godziny. Położyłam się w łóżku nawet nie zdejmując poduszek i pokrywy, byłam taka zmęczona... Schowałam się pod kołdrę, włączyłam muzykę na słuchawkach i zasnęłam.

*****Nastpnego dnia*****

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go na ślepo spod poduszki i spojrzałam na zegarek. Wpół do ósmej. Ciekawe kto tu mi dzwoni. Nawet nie spojrzałam kto się wyświetlił, zresztą nie miałam okularów na oczach, nieważne, zdążyłam dostrzec że to albo Dominka albo Ada. Odebrałam.
)Hallo? : spytałam zaspanym głosem przecierając oczy.
)Hej Anika, to ja, Ada. : odezwał sie człowiek po drugiej stronie. Gdy usłyszałam głos mojej kochanej  siostrzyczki od razu zerwałam się na równe nogi w przenośnym znaczeniu.
)Ada, jak miło cię słyszeć... Czemu nie dzwoniłaś żeby spytać czy dotarłam do naszego nowego domu?  : byłam zła. Nawet nie zadzwoniła.
)Sorry, Anikuś, ale tak wyszło. Nie miałam czasu, wiesz... Matura. W takim razie teraz mogę się ciebie spytać. Jak podróż?
)Hm... Nie powiem że było fajnie, bo poznałam...
)Kogo poznałaś? : przerwała mi. Zawsze lubiała wiedzieć wszystko. Taka jej natura była : ciekawska.
)Tych chłopaków... No wiesz... Rozwieszam wszędzie ich plakaty. Nieprawdopodobne, wiem, ale One Direction.
)No co ty? Żartujesz!
)Nie żartuję. Zayn, Louis, Niall, Harry i Liam w komplecie był wczoraj u mnie, ale pojechali na jakiś koncert do Glassgow i zaproponowali mi pracę jako ich tekściarz. Byli tak zachwyceni moim niby talentem muzycznym, że teraz pracuję dla nich, choć nie prosiłam się o to. No trudno, takie życie.
)Jakim niby talentem? Ty masz talent, wszyscy ci to mówili od kiedy miałaś osiem lat.
)Eee... Tam. Wydaje ci się.
)No nie. To prawda... Sama przyznaj.
)Może i tak, ale nie pysznię się tak jak inni. A co tam u ciebie?
)U mnie to co zwykle. Tak tu smutno bez ciebie, każdy dzień jest teraz dniem szarym i ponurym. Ale jak z Dominką przyjedziemy będzie super.
)A no właśnie, Dominika jednak jedzie?
)Tak, wczoraj mi to powiedziała i tobie miała to powiedzieć dzisiaj.
)Nie dałam rady z nią pogadać.
Skłamałam. Co mi tam? Nie powiem że potraktowałam ją nieuprzejmie, bo to by było ponad moją kulturę osobistą.
)Szkoda. No to za miesiąc już będziemy. Szykuj się powoli.
)Już sie szykuję, oni nawet wiedzą o tym, że przyjeżdżacie.
)Serio? To super że już wiedzą. Dominka oczywiście dostanie napadu szału albo z wrażenia zemdleje, znasz ją... Oby nie wyszła na idiotkę, bo moja popularność spadnie... Wiesz jak jest. Zbajeruję ją.
)Wiem. Ok, bajernatko, muszę już kończyć, bo zaraz idę do kina.
)No ok, trzymaj się i do zobaczenia za miesiąc.
)No strzałka! : krzyknęłam i rozłączyłam się rzucając dosłownie telefon na ziemię. Byłam cała w skowronkach, nie wiem dlaczego, ale po prostu tak się czułam. Dominka też przyjeżdża, moja BF, wreszcieeee... Bałam się że nie przyjedzie, bo będzie tęskniła za Bartkiem, swoim chłopakiem, ale ją bardziej chyba jara One Direction. No cóż... Nie wiem jak to się potoczy wszystko, ale mam nadzieję że będzie dobrze. Zapowiadał się gorący dzień, więc skoro już zostałam obudzona, postanowiłam się ubrać. Wygrzebałam z szafy moją ulubioną spódniczkę, bluzkę z kokardą na boku i do tego płakie buty.









 




















Ubrałam przygotowane ciuchy i zrobiłam lekki makijarz,  mówiąc lekki mam na myśli tylko błyszczyk na ustach i tusz do rzęs. Włosy podkręciłam na lokówce i poprzypinałam sobie kolorowe pasemka. Spojrzałam w lustro. Sama nie wiem dlaczego tak ładnie się ubrałam. Nie musiałam, przecież z nikim się nie spotykałam, no ale dobrze się w tym czułam więc nic nie zmieniałam. Zeszłam po schodach do kuchni. Nadal trzymałam się diety, więc nie mogłam jeść wszystkiego co dusza zapragnie, a miałam tego w nadmiarze. Nie wiem czemu kupiłam tyle jedzenia, miałam ochotę zjeść wszystko, od wczoraj prawie nic nie jadłam no ale ta dieta... Trudno, trzeba się trzymać postanowień. Wyjęłam z lodówki mleko, nalałam do szklanki i wypiłam jednym łykiem, jak na początek to dużo, przygotowałam sobie tosty bez szynki, tylko ser i wszamałam jak niedźwiedź dwie grzanki. Czułam się winna, że tyle zjadłam, ale bałam się wymiotować, więc wstrzymałam się z pójściem do łazienki. Nie byłam bulimiczką, ale po prostu czasem żałowałam że jem dużo. No nie, nie pozwolę sobą rządzić. Byłam przynajmniej najedzona. Wstałam od stołu i zaczęłam nerwowo chodzić po salonie. Nudziłam się. Nie było się z kim droczyć... Tęsknię za... Tak, przyznam że tęsknie za One Direction. No nie było co robić. Oni sobie do Glassgow pojechali, jakieś 100 kilometrów ode mnie. Bałam się trochę tego faceta, byłam zupełnie sama w Londynie, wielką metropolią. No cóż... Coraz bardziej się bałam. Stres mnie zżerał. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku po turecku. Spoglądałam na telefon i wahałam się czy zadzwonić do Nialla. No ale mieli ten koncert... Nie wiem. Nerwowo spoglądałam na zegarek. Występ mieli przecież w czwartek, a był wtorek. Dobra, raz kozia śmierć, zadzwonię. Napewno robi coś ważnego, no ale zadzwonię. Wbiłam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha, trzęsła mi się ręka ze stresu, że prawie wypadł mi z ręki. Przygryzłam wargę i cierpliwie czekałam aż odbierze. Na szczęście długo się nie naczekałam, bo usłyszałam po chwili jego głos.
)Hallo? : spytał roześmianym głosem, uspokoił się pewnie jak zobaczył kto dzwoni.
)Niall... : zaczęłam, ale nie mogłam dokończyć. Za bardzo się bałąm.
)Anika? To ty? Odezwij się.
)T:tak. : odparłam drżącym głosem.
)Dobrze się czujesz? Jakoś dziwnie brzmisz... Nic ci nie jest?
)Jestem zupełnie sama w tym mieście, boję się, strasznie się boję, co mam zrobić? : i popłakałam się.
)Spokojnie, ślicznotko moja, spokojnie. Naprawdę ci nie mogę pomóc teraz, wiesz dobrze gdzie jestem.
)Dziękuję ci przyjacielu za twoją pomoc. : powiedziałam z sarkazmem.
)Poczekaj, Harry ci pomoże, ja nie mogę, nie wiem jak. : i nie słyszałam go już. Czekałam i po chwili odezwał się w słuchawce głos Harrego. Właśnie jego potrzebowałam teraz.
)Anika, jesteś?
)Jasne. Harry, wiem, że jesteście daleko ode mnie, ale ja naprawdę boję się. Co prawda, macie ważniejsze sprawy niż ja, bo jestem dla was zapewne jak ziarno piasku na pustyni, nikomu nie potrzebne, nie zależne, ale musisz mi pomóc.
)Przestań tak mówić! Jesteś dla nas najważniejsza...
)Powiedzmy, że ci wierzę. No ale co teraz?
)Nie wiem. Dlaczego dzwonisz? Jesteś silna, dasz sobie radę sama.
)Taaa... Jasne... Czyli nie mogę liczyć na twoją pomoc? Ok, niech będzie. No to pa!
Rozłączyłam się i nie chciałam więcej z nimi gadać. Po prostu jeśli oni nie chcą mi pomóc, to ja im też nie będe pomagała. Co prawda, ich koncert jest ważny, no ale przyjaciele też chyba powinni być ważni, nieprawdaż? No trudno. Jak wrócą, opowiem im moje problemy, chyba że... Chyba że do ich przyjazdu załamię się psychicznie. Pomyślałam że wpadnę w wir sztuki i namaluję obraz ukazujący moje mroczne uczucia. Wyjęłam zza szafy niewielką sztalugę, przygotowałam sobie płótno i farby. Malowałam bardzo długo, ponieważ chciałam by obraz ten był idealny i miałam zamiar go powiesić na ścianie w salonie. Przez całe dwie godziny dzwonił mój telefon. Oczywiście Niall, Harry, Liam, Louis i Zayn, każdy próbował, ale ja odwracałam się do nich tyłem. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Nie odbierałam. Olałam ich tak jak oni mnie. Namalowałam w końcu swoje dzieło. Spojrzałam na zegarek. Równo trzy godziny. Przedstawiał on tylko... Tylko czarne smugi, czerwone i zielone zmieszane razem, dziwne... Ale i tak powieszę. Oprawiłam  go w ramę i powiesiłam w salonie, na dodatek gdy wbijałam gwóźdź w ścianę skaleczyłam się mocno w palec i nadgarstek. Krew poleciała, ale nie robiłam z tego afery. Gdy byłam sama, nie czułam normalnych uczuć. Wszystko mi wisiało. Powiesiłam obrazek na ścianie i poszłam opatrzyć sobie ranę. Cały dzień mi tak zminął. Robiłam wszystko, bez sesnu. Napisałam piosenkę dla One Direction i im ją wysłałam. Taka moja praca. Przez ten cały tydzień robiłam to samo.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Comeback Cd.

Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się lekko pomimo łez. Harry wyciągnął chusteczkę w opakowania stojącego w pobliżu i wytarł mi łzy. To było takie słodkie, prawdziwi przyjaciele nie zostawiają bliźnich w potrzebie samych. Sama nie wiedziałam już czy oni są moimi przyjaciółmi, ale chyba tak. Pomagali mi wtedy gdy coś szło nie tak, mówię jakbym ich znała dobre pare lat, a znałam ich dopiero trzy dni, ale po prostu tyle się już wydarzyło, a oni ciągle byli przy mnie. Nie dało się ich w tej chwili nie kochać. Wywaliłam gdzieś na bok tę chusteczkę i zmierzyłam ich po kolei wzrokiem. Wszyscy patrzyliśmy na siebie ze wzajemnym współczuciem. Nikt nic nie mówił. W końcu tę niezręczną ciszę przerwał Niall:
)Powiginam mu kości i zabiję.
)Przestań, przemoc nie jest rozwiązaniem...
)A jak ty użyłaś pogrzebacza to było dobrze?
)Dla twojej wiadomości: ja użyłam pogrzebacza w celu obronnym. 
)No przestań, sama widzisz co się dzieje. Jesteś w niebezpieczeństwie i to dużym, nie myślę że przemoc jest niekorzystna teraz, bo jest korzystna, jeśli koleś znowu tu przyjdzie i ci coś zrobi to nie obronisz się, nie poradziłabyś sobie z facetem. Wiesz ile ty masz lat w ogóle?
)Tak, wiem ile mam lat. Mam siedemnaście lat i wierz mi, wiem co mówię. Nie chcę się z tobą kłócić, więc nie będe dalej kontynuowała tej rozmowy, ale... Masz rację, sama sobie nie poradzę, no cóż... Takie jest życie. Daj rękę na zgodę. : podałam mu rękę, podstępnie, chciałam pokazać że jestem silna i sprawić by przywitał się z podłogą, on nie wiedział o tym, ale ja trochę praktykowałam Teak Won Do. Chłopak uścisnął mi rękę, a ja zaczęłam ściskać ją coraz mocniej i mocniej. Widać było po jego minie że go to boli, ale nadal miał kamienną twarz, a ja? Ja uśmiechałam się przyjaźnie i po chwili tak mu ją wykręciłam że po chwili siedział na podłodze. To tak zwana dźwignia, obezwładnia przeciwinika. )I co? Nadal uważasz że kobieta to słaba istota? Uczyłam się Teakwondo jakieś dwa miesiące, ale to i tak za mało by się bronić. No... Ale przynajmniej umiem dźwignie zrobić. 
Podniosłam Nialla z ziemi i wytrzepałam jego bluzę i spodnie. 
)Wybacz, ale zawsze chciałam to zrobić no i po części pokazać ci że kobiety nie są takie słabee...
-W porządku, nic mi nie jest. Ależ ty masz uścisk.
-Tak, wiem, to jedyne co mi zostało po rodzicach. Ale nieważne, teraz najważniejsze jest to że boję się tu mieszkać, chyba... Chyba wrócę do domu, do Polski, do dziadków... - powiedziałam z przygnębioną miną obkręcając nerwowo w dłoni telefon.
-Co ty, jeden nieudany dzień i chcesz rezygnować? Nie... - Harry złapał mnie za rękę.- My ci pomożemy.
-Wybacz Harry, ale ty mi nie możesz już pomóc... Wy po prostu... Wam jest łatwo mówić, trudniej zrobić. Jesteście idolami milionów, miliardów, bilionów ludzi, macie wymarzone życie, zostaliście gwiadami tak nagle. Gdybyście nie poszli na castingi do The X-Factora, pewnie nie bylibyście tu ze mną... To takie skomplikowane.
-Nie ma to żadnego znaczenia. : Zayn podszedł do mnie i spojrzał swoimi oczętami robiąc maślany wzrok. - Chcemy ci pomóc.
-Naprawdę?
-Tak, jeśli ktoś ma tu dostać w pysk, to tylko ten debil.
Nie odpowiedziałam nic a nic. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Ogólnie rzecz biorąc to była ciężka sytuacja. Byłam w ogromnym niebezpieczeństwie, chłopcy chcieli mnie chronić, a ja? Ja sama nie potrafiłam siebie ochornić. Miałam nadzieję że nie dojdzie już do podobnego incydentu. Koleś był pewnie na haju albo nawalony gdzieś zabłądził.
-I co ja mam zrobić teraz? - zalamentowałam.
-My ciebie obronimy. - odparł Niall.
-Doprawdy? Niby jak? - parsknęłam.
-Będziemy codziennie chodzili z tobą wszędzie.
-Pff... A do szkoły? Do szkoły też będziecie ze mną chodzić? Do lekarza? Do sklepu? Do łazienki?
-Nie, będzie tak dopuki będziemy mieli pewność że nic ci nie grzozi.
-Wiesz co Niall? Ja coś ci powiem: wyolbrzymiam, nic mi nie grozi. Co prawda, masz rację, jestem słaba, ale poradzę sobie, nie wiem jak i czy sobie poradzę, ale myślę że tak. Jedyną rzeczą którą chcę teraz zrobić to do kogoś się przytulić, ale nie mam nikogo takiego kto obdarzył by mnie sympatią. Potrzebuję męskiego ramienia.
Niall słysząc te słowa delikatnie objął mnie. Pragnęłam tego w tej chwili. Czułam się tak bezpiecznie i poczułamtakie ciepło, nie tylko z powodu tego  że miał on ciepłą bluzę, ale też dlatego że obdarzył mnie miłością, to takie wewnętrzne ciepło. Nie chciałam go puszczać, za wszelką cenę trzymałam go i nie chciałam puścić. On również nie miał zamiaru mnie puszczać ani odpychać. Pachniał teraz cudnie. Drogą wodą kolońską. Tak trudno było go nie kochać w tym momencie. Miałam ochotę szepnąć: I love you, Niall , ale teraz to nie wydusiłam ani słowa, byłam otoczona przyjaciółmi i to mnie teraz cieszyło najbardziej. Wtuliłam się w niego bardziej. Byłam coraz to szczęśliwsza, zapomniałam nawet o tym, że ten koleś tu był i mnie zachodził. Nie chciałam go puszczać, za wszystkie pieniądze świata. W końcu musiałam się odkleić od niego, tak też zrobiłam i spojrzałam po nich wszystkich.
)Jestem coraz to szczęśliwsza przy was, Merci że po prostu jesteście. Co ja bym bez was zrobiła? Chyba nic, jakie to szczęście mieć takich przyjaciół...
)Z wzajemnością. Niall nawet przestał przeglądać zdjęcia Cheryl Cole, Demi Lovato i Miley Cyrus. : Harry popatrzał na Nialla z szyderczością, ja nie zauważyłam nawet tego że Niall trzepnął go w ramię, aby zbastował, bo byłam zbyt wpatrzona w jego anielskie, błękitne oczy. Chwilę staliśmy tak bez słowa w niezręcznej ciszy, aż przerwało ją głośne dzwonienie Skype na moim laptopie. Nic nie powiedziałam, tylko zasiadłam szybko, właściwie wskoczyłam na fotel przed biórkiem w moim salonie i odebrałam połęczenie. Chłopcy zrobili to samo, usiedli koło mnie, ściskając do tego tak mocno, że tchu zabrakło mi.
)Ej, czekajcie , ja tu muszę oddychać ! : i poodpychałam ich na boki, a oni jak dzieci żartobliwie pospadali przewracając się. Tylko zaśmiałam się po cichu pod nosem i odebrałam połączenie a na moim ekranie pojawiła się twarz... Dominiki oczywiście. Mojej najlepszej przyjaciółki.
)Siema. : powitałam ją po polsku.
)Hejoł Anikuś... Rany... Jak mi tu smutno bez ciebie. Każdy dzień teraz jest tylko zwykłą rutyną, jest taki szary i nudny. Brak mi cię.
)Mnie ciebie też. Ej, mam prośbę, możesz mówić po angielsku? No wiesz... Są u mnie anglicy. Pokażcie się chłopcy. : zawołałam chłopaków a oni wyskoczyli mi spod biórka jak jakieś króliki prosto w ekran.
)H:hej... : Dominika chyba zaniemówiła widząc ich. Była fanką One Direction, nawet wielką. Najbardziej byłam ciekawa jej reakcji. Nagle roześmiała się. )Hej, Anika, ty też widzisz w ekranie Nialla Horana, Zayna Malika i Harrego Stylesa? : tym razem odpowiedziała po polsku.
)Eee... No tak i wierz mi to nie są żadne efekty specjalne czy sztuczki, oni tutaj są na serio, możesz mi wierzyć.
)Taaa... Jasne. Udowodnij.
)Dobra. Niall, możesz mnie pocałować w policzek?
)Jasne. : blondynek na zawołanie musnął mój policzek szybko i było bardzo przyjemne to.
)I jak? Dominka, co jest? : pytałam a ta nie odzywała się ani słowem.
)OMG! : lkrzyknęła po chwili. )Nie kłamiesz! Mogę z nimi pogadać?
)No chłopcy: to jest wasza największa fanka. Chce pogadać, zgadzacie się?
)Oczywiście, nie ma sprawy. : Harry uśmiechnął się szeroko szczerząc zęby.
)No więc oni się zgadzają. : oznajmiłam Dominice.
)Serio?! : dziewczyna prawie wrzasnęła.
)Tak, ale weź może nie wyjdź na idiotkę, natarczywe fanki nie są ich... To znaczy... Nie lubią takich i proszę nie płacz. : powiedziałam po cichu po polsku. Zeszłam z fotela i dałam usiąść Zaynowi. I zaczęła się oczwywiście rozmowa w najlepsze. Dominika jak zwykle chciała wiedzieć wszystko o nich. Jakie mają hobby, sprawdzała wiarygodność plotek i tego co czyta w necie, chciała znać całą prawdę. Oni chyba zapomnieli o mnie bo jak poprosiłam Harrego żeby podał mi telefon on tylko odpowiedział: ,,Tak, tak, jasne, masz tu pięć funtów, kup sobie dziecino lizaka...,, : czyli najwidoczniej w ogóle mnie nie słuchał. Wyszłam z domu do ogródka i nikt nawet tego nie zauważył. Gadali o wszystkim i o niczym. Minęło tak jakoś dwadzieścia minut, nawet sobie nie pogadałam z nią, bo oczywiście jak zwykle One Direction jest na pierwszym miejscu. Jak zawsze... Miałam ochotę tylko usiąść i beczeć bez żadnego powodu, jak to laski, ale jakoś nie mogłam się zmusić do płaczu, więc wróćiłam do domu i zastałam chłopaków dalej gadających z Domi. O nie... Tego było już za wiele, byłam dla nich w tej chwili powietrzem. Podeszłam do biórka i zamknęłam klapę od lapa.
)Dosyć. : spiorunowałam ich wzrokiem.
)Anika, co się stało? Czemu jesteś zła? : Niall podszedł do mnie i chciał pogłaskać po ramieniu ale gdy zobaczył moje oburzone spojrzenie odsunął sie nieco do tyłu z rączkami do góry.
)Czy ktoś tu o mnie nie zapomina? : powiedziałam nieco spokojniej. )Harry, czy ty mnie w ogóle słuchałeś? Chciałam abyś podał mi telefon a ty tylko dałeś mi pięć funtów i gadałeś jakieś głupoty które nie były w ogóle związane z tematem.
)Wybacz... Byłem zajęty.
)Nie ma to znaczenia! O co wam ludzie chodzi? Nie widzisz, że ja tutaj zostałam opuszczona przez własnych przyjaciół? Dla wyjaśnienia, mówię o was, jeśli w ogóle jesteście moimi przyjaciółmi... Bo już sama nie wiem.
)My cię kochamy... Jak przyjaciółkę, dobrą. : nagle odezwał się Niall.
)Oh, na serio? Dobra, to już nieważne jest. Po prostu zapomnieliście o mnie, a ja nie lubię tego. Czuję się jak powietrze w tej chwili.
)Przestań tak mówić. Przepraszam, ok? Za nas wszystkich i za Louisa i Liama.


Piękne oczęta, prawda?

Nasi wariaci zrobili sobie fotomontaż i połączyli swoje nieziemskie paczałki. Łatwo rozpoznać czyje są czyje.





Na górze: Harry : głęboko błękitne: utopić się można, heh <3
Niżej: Liam  Piwne, moja krew, też mam piwne ;P
Jeszcze niżej: Louis turkusowe, śliczne ;)
Pod nim: Zayn mmm... jakie aroganckie spojrzenie... piwne, very good ;D
I na końcu: Niall oh Niall, jakież ty masz cunde oczka , rzadkie ♥

wtorek, 10 kwietnia 2012

Comeback.

Wróciłam w spokoju do domu. Rzuciłam wszystko i usiadłam na kanapie by pomyśleć. Co się stało przed chwilą? Czemu powiedziałam im prawdę? Co ja właściwie powiedziałam? Te myśli nie dawały mi spokoju. Chciałam się nie rozpłakać, lecz nie mogłam zatrzymać łez. Sama nie wiem dlaczego tak wyszło, nagle moje dumanie przerwało głośne walenie do drzwi, a ponieważ to musiał być ktoś agresywny skoro tak mocno walił w nie wstałam, wziełam pogrzebacz leżący obok biokominka i wstałam aby je otworzyć. Przesunęłam lufcik.
)Co jest? Pali się? : spytałam przez otwór w drzwiach i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. W ogóle go nie znałam.
)Otwieraj kochanie, chcę cię przelecieć.
)Słucham? My się znamy? Wypie***ielaj mi stąd, bo zadzwonię po gliny, a zresztą mam broń.
)No co ty, nie poznajesz mnie? : chłopak najwyraźniej chciał oberwać w twarz.
)Yyy... Nie?
)To ja, Marcus, umówiłaś się ze mną na małe co nieco.
Stanęłam poirytowana, w ogóle sobie nie przypominam żadnego Marcusa, żadnego umawiania, nic kompletnie nic. Koleś najwyraźniej pomylił domy.
)Słucham? : powtórzyłam głupkowato nie wiedząc co innego powiedzieć.
)No nie pamiętasz? Marcus, spotkaliśmy się dziś.
)Aaaa... Pamiętam cię już. Marcus, no przecież. Marcus który zaraz w zęby dostanie.
)No spokojnie, nic ci nie zrobię, po co taka agresja znowu? Wpuść mnie, pogadamy sobie ładne... Jak to ludzie. A w ogóle to ile masz lat?
)Siedemnaście, a ty chyba trzydzieści.
)Zgadłaś, jakaś ty mądra, no wpuść mnie.
)Nie ma mowy koleś, zabieraj się stąd, bo jak nie to... To... Użyję pogrzebacza! Albo na policję zadzwonię, mam telefon, przy sobie , w kieszeni i zaraz go wyciągnę, mam numer 997 wbity już, więc nie zmuszaj mnie abym klikneła: ,,Połącz,, . Liczę do 3 i jeśli za trzy sekundy nadal będe tu widzieć twoją twarz dzwonię.
)Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo skarbie. : chłopak chciał chyba wyważyć drzwi, ale nagle zbaraniał i stanął bez ruchu nad czymś myśląc. Spojrzał pewnie na numer domu. )O rany... To nie ten dom. Kurde, sorry za tę całą sytuację, yyy... No to ja już lepiej...
)Tak, lepiej idź i żebym cię tu więcej nie widziała.
)Dobra, to ja lecę. A może dasz mi swój numer?
)Nie, spadaj! : i kopnęłam drzwi aby się wreszcie odwalił. Miałam dość tych wszystkich niespodzianek. Nie czułam się bezpieczna w swoim własnym domu. To było piekło, bałam się, ale nie miałam nikogo kto mógłby mi pomóc, oprócz...  Oprócz Chłopaków. Ale nie miałam zamiaru do nich dzwonić, chociaż... No nie wiem. Bałam się i to strasznie nocy, nie wiedziałam czy spotka mnie coś strasznego, ale po prostu byłam świadoma swojego pecha. Nie dałam rady tak zwlekać. Wybrałam numer Harrego w telefonie i zadzwoniłam.
)Hallo? : odezwał się głos Harrego w słuchawce a ja? Ja zamarłam i nic nie powiedziałam. Nie mogłam wydusić słowa ze wstydu. )Haaaaaalo? Anika, to ty? Powiedz coś.
)T:tak. : wydukałam.
)Co się stało? No powiedz coś! Przecież pomogę ci, to że zerwaliśmy kontakt nie znaczy od razu że nie wysłucham cię. Mów co się dzieje... Proszę.
)J:ja... Ja się boję Harry.
)Czego? Coś się stało? Coś niewyraźnie brzmisz mi w słuchawce, dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?
)Eee... Możesz tu przyjść?
)Tak, ale powiedz najpierw co się stało.
)Tylko przyjdź, powiem ci, ale przyjdź.
)N:n:o dobra. Będziemy za pieć minut.
I nie żegnając się rozłączyłam się, ręce trzęsły mi się tak mocno że upuściłam telefon, na szczęście na dywan.  Po pięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Zapewne byli to chłopcy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Harrego, Nialla i Zayna. Wpuścilam ich do środka.
)Co się stało? : spytał Zayn.
Ja tylko spojrzałam na niego ze łzami w oczach i rzuciłam mu się na szyję. Nie wiem dlaczego akurat jemu, ale po prostu potrzebowałam męskiego oparcia. On odwzajemnił ten gest z przyjemnością, bo jeszcze pogłaskał mnie przy tym na plecach. Odkleiłam się od niego z niechęcią, ale musiałam im wreszcie powiedzieć czemu zadzwoniłam.
)Anika, wszystko dobrze? : Harry złapał mnie za ramię.
)No właśnie nie jest wszystko dobrze. : powiedziałam ocierając łzy. )Przed chwilą był tu... Jakiś facet, chciał mnie...
)Co chciał? : dopytywał się Niall.
Nie mogłam tego powiedzieć. Może i była to pomyłka, ale nadal nie czułam się bezpieczna.
)On... Chciał mnie przelecieć, później gdy zaczęłam mu grozić pogrzebaczem i policją, udawał że pomylił domy i że się spotkaliśmy, ale to wcześniej. A przecież jak ktoś kogoś spotkał, to przecież wie jak wygląda, a on był pewnie przypadkowym kolesiem, a ja go nie spotkałam. Boję się we własnym domu, boję się że przyjdzie znów, nie chcę aby to się powtórzyło. Błagam, pomóżcie mi, sama nie dam rady. Nie chciałam wcale z wami zrywać kontaktu.
)My też nie chcieliśmy.
)Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc, po prostu nie mam.
)Masz nas. : powiedział po chwili Harry.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Moment of true

Zadzwonił budzik. Był nastawiony na godzinę dziewiątą. Nie miałam zamiaru go wyłączać, byłam zbyt śpiąca. Jednak to natarczywe urządzenie nie miało zamiaru zbastować, dlatego wzięłam go do ręki i... Wyrzuciłam przez okno. Przyznam że to nie było dobre rozwiązanie, ale przynajmniej przestał dzwonić. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Nie dość że zarywałam noc, bo za Chiny zasnąć się nie dało, jakiś sąsiad puszczał mi na cały głos Heavy Metal i nie mogłam zasnąć, jakiś gotykowiec sobie bibę zrobił, muzyka jak na halloween a jest środek czerwca. Co za idiota pozwolił mu tu mieszkać to ja nie wiem i nawet glina nie przyjechała jak ktoś po policję dzwonił. No trudno, musiałam wstać. Podeszłam do okna i otworzyłam je, strasznie było mi gorąco, otworzyłam szafencję i wyszukałam swoją czerwoną bluzkę z napisem: ,,Should I remember you?,, i poprzecierane rurki. Nie wiedziałam co będe robić cały dzień. Pomyślałam że znajdę sobie porządną pracę na pół etatu, tak żeby zarobić sobie, bo dziadkowie wyślą mi pieniądze, ponieważ jestem na pracę pełną za młoda. Ubrałam się, zjadłam śniadanie, zmyłam brudne naczynia, posprzątałam w pokoju i postanowiłam znaleźć pracę gdzieś na mieście. Tak więc zamknęłam dom i ruszyłam do centrum Londynu, gdzieś zasiąść sobie i w spokoju poszukać roboty. I właśnie tak zrobiłam. Zasiadłam obok jakiejś kawiarni, na dworze ponieważ pogoda była przewspaniała. Zamówiłam sobie kawę, choć nie wolno mi pić jej, lepiej nie będe mówić co mi się po niej dzieje, ale jeśli ma mnie ona wzmocnić to przygotuję się na najgorsze. Odpaliłam laptopa i gdy kelnerka przyniosła moje zamówienie mogłam zaczęłam poszukiwać ofert pracy w Londynie. Minęła godzina. Nadal byłam bezrobotna. Nie wiedziałam czy może by się nie zgodzić na ofertę Liama i reszty... Praca w ich studiu jako tekściarz i spec od melodii. No nie wiem... A może by się zgodzić? A może nie? No nie wiedziałam po prostu, tyle mi myśli błądziło po głowie. Na razie dałam sobie spokój i wstałam od stołu. Wypiłam całą kawę i pierwszy raz wszystko było ze mną dobrze. Szłam sobie spacerkiem wzdłuż ulic myśląc nad tym co powiedział Liam. W końcu zdecydowałam że do niego zadzwonię, choć wstydziłam się tego trochę. Wybrałam go ze swojej listy kontaktów i zadzwoniłam.
)Hallo? : odezwał się bardzo sympatycznie.
)Liam... To ja, Anika.
)O to ty Anika, co tam?
)Zdecydowałam że... No...
)Zgadzasz się na współpracę? : dokończył za mnie jakby wiedział co mi po głowie chodziło.
)T:tak, tak myślę że dzwonię po to... Bo właśnie nie wiedziałam jak to powiedzieć... Ja po prostu...
)Jesteś strasznie spięta, co się dzieje?
)Nie wiem już sama. Powiedzmy że chcę tę pracę, właściwie to nie wiem jak zabrać się do tego ani nie posiadam żadnego wyboru, lepiej to lub nic. O której mamy się spotkać?
)Dziś w wytwórni płytowej. Za godzinkę.
)No tak, w wytwórni, ale jakiej?!
)A no tak, nie powiedziałem. W wytwórni PopStars Records, na KayneChris Street 17.
)Spoko, postaram się nie spóźnić. : odparłam udając przejęcie, lecz w moim głosie wyraźnie słychać było ściemę. Westchnełam głośno trzymając bezinteresownie słuchawkę nadal przy uchu.
)Eee... Anika, dobrze się czujesz? : zapytał po chwili Liam.
)Oj sama nie wiem. : powiedziałam i nagle wybuchnęłam głośnym śmiechem tak ni z tąd ni z owąd.
)Ćpałaś coś?
)Nie no skądże... Nie wiem dlaczego wybuchnęłam nagle śmiechem, nigdy mi się to nie zdarzało, wszystko jest pod kontrolą, nie przejmuj się mną ani moim głupim życiem. Ludzie często uważają mnie za jakąś idiotkę, ale taka ma natura, Liam, nie naprawisz mnie choćbyś chciał.
)Dla mnie jesteś oryginałem, nie myślę że jesteś chora psychicznie ani nic z tych rzeczy. Jesteś po prostu wyjątkowa.
)Dziękuję za miły komplement. Nie spotkałam nigdy kogoś bardziej... Jak to powiedzieć... Równie wspaniałego i sympatycznego. Jesteś takim... Ideałem i nie myśl że mówię to byle komu, bo ja naprawdę nie kryję swoich uczuć i mówię prawdę. Nie potrafię kłamać.
)Widać to po tobie, oj widać. Ja uwielbiam ludzi którzy nigdy nie ukrywają swoich uczuć, a zwłaszcza lubię gdy dziewczyna jest szczera, takich ludzi jest mało niestety na tym świecie...
)Właśnie. Dobra, ja się muszę rozłączać już, bo... Mam coś do zrobienia jeszcze.
I nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Ok, za godzinę mam się z nimi spotkać, w wytwórni płytowej, w sprawie pracy, w żadnej innej sprawie. Szybko wzięłam zimny prysznic, pomalowałam paznokcie na czarno, zrobiłam lekki make:up i teraz czekała mnie najgorsza część przygotowań: wybranie ciuchów. Do tego nigdy nie miałam głowy. Otworzyłam swoją szafencję i próbowałam znaleźć coś oficjalnego, coś zwyczajnego, bez cekinów, brokatu, wzorków, kolorów i fikuśnych nadruków. Założyłam tylko grzeczniutkie legginsy i bluzkę z długim rękawem w czarno:czerwone paski i do tego czarne koturny. Tyle wystarczyło. Spojrzałam pośpiesznie na zegarek. Za piętnaście jedenasta. Powinnam się już zbierać na spotkanie z chłopakami. Niechętnie wyszłam z domu. Zamówiłam taksówkę i nim się spostrzegłam kierowca kazał mi wysiadać. Zapłaciłam i wysiadłam dosyć powolnie. Chciałam jakoś dać im do zrozumienia, że jestem smutna, jakoś udawać przynajmniej, może wtedy by pozwolili mi wrócić do do domu szybciej. Tak więc postanowiłam że zrobię przedstawienie i wyjdę szybciej. Wjechałam windą na siódme piętro ogromnego budynku, mieli na mnie czekać w pokoju nr 238. Zapukałam do środka i zanim ktoś otworzył zrobiłam smutną minę. Z grania byłam niezła, więc nie było żadnego problemu. Otworzył mi jakiś facet, zapewne ich menadżer. Zaprosił mnie do środka i gdy weszłam zobaczyłam całą śmietankę towarzyską siedzącą na kanapie, Niall, Liam, Louis, Harry i Zayn. Uśmiechali się, a ja spojrzałam bardzo smutno na ich, jakbym zaraz miała rozpłakać się. Usiadłam w fotelu ciężko opadając na nie. 
)Przyszłam jak najszybciej, czy się spóźniłam? : spytałam udając bardzo przejętą.
)Nie, punktualnie jesteś. : odparł gość który mnie wpuścił. )Może dać ci coś do picia? 
)Wody bym prosiła, jeśli można.
)Oczywiście, proszę. : koleś podał mi szklankę wody.
)Coś się stało? : zapytał Niall.
)Nie, nic. : i udało mi się teraz wymusić łzy. Tak! O to mi chodziło, chcę by mi współczuli.
)Oj nie płacz, proszę, cudze łzy mnie ranią. : Harry wstał i chciał mnie pocieszyć jakoś. 
)Wszystko dobrze? Powiedz coś, proszę , powiedz coś. 
)Ale co mam ci powiedzieć? Nic się nie dzieje. 
)Ależ ja widzę, że jest coś nie tak. 
)Oczy cię mylą, wszystko w porządku jest, żadnych problemów.
Harry spojrzał mi w oczy, wytarł własnym rękawem moje łzy, to było takie słodkie, ale nie mogłam tak dłużej udawać, nie mogłam po prostu. Wstałam gwałtownie odsuwając Harrego do tyłu.
)Nie mogę tak udawać! Powiem wam całą prawdę: specjalnie udawałam to całe zasmucenie, nie jestem sobą w tym momencie, nie jestem sobą. Moje zachowanie jest nienaturalne. Przyszłam tu i zaczęłam grać smutaskę z kompleksami, żeby nie patrzeć na was, żeby nie czuć waszej obecności, bo prawda jest taka że kiedy na was patrzę poprawia mi się co prawda humor, ale nie jestem sobą za to. I to są wady bycia mną. Przez szczęście nie jestem sobą. Musimy zerwać kontakt, już to powiedziałam Niallowi, tylko na jakiś czas. Tydzień przynajmniej.
)Czyli... Mamy zerwać kontakt? : Louis spytał naiwnie jakby nie zczaił.
)No tak, chyba to właśnie mówię, co ty w ogóle mnie nie słuchasz? 
)Sorry, wyłączyłem się kiedy powiedziałaś: ,,Przez szczęście nie jestem sobą,, i dopiero teraz się włączyłem.
Złapałam się za głowę obiema rękami. Oni nic nie czaili, w ogóle się nagadałam a ten nic nie rozumie. Matko  Święta... Z kim ja się zadaję?
)Nie chcemy tego robić. : Zayn wstał z kanapy.
)Ale ja chcę. Mam na razie dość wrażeń jak na dwa dni. Jesteście dla mnie obcymi ludźmi i w ogóle was nie znam. Uszanujcie to że ja muszę się przystosować do tego miasta i do was. 
)No dobra. Wyślesz nam emailem teksty piosenek. 
)Dzięki że wreszcie zrozumiałeś. 
Wyszłam z tego pokoju, z całego budynku. Miałam już dość tego wszystkiego, nie miałam zamiaru grać przed nimi jakiejś idiotki, więc dałam sobie spokój. 

środa, 4 kwietnia 2012

Trochę mi się na lekcji nudziło, więc odtworzę swoje myśli tutaj ;P

All World love One Direction


Najwidoczniej 1D czuje miętę do Polski, z wzajemnością... ;P


Poland love 1D
Germany love 1D
United States love 1D
Great Britain love 1D
France love 1D
Spain love 1D
Russia love 1D
Mexico love 1D
Japan love 1D
Brazil love 1D
Canada love 1D
Italy love 1D
Ireland love 1D
Sweden love 1D
Finland love 1D
Norway love 1D
Denmark love 1D
Austria love 1D
Greece love 1D
Portugal love 1D
Chech Rep. love 1D
Slovak rep. love 1D
Hungary love 1D
San Marino love 1D
Peru love 1D
Argentina love 1D
Paragway love 1D
Columbia love 1D
Wenezuela love 1D
Ecvador love 1D


Cały świat kocha was chłopcy, świecicie jak złoto swoimi głosami i za to was kocham <3


       

Sudden luck.

Z pieskami tak słodko wyglądają... Ale czy są tak pomocni  żeby pomóc Anice? 

-To najlepsze drewno.
-Tak, zgadłeś, dostałam w spadku po tacie.
-Rozumiemy. Zagrasz coś?
-Jasne, tylko nie śmiejcie się jak coś mi nie wyjdzie, często mylą mi się chwyty, bo... A zresztą nieważne.
Zaśpiewałam i zagrałam melodię do ich piosenki ,,Moments,, bo tylko tą pamiętałam na pamięć. Gdy skończyłam otworzyłam oczy i zobaczyłam że chłopcy wprost byli pod wrażeniem. Gapili się na mnie swoimi ,,paczałkami,, jakby właśnie dowiedzieli się że bankrutują. Nie powiedzieli nic tylko myśleli, stali i myśleli nad czymś. W końcu Liam powiedział:
-Najpiękniejszy głos jaki w życiu słyszałem, witam w zespole. : wyciągnął do mnie rękę a ja odsunęłam się.
-Co? Jaja sobie robicie?
-Nieee... Co ci przyszło do głowy?
-Ty no nie wiem, człowiek który mnie zna dopiero jakiś dzień, czyli ty, chce abym z nim pracowała, dla mnie to brzmi jak ściema, a zresztą nie wiem czy bym potrafiła pisać piosenki i grać.
-Przecież grasz świetnie, prześlicznie śpiewasz, dobrze się... Ruszasz.
-Tak sądzisz? Bo mi się wydaje że nie, przemyślę to. Dowidzenia złotka wy moje.
I  nie czekając aż odpowiedzą, weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi na wszystkie spusty. Byłam trochę zmęczona, więc zrzuciłam koszulę gdzieś na schody, buty również i położyłam się na kanapie w salonie. Zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon stacjonarny dobiegający z kuchni. Spojrzałam na zegarek, było za dwadzieścia piąta. No toż sobie kimnęłam od czternastej. Ledwo co wstałam z sofy i podreptałam do kuchni odebrać to natarczywe urządzenie. Podniosłam słuchawkę.
-Hallo ? : spytałam zaspanym głosem.
-Cześć ślicznotko. : odparł głos w słuchawce. Brzmiał zupełnie jak głos Nialla. )Niall z tej strony.
-No o co chodzi? Streszczaj się, bo zaraz mi się urwie film i od razu uprzedzam nie chodzi o to że piję alkohol, bo nie piję i nie zamierzam na razie, ale dlatego że chce mi się spać.
-Spoko, chodzi o to że... Że chcę się z tobą spotkać, zaraz w parku elżbietańskim, mam ci coś ważnego do powiedzenia.
-Nie, mów teraz.
-Ale nie mogę ci tego powiedzieć teraz.
-Dlaczego?
-No bo jeszcze mam coś ci do pokazania.
-No dobraaa... Poczekaj, zaraz będe na miejscu, muszę się tylko przebrać. Bądź tam za piętnaście minut.
-Czyli zgadzasz się?
-Tak, na to wychodzi. : mówiłam aby się odczepił wreszcie, nie miałam zamiaru dłużej ciągnąć tej rozmowy, chciałam jak najszybciej pójść tam do niego, załatwić z nim to i owo czego chciał i wrócić. Bałam się jego spojrzeń, tego jak na mnie patrzył. Ciągle wydawało mi się że śmieje się ze mnie w duchu, a tylko udaje że mnie lubi, wiem że ludzie gdy chcą się ze mną zaprzyjaźnić ; najpierw zagadują, a później już się do mnie zrażają, nie wiedzą po prostu że żebym się na kogoś otworzyła, potrzeba czasu. Co prawda mam skomplikowaną osobowość, ale też łatwo jest mnie rozgryźć, wystarczy chcieć. Takiemu Liamowi Paynowi się to udało, zobaczymy czy reszcie tez się uda. Poczekam pare tygodni, miesięcy, lat, wieków... Niech się starają, mam nadzieję że bardziej do nich dotrę. Odłożyłam słuchawkę nie czekając aż chłopak coś mi powie, tylko od razu pobiegłam do pokoju, żeby wybrać jakieś ładne ciuchy. Otworzyłam szafencę: no teraz to będzie problem, w co by się ubrać? To pytanie zawsze mnie dręczy i... Wpadłam nagle na pewien pomysł. Założyłam uroczą bluzkę z wielką czerwoną kokardą na dekolcie oraz jeansową mini, do tego ładne baleriny na koturnie. Wyglądałam bosko, troszkę za dziewczęco i elegancko, ale było dobrze. Założyłam torbę na ramię i wyszłam z domu do parku elżbietańskiego, tam gdzie mieliśmy się spotkać z Niallem. Gdy byłam już na miejscu zauważyłam go, stał przy stawku i gapił się w dal. Podeszłam do niego i tknęłam go w ramię.
-Cześć. : powiedział uśmiechając się. Był dosyć ładnie ubrany, miał czerwoną koszulkę polo i na niej bluzę oraz spodnie, tym razem bez opuszczonego kroku i sporotwe adidasy, włosy miał ułożone bardzo starannie i pachniał... Bardzo ładnymi perfumami, to pewnie konopie dla mężczyzn, a takie uwielbiam najbardziej, ale skąd on to wiedział to ja nie rozkminiałam. Na bank chciał czegoś ode mnie, na 100 %.
)Chciałem... Chciałem się z tobą tu spotkać ponieważ zatęskniłem.
)Za mną zatęskniłeś? Przecież widziałeś mnie jakieś niecałe dwie godziny temu, bez przesadyzmu słonko ty moje.
)Ja naprawdę jestem chory z tęsknoty.
)Coś trudno mi w to wierzyć... : próbowałam uśmiechnąć się, ale naprawdę nie wierzyłam mu. Ten kto mógł mi to powiedzieć to tylko ktoś kto mnie dobrze zna. A Niall nie wie kim jestem, ani ja nie wiem kim on jest. Nie twierdzę oczywiście że go nie lubię, bo lubię, ale trudno jest mi się  na niego otworzyć, zwłaszcza tak wrażliwe osoby jak ja.
)W takim razie uwierz. Naprawdę tęsknie za tobą, dlatego chciałem cię zobaczyć.
)Pozwól że powiem ci coś: to słodkie że tęsknisz za mną, ale ja nie wiem kim ty jesteś, już ci to mówiłam. Potrzebuję czasu aby się na ciebie otworzyć i na innych. Daj mi parę dni, proszę, przynajmniej tydzień.
)Rozumiem cię dokładnie, za szybko to się dzieje. Tylko tydzień, tyle wytrzymam. A dasz zrobić sobie fotkę do numeru?
)Spoko.
Dałam zrobić sobie zdjęcie, po czym zrobiłam zdjęcie jemu aby zapisać w telefonie. Po czym wróciłam do domu zostawiając go z myślami. Było już dobre dwadzieścia po szóstej. Zwykle to nie moja pora ale po podróży byłam okropnie zmęczona, a przyjechałam tu wczoraj. No cóż... Trzeba by się wykąpać i położyć w zwyczajnym łóżku. Tak też zrobiłam. Zasnęłam jak zabita.

moje. Powiedz mi co się s

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Why me?

Czy dadzą radę pomóc Anice?

)Spokojnie, tylko bez paniki. : uspokajał mnie Harry.
)Ja nie panikuję, no ale nie mów że byś nie panikował gdybyś widział wokół tyle krwi.
)Jak na razie nie panikuję. 
)Nieważne. Zabieram się stąd, nie mogę dłużej patrzeć na tą czerwoną maź. 
Gdy wstałam i zrobiłam krok od razu upadłam na ziemię. Po prostu nie miałam siły dalej iść.
)Dobrze się czujesz? : zapytał Liam chcąc podnieść mnie z ziemi.
)Taaak, jest świetnie. : odrzekłam, ale w moim głosie wyraźnie było słychać kłamstwo.
)Nie wierzę ci, jedziemy do szpitala. : Zayn zaprowadził mnie do ich samochodu. Wsiadłam do furgonetki niechętnie, no ale skoro nalegali pojechałam  z nimi. Przesiedzieliśmy tam dobrą godzinę, ale było warto. Okazało się że doznałam sketu szyi i miałam mocno rozbite czoło. Wyszłam z budynku w dosyć dobrym nastroju, po prostu byłam w lepszym stanie, czułam się prześwietnie. Dzięki chłopakom żyję, nie wiem co by się stało gdybym była tam sama, nawet nie znałam miasta, a w tamtym miejscu było zupełnie pusto. 
)I jak się czujesz? : zagadnął Louis.
)Lepiej, dzięki chłopaki, no wiecie... Uratowaliście mi życie, nie wiem co by się... Nie wiem po prostu czy byłabym teraz tutaj z wami, czy bym przeżyła.
)Super i nie ma za co, dobrze że już lepiej. Ale jedno mi nie daje spokoju, dlaczego się tak stało? : zapytał Harry.
)Ja tego nie wiem, to przez... Klemensa, bo to był mój były chłopak który chciał do mnie wrócić, ale powiedziałam że mam chłopaka tutaj no i wyszło na to że okłamałam go że moim chłopakiem jest jeden z was, ale tego nie powiem wam.
)Któryś z nas z tobą chodzi? : spytał głupkowato Louis jakby w ogóle nie wiedział o co chodzi.
)Nie Louis, ja specjalnie tak powiedziałam, żeby myślał że mam tu chłopaka a jak na razie nie chodzę z żadnym z was. Uff... Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
)Sorry, wyłączyłem się zaraz po tym jak powiedziałaś że nie wiesz tego a dopiero włączyłem gdy powiedziałaś że któryś z nas jest twoim chłopakiem, więc wychodzi na to że nie.
)O... Key, uznajmy że rozumiem. 
Spojrzałam na zegarek. Było wpół do drugiej, jeeeej.... Ale ten czas się dłuży... Nie wiedziałam kompletnie jak go wykorzystać.
)I co teraz? : zapytałam nieśmiało i cicho, jednak nie dało się tego nie słyszeć.
)Pokażemy ci miasto jeśli chcesz. : zaproponował Niall.
)Jasne, chętnie.
Zeszły tak ze cztery godziny, chłopcy pokazali mi całeee miasto, opowiadali czym poniektóre zabytyki znaczą dla brytyjczyków, pokazali swoje ulubione sklepy oraz restauracje. Było fajnie, no ale ja nadal byłam smutna. Nadal nie miałam pracy i to nie dawało o sobie zapomnieć. Zawieźli mnie pod dom i zauważyli że jestem jakaś smutna.
)Co się dzieje? : zagadnął Liam.
)A nieważne... Nieważne, wolę tego nie mówić, to zbyt duży wstyd.
)No weź powiedz, nie będziemy się z ciebie śmiać, w żadnym wypadku, to by było karygodne.
)Nie mam pracy i nie mogę znaleźć żadnej.
)To mamy dla ciebie dobrą wiadomość... : kiedy Harry zaczął to mówić, Niall uśmiechnął się znacząco, miałam złe przeczucie. : Widzieliśmy twój filmik na You Tube i bardzo nam się spodobało to jak śpiewasz i grasz, masz fenomenalny talent. Co byś powiedziała na współpracę z nami? Byś nam komponowała melodię, masz to coś. 
)J:ja? : spytałam nieco zdziwiona i zszokowana. )Mówicie poważnie czy to ja po prostu mam jakieś przesłyszenia?
)Nie, mówimy poważnie, w takich sprawach nikogo nie okłamujemy.
Zamyśliłam się na chwilę, po czym rzekłam:
)Ja i branża muzyczna?
)Jak najbardziej.
)Ahahahahahahha. : roześmiałam się na cały głos i nie wstydziłam się zrobić tego. )Sorki, ale musiałam się zaśmiać aż tak wrednie, ja i muzyka? To dwie różne rzeczy.
)Przestań, jesteś świetna. Zagraj coś, masz tu gitarę, prawda?
)Owszem.
)Serio? Z jakiego drzewa? : zaciekawił się nagle Niall.
)Lakewood.  : odparłam już na poważnie.
Niall zrobił minę jakby właśnie usłyszał że jestem z nim w ciąży, do czego na szczęście nie dojdzie nigdy w życiu i oczy przybrał mu kształt pięciozłotówek.
)To najlepsze drewno.

niedziela, 1 kwietnia 2012

I love you... Us Friend! Cd.

)Nie chcę się narzucać, wiesz...
)Ależ narzucaj się, ja to lubię, bardzo lubię. : Harry wyszczerzył do mnie swoje idealne białe ząbki. )No nie daj się prosić, proszeeee...
)N:n:no dobrze. Ale ja nie wzięłam ze sobą pieniędzy. : speszyłam się nieco.
)To bez znaczenia, zawsze płacę za dziewczynę, zaaaawszeeee...
)Skoro tak mówisz no to dobrze, ale czuję się jak jakaś żebraczka co nie ma kasy, nie chcę żeby tak było.
)No przestań, nie przejmuj się tym, niezależnie od wszystkiego i tak zapłacę za dziewczynę, naprawdę nie wydajesz się dla mnie biedaczką bez kasy, chodź, bardzo mi zależy abyś z nami poszła.
)Ok, niech będzie, skoro tak ładnie prosisz to nie odmówię.
I tak poszliśmy po chłopaków i zaprowadzili mnie do jakiejś ekskluzywnej restauracji. Siedziałam obok Liama i Harrego naprzeciw Nialla. On ciągle się na mnie gapił jak jakiś marzyciel. W ogóle nie wiedziałam o co mu chodzi, spuściłam z niego wzrok, peszył mnie tym wszystkim, jednak kątem oka nadal go widziałam. Wzięłam menu i zakryłam twarz niby przeglądając go. Gdy podszedł kelner, chłopcy zamówili sobie tonę jedzenia natomiast ja tylko kanapkę ze stekiem, wegetariańską.
)Ależ ty mało jesz. : zdziwił się Loui.
)Gdybyś był wegetarianinem też byś tyle jadł, a ja nie chcę przytyć, ważę aż pięćdziesiąt pieć kilo a mam 17 lat.
)O Boże. : zląkł się Liam. )To moja siostra ma szesnaście lat i waży siedemdziesiąt kilo. Powinnaś jeść więcej bo umrzesz z głodu, masz naprawdę... Ładne Kobiece kształty i nie wstydzę się ci tego wprost powiedzieć, jestem facetem, co prawda to prawda, ale swoje wiem.
)O dziękuję... Ale wy mi już nie pomożecie, staram się jeść jak najwięcej, ale nie mogę, no nic nie poradzę, takie jest życie, wolę nie mówić co mi się dzieje jak zjem za dużo, właścwie to jest moja prywatna sprawa, więc nie będe ujawniać wam wszystkiego, bo kiedyś niechcący powiem kiedy mam okres, dlatego wolę na ten temat z wami nie gadać, mam nadzieję że rozumiecie?
)Jasne, to twoja sprawa. : przyznał Liam.
)Tak, nie wtrącamy się. : poparł Harry.
Nareszcie kelner przyniósł zamówienia. bo kompletnie nie wiedziałam o czym mam z nimi gadać, napewno nie na ten temat co teraz. Pożarłam wszystko w mginieniu oka, byłam pierwszy raz naprawdę głodna. Kiedy wszyscy pożarliśmy swoje dania, mogliśmy wreszcie wyjść. W drodze nastała niezręczna cisza, chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.
)Jesteś taka piękna. : powiedział po chwili Niall.
)Bardzo dziękuję, naprawdę ale nie musisz tego mi stale powtarzać i bez tego cię lubię.
)Spoko, po prostu nie mogę się napatrzyć, masz nieziemskie oczy, rzadkie, zielonkawe, jak u kotów.
)Takie sobie porównanie, ale kupuję to.
)A co robią twoi rodzice? : zapytał znienacka Liam.
)Eee... Moi rodzice, oni... Już nie pracują.
)Dlaczego?
)No bo... Nie żyją. : odparłam i po policzku popłynęła mi łza.
Liam i reszta nagle posmutniała.
)Wybacz, ja... Naprawdę nie wiedziałem, wybacz, nie chciałem. Współczujemy ci.
)No nie, w porządku, nie przejmuj się, nie wiedziałeś, czas podobno leczy rany. Wiecie co wam powiem? Jedna rzecz której sobie nigdy nie wybaczę to to że mam wyrzuty sumienia, to moja wina była że umarli, chciałam aby pojechali na wycieczkę do takiego jednego miasta no i w drodze zginęli, nie potrzebnie ich kusiłam tym wyjazdem, to moja wina... Nie wybaczę sobie tego do końca życia.
)Nie, przestań! Przestań, proszę, to nie była twoja wina, nie obwiniaj się, nie katuj siebie tak. : Zayn przytulił mnie. Wiedziałam, że chcieli mnie pocieszyć i zaprzeczali wszystkiemu co mówiłam, ale ja wiedziałam swoje i przy swojej wersji zostałam. Usiadłam na jakiejś ławce spoglądając w niebo z płaczem.
)Boże, dlaczego dopuściłeś mnie do takiego stanu?! : krzyknęłam do nieba, wyglądałąm jak jakaś chora psychicznie ale nie mogłam się powstrzymać po prostu, miałam ochotę to zrobić kiedyś  i zrobiłam. )No trudno, wolę już nie gadać o tym... To smutny temat i nie chcę wracać do niego już.
)Dobrze, zamykamy ten temat.
)Dziękuję że rozumiesz. Poczekajcie chwilę, coś mi dzwoni w kieszeni.
Odebrałam telefon. Wyświetlił mi się zastrzeżony. No cóż... Chciałam wiedzieć o co chodzi.
)Hallo? : spytałam po polsku.
)Cześć kotku. : odezwał się głos, brzmiał zupełnie jak głos mojego byłego chłopaka z Polski, Klemensa.
)Ty śmiesz do mnie jeszcze dzwonić? Jak ci nie wstyd? Po tym jak mnie zostawiłeś? O nie... Nie nabiorę się na twoje słodkie słówka.
)Oj przestań, oboje wiemy że kochasz mnie nadal nad życie.
)Ahahahaha. Teraz to mnie rozśmieszyłeś. A jak tam twój idealny związek z Wercią?
)Ona mnie rzuciła, nie byliśmy sobie przeznaczeni i tyle. Wolę ciebie.
)Wow... A ja myślałam że kochasz ją jak własne odbicie w lustrze, tylko że troszkę mniej. : sarkastycznie go teraz potraktowałam, nie miałam zamiaru kontynuować dalej tej rozmowy. )Żegnam i jeśli jeszcze raz do mnie zadzwonisz to wrócę z moim nowym chłopakiem do Polski i powyginam ci kości. : rozłączyłam się natychmiast. Byłam taka wściekła, zestresowana i do tego jeszcze złapał mnie ból głowy. Nie wiedziałam co w tej chwili myśleć. Wrzuciłam telefon do torby i wypuściłam ciężko powietrze.
)Boże Święty. : westchnęłam po polsku. )Ale mnie głowa boli i tak mi słabo. : próbowałam powachlować się ręką, było mi strasznie gorąco, myślałam że zemdleję i nagle poczułam że leżę na ziemi, zobaczyłam krew na ziemi i strasznie piekło mnie czoło. Ktoś uderzył mnie w twarz, pewnie po to by ocucić. Nadal widziałam tylko ciemność, pewnie okulary mi spadły bo nie czułam ich na nosie. Słyszałam tylko krzyki jakiś chłopaków. Napewno to głosy One Direction, bo nikogo innego w tej chwili przy mnie nie było. Ktoś telepał mną, dotykał po twarzy, czole, głaskał po głowie. To wszystko niby miało mi pomóc.
)Anika, ocknij się!
)Powiedz coś, cokolwiek!
)Otwórz oczka!
Głosy które słyszałam ciągle narastały i nieoczekiwanie otworzyłam oczy. Nie widziałam nic dobrze bo nie miałam szkieł na oczach. Ktoś objął moją ręką swoją szyję i niósł. Nie widziałam jego twarzy dokładnie, ale czułam jego oddech. Posadził na ławce i mocno klepał po plecach. Minęło parę sekund i ktoś założył mi na oczy okulary. Zobaczyłam dobrze twarz Nialla, kucnął przy mnie i coś mówił. Słyszałam jedynie pojedyncze słowa: ,,Co , jak , czujesz się, kiedy, dlaczego, obudź się, powiedz, trzymam, jestem,, . Tylko tyle usłyszałam. Znów trzepnął mnie w twarz i byłam nagle przytomna.
)Już dobrze? : zapytał Louis.
)Taak, co się dzieje? Strasznie się kręci świat, niech go ktoś zatrzyma, ja nie lubię kręcenia! : krzyczałam jak głupia.
)Uderzyła się za mocno w głowę. : oznajmij Zayn.
)Nie Zayn, nie za mocno, naprawdę mi się kręci w głowie, wiruje wszystko.
)Jak się czujesz?
)Nijak. Równie dobrze tak jak po teście gimnazjalnym którego z trudnością zdałam. Co się stało?
)Omdlenie. : odparł Harry.
Dotknęłam czoła i zobaczyłam na palcach krew.
)Dlaczego ja widzę krew? Jezu... ! Krew nie jest dobrym widokiem dla mnie.