środa, 27 czerwca 2012

Tablica ogłoszeń

Jedno ogłoszenie
Nie będzie mnie cały miesiąc aż do 27 lipca. Bardzo mi przykro, ale jadę na wakacje do USA i nie jestem zbyt pewna, czy będe miała dobry dostęp do mojego bloga, w razie jakoś pokombinuję, ale na razie nic nie obiecuję. Jeśli nie uda mi się nic zdziałać obiecuję że wam to wynagrodzę i dodam aż 5 rozdziałów, wierzcie mi na słowo a ja nigdy nie łamię obietnic. 
Po drugie jest coraz mniej czytelników, polecajcie bloga jeśli tylko możecie jeśli chcecie żeby były fajne rozdziały, bo pojmijcie że to dla mnie wasza opinia jest ważna, dzięki temu mam motywacje i chęci, a nie że jakieś mam kaprysy. Przyjmę nawet negatywne sugestie, bo przecież każdy ma prawo mieć własne zdanie. Tylko o tyle proszę .♥
A po trzecie robię kolejny konkursik, tamten nie wypalił dlatego ten będzie fajny. W konku może wziąć udział każdy. A chodzi o to że dacie mi propozycje następnych rozdziałów, nie liczy się ilość tylko jakość. Wysyłacie je na adres irishlucky@interia.pl. Jakie nagrody to powiem później. Najciekawsze ocenię i... Wykorzystam, po czym wspomnę o was na blogu. Trwa on do mojego przyjazdu, czyli do 28.07.2012 roku. 




Shadow ^^

15. Rain is then when i cry

Siemcia. Wchodźcie na tego bloga Em my - http://lovesandfriend.blogspot.com/ . Mam jeszcze nie wiem czy smutną czy dobrą wiadomość. Od czwartku cały miesiąc lipiec mnie nie będzie, bo jadę do USA na wakacje, ale jak wrócę to wam wynagrodzę brak rozdziałów. Obiecuję że dam jednego dnia aż 3 rozdziały. A teraz daję ten żeby wam się nie nudziło. Wybaczcie. Zaplanuję sobie na pewno wszystkie posty i przepiszę ; )

-------------------------------------------------------
Musiałam to dodać, wybaczcie
Kocham ten anim. 


Hazza zabrał mnie do kina, gdzie pozwolił wybrać film na który pójdziemy. No wreszcie dał mi ktoś własny wybór. Moją decyzją był horror pt. "Szepty zza grobu". Zwykle nie oglądam horrorów, ale musiałam jakoś odreagować stres. I znów mi przyszło na myśl, że wszędzi gdzie się pojawię mogą czyhać na mnie moi prześladowcy, po pierwsze Klemens, po drugie ten co mi zdemolował mieszkanie pare tygodni temu po trzecie Maciek. Wszystkie te opcje mogły być możliwe. Oni jakby mnie obserwowali a ja czułam ich obecność. Nie było to potrzebne, przynajmniej dopóki jest ze mną Harry. Film trwał ponad dwie godziny, a Hazz już w połowie prawie się zesikał ze strachu, bo z początku nie chciał się na ten film zgodzić, ale obiecałam że będę mu zasłaniała oczy jak będą straszne scenki. Przytuliłam go, gdy serio schował się w za moje plecy i wysypał na mnie popcorn. Śmiesznie się zachowywał, ale ja stłumiłam w sobie chichot żeby tylko się nie obraził. Do końca seansu  był we mnie wtulony jak małe dziecko któremu przyśnił się koszmar i się wybudził z niego. Milutko, ale po filmie już się ode mnie odczepił. Jeszcze musiałam skoczyć do toalety, dlatego też poprosiłam go żeby poczekał, on obiecał że poczeka w kawiarni na przeciw. Tak też pokiwałam głową jakbym mówiła "rozumiem" i ruszyłam w stronę łazienki. Właściwie chciałam tylko poprawić makijarz, ale zawsze coś. W pomieszczeniu na szczęście nikogo nie było. Wyjęłam z torby tusz do rzęs i już chciałam musnąć nim swoje długie rzęsiska jak zadzwonił mój telefon. Szybko wyjęłam go z kieszeni marynarki i odebrałam nawet nie patrząc kto tu za mną tęskni.
-Hallo ? - spytałam jedną ręką malując sobie rzęsę.
-Cześć. - i właśnie na ten głos dosłownie zrobiło mi się słabo. Serce zaczęło szybciej bić, a pot oblewał moją twarz. To był ten sam przerażający głos, który wprowadził mnie pare tygodni temu w dołek psychiczny. Ale ja się go nie bałam w ogóle, po prsotu znałam go na wylot. Jeszcze pare miesięcy temu siedziałam w jego ramionach, ale nieszczęśliwa. Zdradził mnie, co kazało mi powiedzieć że wszystko skończone, jednak... Nic się nie skończyło, wszystko ciągle się dalej, życie toczy sie dalej. Ogarnęłam myśli w jedną kupę i wzięłam się w garść.
-Witaj Klemes. - powiedziałam słodko - Czego chcesz ? - i znów aluzja.
-Zwiałem z tego więzienia.
-Żadna nowość. Możesz mi powiedzieć dlaczego mnie prześladujesz ? Wytłumacz mi to wszystko jeśli jesteś w stanie.
-Bo wiesz Tori... Prawda jest taka  że ja cię kocham.
-Pff... Ale czy ty nic nie kminisz ? Zdrada boli czyż nie ? Miałam nadzieję że w końcu poczujesz to samo co ja. Ten dzień jest dzisiaj.
-Ja jestem tylko człowkiem rozumnym.
-Nie Klemens, nie jesteś człowiekiem rozummym, ty jesteś idiotą ! - burknęłam przerywając swoje zajęcie - Jeśli myślisz że możesz mnie tak ciągle nawiedzać tymi smsami i niezapowiedzianymi wizytami to się mylisz. Nie dość że zrobiłeś krzywdę mojemu przyjacielowi to jeszcze masz czelność dzwonić. Mam cię w dupie i nie nastraszysz mnie ! Nara.
I się rozłączyłam.







-------------------------
Wybaczcie  że taki krótki, ale mam mało czasu. No to do za miesiąc !

poniedziałek, 25 czerwca 2012

14. When will be end ?

Hej. Zanim jednak zaczniecie czytać, chciałabym wam polecić wspaniale zapowiadającego się bloga. Musicie go przeczytać kliknij,. nie pożałujesz ; )  Aha i jeszcze jedno info, ponieważ jakoś nie pasuje mi imię naszej bohaterki, jej nowe imię będzie brzmiało Torres w zdrobnieniu Tori. Okey ? Bo jakoś tak dziwnie.
-------------------------------------------------------------------------------



Na okładce byłam ja i Niall, za to tytuł zmroził mi krew w żyłach. A tam taka fota


Na dodatek została zrobiona z daleka, tamtego dnia gdy była ta impreza u Hazzy. Miałam tego powoli dość. Ludzie przesadzali, ciągle nam przeszkadzali. Nie mogliśmy mieć normalnego życia, więc musieliśmy to znosić. Niall był sławny a ja nie i to właśnie pomagało mi być na szczycie puki co. Szybko przeczytałam artykuł. Postanowiłam że powtórzę go na głos Niallowi:
-"Przyłapani ! Ostatnio przyłapaliśmy Niallera Horana z One Direction na wspólnym spacerku z jakąś tajemniczą rudowłosą, o której nigdy nikt nie słyszał. Ciekawe kim jest ta ruda, która rani dzisiaj pewnie serca jego fankom. Zapewne Twitter jest już pełen pogróżek i gróźb. Jeśli ta para robiła jakieś niegrzeczne rzeczy, to przypuszczamy że oboje mają przechlapane i to poważnie. Jak donoszą inne media, ci młodzi ludzie chcą się wybić w show-biznesie. Dowiemy się za wszelką cenę kim ona jest i czy chce tylko wykorzystać tego gwiazdora". Czy ty to czaisz ? Czekaj, sprawdzę Twittera w fonie.
-Ja też sprawdzę. 
Zrobiliśmy to co trzeba było. Moje obawy były jednoznaczne - na tt zaczęły wyświetlać mi się tweety od wszystkich fanek One Direction z całego świata. Wszystkie zawierały podróżki i przede wszystkim groźby. Przeraziłam się, były ich miliardy. Wydawało mi się, że wszystkie wyglądały praktycznie tak samo, aż  dojechałam do ostatniego, jakaś fanka napisała:
"Droga tajmnicza rudowłosa, zapewne wiesz po co do ciebie piszę. A jeśli nie wiesz to masz problem. Chodzi o to jakby tak streścić w paru słowach podobno chodzisz z naszym Niallerkiem. Nie obchodzi mnie to, że go kochasz, bo on ciebie nie. Może jak znajdziemy cię z koleżankami i pobijemy to poczujesz jak to jest kogoś ranić. Decyzja należy do ciebie - albo zrywasz z nim albo po tobie. Więc jak? Czekamy na odpowiedź. Nara."
Myślałam że zaraz rąbnę głową w ścianę. To było karygodne, ale bałam się tego wszystkiego.
-U mnie nie ma nic, jedynie na twoim... Czekaj jaką ty masz nazwę ? - spytał nadal gapiąc się w ekran swojego czarnego IPhona.
-Moja nazwa to... To... - nie mogłam nic powiedzieć, bo  byłam  załamana - Moja nazwa to Animal Muppet. - w końcu wysłowiłam się.
-Czekaj, już patrzę. Oh My God. - szepnął.
-A weź przeczytaj ten ostatni od użytkowniczki Medow.
-Okey. - chłopak zrobił to o co prosiłam i po minucie jego ocz były zaokrąglone jak nie wiem, pomarańcze.
-O nie, nikt nie ma prawa cię tak traktować. Ja zaraz jej odpiszę, poczekaj chwilę.
-Co  ty chcesz jej napisać ?
-Zobaczysz. Okey.. No więc: Droga Madow, bardzo mnie zawiodłaś. Chociaż jesteś Direcnioerką. ja cię już za nią nie uważam. Nie masz prawa tak traktować mojej dziewczyny, ponieważ nic nie wiesz. Nier wiesz nic o moich uczuciach, ponieważ jesteś tylko zwyczajną dziewczyną która mnie nie zna i zapewne nigdy nie pozna tak blisko. Nie masz prawa twierdzić że nie kocham jej, ponieważ jak mówiłem nic nie wiesz. Można uznać, że jesteś samolubem. Nie boję się ciebie, Tori również się nie boi. Nikt nie będzie ze sobą zrywał, a ty... Ty mnie zawiodłaś. Nie powinnaś ranić jej uczuć. Moja dziewczyna już wystarczająco cierpi, a ty dałaś jej powód do kolejnego doła. - Niall Horan.".
     Byłam pod wrażeniem. Ten chłopak ciągle potrafił mnie obronić, tylko nie wiem jakim cudem mu się to udawało. Ale mniejsza, byłam bezpieczna ale ten atak fanek był dla mnie bardzo... Hm... Jak to powiedzieć... Niepokojący. Wolałam aby nigdy się to nie stało.
-Niall, to było takie słodkie.
-Po prostu nikt nie ma prawa cię tak traktować. Ta dziewczyna nie jest warta mojej uwagi.
Nie odpowiedziałam nic. Nie było już co robić w tym centrum, dlatego mój żarłoczek zaprowadził mnie do swojego domu. Z początku nie chciało mi się, ale się zgodziłam. A tam... Oou... Przerwaliśmy Adzie i Zaynowi ważną czynność, oni... Całowali się i to tak namiętnie że chyba nie powinniśmy wchodzić w tamtej chwil.
-Niall, złą chwilę wybraliśmy, wucofujemy się... - i oboje odwróciliśmy się na pięcie, po czym chcieliśmy iść, ale usłyszeliśmy za sobą:
-Ej, wracajcie. - to był Zayn. Odwróciłam się a za mną Niall.
-Bo wiecie... My nie chcemy wam przeszkadzać   TAKIEJ  chwili.
-Nie przeszadzacie.
-Serio ? - spojrzałam na Adę jednocześnie zwracając się do Malika.
-Nie, nie. - odparła.
-Super, ale my.. . - zaczęłam, ale nic dobrego nie przychodziło mi do głowy.
-My właśnie... -Niall próbował mnie uratować z tej niezręcznej sytuacji - Muszę pokazać coś Tori ! Moim !
-Właśnie ! - zawołałam wlokąc się za ciągnącym mnie Niallem.
-Ale najpierw wezmę coś do jedzenia. Ty idź na górę, po lewej masz duże drzwi ! Wejdź i... Poczkekaj.
-Okey. - przeciągnęłam i pobiegłam do jego pokoju. Nie tego samego, co kiedyś tylko tego nowoczesnego. Świetny był, nie chce mi się go opisywać, dlatego pozostawiam wam tylko swoją wyobraźnię.
     Usiadłam sobie na dużym łóżku pokrytym kremową pościelą. Zdjęłam buty i rozmasowałam nogi, ponieważ od tego wszystkiego zaczęły mnie boleć stopy. Moje ciało miało skazy, kiedyś cięłam żyły z powodu problemów psychicznych i zostały mi blizny, jednak dziwnym sposobem Niall ani nikt  nie widział ich nigdy, co dziwniejsze taki Niall który widzi mnie prawie codziennie. I lepiej żeby nigdy ich nie widział, uzna mnie za jakąś wariatkę i pewnie już dawno by mnie zostawił. Nie wiem co począć, po prostu naciągnęłam rękaw marynarki bardziej na rękę i trzymałam dla uzyskania wytrzymalszego efektu. Nie minęła chwila jak Niall wparował do pokoju i zamknął je na klucz wyrzucając go gdzieś na dodatek. Zupełnie jakby przed kimś uciekał.
-Tori ratuj ! Louis rzuca we mnie marchewkami ! - zawołał pakując w siebie precle. Nie no, ten żarłoczek ciągle musiał coś jeść. Jezu, jak ja lubię tak zdrabniać jego imię.
-Żarłoczku ty mój, po mordce ci poleciał sok. - zaśmiałam się i wytarłam mu brodę z soku pomarańczowego.
-Wiem, bo Louis chciał mnie zabić tymi marchewkami ! - chłopak schował mi się w ramiona.
-No chodź, będzie dobrze. - zażartowałam i znów na  niego spojrzałam. Tym razem chciałam zacząć na poważnie.
-Bo wiesz Niall...
-Ćśśśś... - nałożył palec na usta. No Niall ! Ja już chcę pogadać. Horanek przyłożył ucho do drzwi i zaczął coś nasłuchiwać.
-Niall... - powiedziałam cicho - O co ci chodzi? - opadły mi ręce dosłownie. No ten chłopak był niemożliwy.
-Czekaj, sprawdzę coś. Nie bój się, uratuję cię przed nim.
-Przed kim ?
-Louisem. - rzucił i wyjrzał zza drzwi i otworzył je na ościerz, musiałam coś zrobić i go popchałam. Ten upadł na ziemię a ja wprost na niego. Akurat tamtędy przechodził Hazza ! Wiem, że nie było mu łatwo po tym jak rzekomo zostaliśmy przyjaciółmi, więc nie chciałam pogarszać niczego, bo mi też było słabo na myśl o tym. Szybko wstałam z tej dziwnej pozycji gdy chłopak zrobił dziwne oczy.
-Hej Harry, dawno się nie widzieliśmy. Jak tam twoja rana ? - spytałam i potrząsnęłam jego dłonią jak na powitanie.
-Dobrze, niedługo zdejmą mi ten cholerny opatrunek.
-Ale to przeze mnie, co nie ?
-Nie, nie, w życiu. Oczywiście bolało, ale próbowałem cię obronić, dlatego nie żałuję że to zrobiłem.
-Ooo... - pisnęłam, ale gdy zobaczyłam minę Nialla od razu przestałam zachowywać się jak zauroczona. Mierzył wzrokiem Harrego, co nie wróżyło nic pozytywnego. Ale ja oczywiście udałam, że nic nie widzę. Wiedziałam że to najlepsi przyjaciele, tylko że miewają gorsze dni.
-Tori, możemy pogadać? - spytał nagle loczek.
-Jasne, że tak. Zawsze. - uśmiechnęłam się i poszłam za Harrym który ciągnął mnie za rękę gdzieś dalej, tuż przy schodach.
-Masz ochotę na spotkanie? Ale takie przyjacielskie, tak żeby Niall nie zauważył.
-Ale kiedy ? Teraz?
-Nie, jak Niall pójdzie robić tweetcam z Liamem.
-Kiedy go będzie robić?
-Hm... - Hazza spojrzał na swój złoty, połyskujący zegarek - Za pół godziny. Wybierzemy się do kina na przykład, chciałbym nadrobić stracony czas z przyjaciółką. - uśmiechnął się i w jego policzku pokazały się te zacne dołeczki. Po chwili zaczęłam się rumienić jak piwonia gdy ten złapał mnie za rękę. Dosłownie ciepło. Znów poczułam te motylki w brzuchu, ale musiałam się opamiętać, w końcu miałam chłopaka i w dodatku jego najlepszego przyjaciela. Hazz zrobił dziwne spojrzenie, znałam go, oznaczał on przede wszystkim to że zaraz jakiś numer mi wywinie. Nim się obejrzałam on zdjął mi okulary z oczu i założył sobie na nos.
-Witam w naszym studio, a oto nasza ulubiona gwiazda, panna Torres, która przedstawi nam swoją opinię na temat domu zespołu One Direction. - udał że mikrofon, który był dezodorantem i podsunął mi pod nos. Nie no myślałam że go zabiję. No ale co tam. Dawno się nie wygłupiałam, więc wzięłam od niego ten "mikrofon" i zaczęłam przechadzać się po korytarzu.
-Hm... Ten dom... Nawet niezły. Macie do niego mapę? Zgubić się można. - zaśmiałam się i odłożyłam dezodorant gdzieś na półkę, po czym z zaskoczenia jakoś tak wskoczyłam na barana Niallowi.
-Aa... Szop pracz ! - krzyknął  po czym zaczął się śmiać.
-Niee... To ja kochanie.
-Wiem, ale chciałem zobaczyć jak się do mnie zwrócisz.
-Oj tam.
-Ale ty lekka jesteś. - powiedział gdy z niego "zsiadłam".
-Wiem, bo ważę tylko 55 kilogramów a mam 17 lat, więc dziwaczne.
-Mało jesz. Martwię się o ciebie.
-Oj tam, źle nie będzie.
-Mam nadzieję. Okey, ja za pół godziny robię tweetcam z Liamem, poradzisz sobie beze mnie ? Bo wiesz, gdybym powiedział że jesteś tu ze mną, pewnie wiesz... Za dobrze nie będzie.
-Wiem, wiem. Poradzę sobie.
-Spoko.
-Tori,chodź coś zjesz. - powiedział Harry. No cóż, nie miałam już nic do roboty, więc poszłam z nim. Zaprowadził mnie do ich kuchni, gdzie kazał usiąść przy stole. Nie miałam ochoty na jedzenie, ale jak Harry się uprze czasem nie ma zlituj się. Po prostu tak ma być i koniec.
-Pijesz ?
-Nie wolno mi, bo... Nie mam jednej nerki. - powiedziałam i spuściłam z zawstydzenia głowę w dół.
-To nic wstydliwego, Liam ma taką samą sytuację jak ty.
-No wiem, ale on jest sławny i w ogóle i nawet gdyby miał irokeza by go kochali.
-Oj tam, sława na tym nie polega.
-Po części się z tobą zgodzę, bo ważne jest to co ktoś ma w sercu a nie to co ma. Ja np. was nie traktuję jak inne dziewczyny, tak jak gwiazdorów, w  zasadzie jesteście dla mnie zwyczajnymi chłopakami i wcale się nie wstydzę powiedzieć tego na głos. Ważne jest to jaka jest twoja wartość.
-Dokładnie masz rację, zapamiętam to.
-Mhm. No więc... Czy muszę jeść ?
-Taak, zobacz jaka ty chuda jesteś.
Spojrzałam na swój brzuch. Miał rację, sama skóra i kości, nic więcej w sobie nie miałam. Byłam chuda i stosowałam diety, ale to robiło ze mnie szkielet, dlatego przestałam.
 




Cdn.


----------------------------------------------------
I macie tu na dobranoc Hazze
Moja przeróbka ; )


Mam nadzieję że się rozdział podobał bo pisałam go prawie 3 godziny, ale warto było. A tak na marginesie to polecajcie mojego bloga jeśli możecie, żeby mieć większą ilość czytelników, ponieważ jak ludzie się litują i komentują i czytają to ja mam zaciesz i jestem wprost zmotywowana do nextów na 102. Dlatego proszę was jak oddanych Directniers o pomoc i wsparcie. Narka .♥

niedziela, 24 czerwca 2012

13. Luck

Heja. Dzisiaj jestem trochę zdenerwowana, nie wiem z jakiego powodu, ale po prostu jeśli będzie dużo przekleństw w tym rozdziale nie wińcie mnie, tylko pewną osobę która mnie wkurzyła. A tak poza tym miłego czytania ;*** <333
-------------------------------------------------------------------------------
Macie tu Niallerka. Nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie ; ) Dansuje jak ja. Moja krew, ma to po mnie ^^









-No więc co się stało? Bo wiesz, zwykle ludzie nie wpadają na szyby od samochodów tak nie umyślnie. - powiedział Liam, gdy Louis obkładał mnie lodem.
-O rany... Długa historia.
-Mamy czas.
-Okey, no więc cała opowieść zaczęła się z 22 czerwca na 23...
-Anika ! - przerwali mi.
-Okey, chciałam tylko odreagować to że ta sytuacja jest krytyczna. No więc Eli dała mi wyraźnie do zrozumienia, że jej szef szuka kogoś do pracy...
-Tu jesteś ! - krzyknął nagle ktoś. A ponieważ głos ten był dosyć głośny, ktoś musiał stać bardzo blisko. Spojrzałam w stronę usłyszanego głosu. Nie kto inny jak Eleanor. Pewnie dopiero mnie zauważyła, że wyszłam. Podbiegła do mnie natychmiast.
-Dobrze  że jesteś. Co się stało? Czemu tak nagle wybiegłaś? James nie dał ci pracy ? 
-Nie chodzi już o to. Jestem załamana, bo ciągle nic mi nie wychodzi. Od czasu gdy przyjechałam do tego Londynu, nic mi nie idzie. Myślałam że jestem gotowa na dorosłość, ale to nie działa w ten sposób. 
-Ale... - dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale przerwała. Pewnie sama była zdumiona tym wszystkim.
-Nie dał mi tej pracy. Powiedział, że znalazł już kogoś, przede mną i to dosłownie. 
-O rany... Bardzo mi przykro. Może coś jeszcze się wymyśli, Anika nie musisz się martwić i poddawać od razu, na tym polega dorosłość.
-Oh naprawdę? Naprawdę Eli ? Jesteś tego absolutnie pewna ? Ja sądzę że nie ! Nic już się nie uda, nic się nie wymyśli ! - rzuciłam gdzieś lód i pobiegłam zupełnie nie wiem gdzie. W stronę jakiś zabudowań. Chciałam usiąść gdzieś i pomyśleć nad wszystkim. Musiałam wymyślić coś, miałam duże zdolności, potrafię rysować, ogólnie kręci mnie sztuka, w szkole byłam uznawana za kujona, w dodatku te studia. No ale rachunki są niezapłacone, muszę się wziąć w garść. Spokojnie, pomyśl.
       Gdy tak myślałam, zerwał się wicher i deszcz. No to tylko tego mi brakowało. Jak najszybciej założyłam płaszczyk na plecy i ruszyłam w stronę centrum handlowego, w którym mogłam sie skryć. Może spotkam Jennifer. Muszę się komuś wypłakać w ramiona, bo nie wytrzymam dłużej tak. 


*****Piętnaście minut później******

Deszcz dawał o sobie znać. Byłam cała przemoczona, włosy mokre, ubrania przemoczone do suchej nitki,  w zasadzie byłam cała mokra jak już wcześniej wspomniałam. Pewnie wyglądałam jakbym wyszła z jeziora, ale no cóż zrobić. Natura jest czasem nieznośna. Nawet pomimo tej myśli, że wszystko się zjebało,byłam w przekonaniu że dłużej nie mogę się złościć na świat. 
    Poszłam w stronę łazienki. Po pierwsze miałam zamiar najpierw się doprowadzić do normalnego stanu. Tak więc stanęłam przed lustrem, zmyłam stary make-up, po czym poprawiłam rzęsy lekko maskarą, nie mogłam znaleźć błyszczyka dlatego też moje usta zostały w nienaruszonym stanie. Spojrzałam głębiej w lustro. "Gdzie ja byłam jak urodę rozdawali?" - pomyślałam i rozczesałam swoje już lekko wysuszone kudły. Tylko jeszcze te ubrania... O Bosz. Muszę je zmienić. Tylko skąd je wezmę ? - już wiem, może Jen mi pomoże, jeśli oczywiście nie skończyła teraz pracy.
    Poszłam poszukać jeszcze raz tego sklepu. Znalazłam, stał tam gdzie wcześniej. Zadowolona weszłam do środka i na szczęście Jen stała wykładając pudełka butów na półkach. Pośpiesznie podeszłam do niej. Nie zauważyła mnie, dlatego moja reakcja powinna być taka:
-Ekhem... - kaszlnęłam, żeby zwróciła na mnie wreszcie uwagę. Momentalnie podniosła głowę i gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się jak zawsze na mój widok. 
-O hej. Dawno się nie widziałyśmy. Jak tam twój chłopak? Spodobało mu się to jak wyglądasz ? 
-Taaak i miał minę jakby właśnie się dowiedział że jestem z nim w ciąży. - dziewczyna zachichotała i przerwała swoje zajęcie. Wyglądała świetnie, jasny sweterek, czarne rurki i szare vansy. Włosy spięte w warkocz z wywiniętymi pejsami. "Ma się ten styl" - westchnęłam w myślach. 
-Nie wyglądasz najlepiej. Zapewne burza się zebrała.
-Zgadłaś. Wiesz... Nie wiem czy wypada pytać, ale...
-Mów czego potrzebujesz. - przerwała mi patrząc prosto w oczy, co mnie coraz bardziej krępowało. 
-Ubrań. - odrzekłam krótko. 
-Mogłaś mówić od razu ! Mam zapas stroi w szatni, chodź wybierzesz coś sobie. - pociągnęła mnie za rękę do jakiegoś pomieszczenia na zapleczu. A tam... Nie to co w Polsce, ciemne i mroczne składziki, to był luksus normalnie. Kolorowo i przytulnie, ale nie zdążyłam dokładniej się przyjrzeć bo stanęłam nagle face to face z szafką jak w szkołach, tylko że ta była większa i pojemniejsza. Jen otworzyła ją a w niej? O Boże... Mnóstwo stroi na wieszaczkach. Moją uwagę tylko przykuł jeden, a mianowicie taki

Śliczny  był. Moja droga przyjaciółka, jeśli w ogóle mogę uważać ją za przyjaciółkę pokazała mi przebieralnie gdzie ubrałam ten śliczny kostium. Wyszłam i przejrzałam się w lustrze, jednym tylko minusem było to, że buty nie pasowały jakoś. 
-Co ? Coś nie tak? - spytała owa czarnowłosa.
-Em... Buty. - szepnęłam. 
-Pasują.
-Serio ? No skoro tak mówisz, to tak jest. Dzięki za pomoc, wreszcie wyglądam przyzwoicie. 
-Nie ma za co, wiesz że możesz na mnie liczyć. 
-No właśnie wiem. - uśmiechnęłam się - Rany... Niby jest w porządku ALE TO tylko pozory. 
-No to co się stało?
-Nie mogę znaleźć pracy. - odpowiedziałam i usiadłam na wiklinowym fotelu. 
-Masz chyba szczęśliwy dzień. Shady ma  posadę do obsadzenia, ale nie może znaleźć odpowiednich pracowników. 
-A kim jest Shady ? - spytałam zupełnie zbita z tropu. 
-Shady to mój przyjaciel, pracuje tutaj na drugim piętrze, wiem że znasz się na sztuce, więc dobra wiadomość jest taka że on jest szkicownikiem, rysuje różne rzeczy i je sprzedaje, ma mnóstwo klientów, portrety itd. Jesteś zainteresowana ? 
-Pewnie ! Dzięki, kocham cię. - skoczyłam na nią i cmoknęłam w policzek, po czym wybiegłam ze sklepu, żeby jak najszybciej znaleźć się na tym drugim piętrze które może zmienić całe moje życie. Znalazłam ten sklep. Dosłownie raj dla takich jak ja. Sprzedawał również przyrządy kreślarskie za które normalnie to bym zabiła. Rozglądałam się tak patrząc na wszystkie te rysunki i nagle:
-Dzień dobry ! W czymś pomóc? - spytał ktoś. Pewnie ten Shady. Momentalnie odwróciłam głowę w jego stronę. Był to przystojny i wytatuowany facet, około 25 lat. Długie,kręcone włosy, podobne jak Liam, ubiór nadzwyczaj normalny- bluza, koszulka i jeansy. To co chłopcy lubią najbardziej. Był cały umorusany w farbie. Pewnie też malarz. 
-Jennifer, pańska przyjaciółka powiedziała że szuka pan kogoś kto lubi rysować i jest w tym dobry. Błagam nie znalazł pan nikogo, prawda ? - splotłam dłonie i głupkowato się uśmiechnęłam. 
-Anika Serdecka ? - odpowiedział mi na pytanie pytaniem.
-Tak ? Mówiła o mnie?
-O taak. I to dużo. Witam w firmie. - wziął mnie za rękę i ucałował ją. Milutkie uczucie. Jaki gentelman, nie spodziewałabym się. 
-No więc mam tę pracę?
-Tak, od początku gdy tylko usłyszałem z ust Jen o tobie, chciałem ci ją dać. 
-Serio? Dziękuję, ratuje mi pan skórę.
-Proszę, mów mi Chris. 
-Okey, Chris, dzięki nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna. Mogę cię przytulić ? - spytałam i bez zawahania delikatnie go przytuliłam klepiąc lekko po plecach. Ostatnio kocham wszystkich. 
-Muszę tu codziennie przychodzić ? 
-Niee... Pracujesz dwa razy w tygodniu. Robisz jakieś szkice i mi przynosisz. Wynagrodzenie wynosi 2 000 funtów tygodniowo.
-Tygodniowo ? ! - zrobiłam ogromne oczy.
-Mhm. Mamy coraz to więcej klientów, ludzie kupują moje obrazy, ale dzięki tobie chyba będą więcej kupować. 
-Nie wierzę w swoje umiejętności, ale postaram się. 
-Wierze że będzie dobrze. No to może... Potrzebujesz jakiś przyborów ? Pokażesz mi co potrafisz? Tutaj, chyba że nie masz czasu.
-No nie za bardzo. Potrzebuję jedynie akwarel i grubych pędzli. Namaluję Tower Bridge  i przyniosę jutro, dobrze?
-Nie ma problemu. Proszę bardzo. - mężczyzna podał mi w reklamówce to czego potrzebowałam. Bardzo szybko, jakby przewidział.
-Dziękuję. - odpowiedziałam i się pożegnałam. Byłam taka zadowolona. Wreszcie mam prace o której zawsze marzyłam. Jeszcze na dodatek szef jest taki miły. 
       Kiedy tak szłam sobie radosnym krokiem spotkałam Niallera. Chciałam jak najszybciej go przytulić. Jestem mu winna spotkanie i... Przy okazji buziaka oraz przytulasy. On mnie nie widział, podbiegłam do niego  i rzuciłam mu się na szyję. Dosłownie tak - kliknij, a zobaczysz jak. On złapał mnie szybko i spojrzałam na niego z góry, po czym pocałowałam prosto w usta. Tak to wyglądało (jak coś to fotomontaż Ariany Grande, która jest bohaterką mojego opowiadania jako Anika i Nialla)
Postawił mnie, ponieważ troszeńkę przesadziłam, za dużo czułości i to publicznie.
-Mm... Słodko, co tu robisz? - spytał.
-Dali mi pracę! 
-ŚWIETNIe, tylko żeby znów nie było że ci ją odbierają.
-To mi nie grozi. No chodź blondasku, przytulisz mnie ? - nawet nie czekałam na odpowiedź, tylko mocno go uściskałam - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. - powiedziałam gdy już się wyswobodziłam z tego uścisku. Chłopak złapał mnie za rękę i zaczęliśmy gdzieś iść. 
-No masz rację, nie wiem. Ej, czemu masz takie czerwone czoło ? Te, te weź sie tu obróć w moją stronę. - Niall złapał mnie za brodę i zwrócił moją głowę w jego stronę. 
-Eee... Walnęłam w szybę od waszego zacnego vana. I boli.
-Wiem co ci pomoże. 
-Co takiego ?
-Buziak. No daaaj. - blondas zaczął się przybliżać, a ja żartobliwie cofałam głowę. W końcu pozwoliłam się pocałować, te pocałunki zwykle trwały tak krótko... Nie chciałam żeby się kończyły. Niall zaciągnął mnie gdzieś w głąb centrum i posadził na parapecie przy ścianie. Sam stanął przede mną i zaczął mnie całować. Objął w talii i nareszcie poczułam się bezpiecznie. Nie minęła chwila jak coś błysnęło, co mnie oślepiło. Spojrzałam w stronę błysku. O nie... To był jakiś fotograf ! Paparazzi na dodatek. Już miałam dość tego wszystkiego. Szybko zasłoniliśmy się byle gazetą i uciekliśmy z tego miejsca. 
-Niall... O nie... - jęknęłam. 
-Nie martw się, będzie dobrze. Niczego nam nie udowodnią.
-Hm... No pewnie tak. - i przez przypadek spojrzałam na pierwszą stronę tej gazety, to jakiś magazyn był. I gdy tylko zobaczyłam jeden z podtekstów, zamarłam. 





-------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało. Liczę na komcie z waszej strony i thx za nie z góry .♥ Jesteście najlepsi ;)
Strzałka ^^




sobota, 23 czerwca 2012

12. Case or destiny ? Good qwestion

Hello Direcioners ! Jestem straaaaaaasznieeee chora (cholerna gorączka) na szczęście już mi przeszło ale mama panikuje dlatego piszę ten rozdział w domku w łóżku cieplutkim i pod kocykiem. Wgl. nie wolno mi wyjś c łeee ;/// No ale przynjamniej jest ten rozdział. Miłego czytania ;****

-----------------------------------------------------------------

Byłam totalnie zaskoczona, no ale cóż miałam powiedzieć ? Nic, NIallerek pokazał pazur i to się liczyło.
     Usiedliśmy na pobliskiej ławce, Niall - zupełna oaza spokoju, tylko wymachiwał ręką w dziwny sposób. Pewnie dlatego, że pierwszy raz uderzył kgoś prosto w zęby i boli go ręką. Na dodatek Maciek ma twardą szczękę i co dziwniejsze jest bokserem. Ćwiczy ten sport już od paru lat, ale i tak teraz nawet ja bym go pokonała, jest za słaby.
    Teraz już nawet nie przejmowałam się tym wszystkim, tylko szłam z Niallerem bez sensu przez chodnik.
-To było takie niesamowite. - powiedziałam po chwili.
-Wieem, ale już nigdy więcej nikogo nie uderzę, to boli... - chłopak próbował jakoś odeprzeć ból, ale nie wychodziło mu to, udawał przy mnie twardziela ale w głębi duszy na pewno piszczał jak mała dziewczynka. Patrzałam z współczuciem i jednocześnie z zadowoleniem, to że naprawdę potrafił mnie obronić było godne podziwu. W końcu chyba ból minął, bo blondas przestał. "On jest taki słodki, gdy boli go ręka" - pomyślałam z uśmiechem.
-Z czego ha ? Może podzielisz się tym ze mną ? - spytał przybliżając do mnie swoją twarz bardzo blisko.
-A może nie ? - odpowiedziałam mu na pytanie pytaniem, po czym odepchnęłam jego twarz  -Jesteś taki kochany. - powiedziałam cicho - Obroniłeś mnie, przed Maćkiem, nikt nigdy dla mnie czegoś podobniejszego nie zrobił. 
-Mówiłem ci, że cię kocham. Gdzie ty byłaś całe moje życie? Wiedziałem że na świecie istnieje moja druga połówka i to ty nią cały czas byłaś, ale... Nie mogłem cię znaleźć, to ty znalazłaś mnie. 
-Wiedziałeś że to będe ja ?
-Wiedziałem to  wszystko od początku gdy cię zobaczyłem. 
-Hm... Ja z początku nie miałam o tobie dobrego zdania, ale... Jak już  cie poznałam bliżej zobaczyłam to czego nie widać - że jesteś kimś innym, nie tym kogo postrzegają ludzie, jesteś naprawdę wrażliwym chłopakiem i naprawdę walecznym, zawsze wiesz jak mnie pocieszyć, zawsze wiesz jaki tekst powiedzieć żebym wiedziała że życie może być piękne, że ważne są wygłupy a nie smutek, tym kto potrafi się ze mną drażnić tak, żeby nie uszkodzić moich uczuć, tym kto potrafi zjeść dwadzieścia pizz, ale nadal jest szczupły i nie leci co chwilę do toalety żeby... I nie skończę, bo to ohydne, kimś kto wie czego chce, kimś kto nie gardzi tym co daje mu życie, nawet jeśli to beznadziejne, tylko przyjmuje z uśmiechem i nawet jeśli ma ochotę wtedy walnąć łbem o ścianę, wie że nic więcej nie może mieć, tym kimś kto tryska optymizmem i zawsze zaraża śmiechem, tym kimś kto nie potrafi patrzeć na łzy, bo sam leje krople ze swoich oczu, ktoś kto gra na gitarze tak jak jeden z Beatlesów, lub nawet lepiej, ktoś kto daje mi tyle do myślenia swoimi nawet bezsensownymi słowami, ktoś kto po raz pierwszy odwzajemnia moje uczucia. - Niall milczał, ale lekko się uśmiechał. Jego włoski niestety przysłaniały mu trochę twarzy, więc nie widziałam zbytnio jego miny. 
-Co tak ucichłeś ? - spytałam po chwili, ponieważ ta grobowa cisza dała mi się we znaki. 
-Znasz mnie chyba lepiej niż chłopcy. - niby odrzekł z uśmiechem, ale tak naprawdę był zawstydzony.
-Jesteś piękny. - powiedziałam znów bez zastanowienia.
-O nie... Nikt nie jest piękniejszy od ciebie. 
-Wiesz że dziewczyny lubią to słyszeć?
-Taaak, wiem. - westchnął żartobliwie. Myślałam że znów wybuchnę śmiechem, ale bolała mnie już twarz od tego uśmiechania, że już nie mogłam. To był taki przyjemny ból, więc lekko zachichotałam. Przez przypadek spojrzałam na zegarek i bardzo dobrze, bo gdyby to się nie stało pewnie nie pomyślałabym o tym co mam zrobić. Było po piętnastej, jestem spóźniona ! Eleanor mnie zabije. Pożegnałam się z Niallem, usłyszałam jeszcze jakieś zdziwione "ale" i pobiegłam w stronę placu głównego. Na szczęście Eleanor była na miejscu nerwowo spoglądając na zegarek. Gdy mnie zauważyła od razu ruszyła w moją stronę.
-Dobrze że jesteś, bałam się że wpadłaś pod samochód czy coś. - uff... na szczęście nie zaczęła od: "Gdzie się szlajałaś?!" , ale wiem że to nie w jej stylu. 
-Chyba pomyliłaś mnie z Louisem. 
-Heh. No chodź kujonku mój mały, szef czeka. - pociągnęła mnie za rękę. 
-Nawet ty ? - jęknęłam. Wszyscy nazywali mnie kujonkiem, ponieważ miałam aparat stały i te czarne nerdy na oczach. Nie wiem skąd ona to wie, ale już się do tego przyzwyczaiłam. 
-Ale za to słodki. - uśmiechnęła się, no trudno, niech tam będzie, przynajmniej mam przezwisko. 


****Po godzinie*******


Doprowadziła mnie skrycie do ogromnego budynku. Miał chyba ze sto pięter, ale my weszłyśmy na szczęście do windy, gdzie znalazłyśmy się na siódmym piętrze. Przeszłyśmy wąskim korytarzem do jakiejś innej części budynku szklanymi drzwiami i stałam przed dużymi, hebanowymi drzwiami. 
-Okey, teraz cię zostawię. Musisz wejść tam sama, bo tam jest taki stażysta, który ciągle mnie podrywa,co denerwuje Louisa, dlatego na wszelki wypadek zostanę tutaj. No to powodzenia. Powiedz że jesteś od Eleanor Calder. 
-Dzięki za wsparcie. - pokazałam jeden kciuk i wzięłam  głęboki oddech - Okey, pukam.
-Spoko, żebyś się  nie zmęczyła. - zaśmiała się modelka, przesłałam jej załamane spojrzenie i delikatnie zapukałam do drzwi. Zza "prostokąta z klamką" usłyszałam tylko sympatyczne: "proszę" i weszłam do środka. Zwyczajne biuro, chyba nie muszę wam tego opisywać. Typowe, modowe biuro. Mężczyzna siedzący za biurkiem coś pisał, ale gdy weszłam zaprzestał i uśmiechnął się pokazując na fotel po drugiej stronie. Wyglądał dosyć normalnie i młodo, Latynos - mulat, podobnie jak Zayn, tylko że ciemniejszy, czarne włosy zaczesane do tyłu na żel, czerwona koszula schludnie zapięta , jeansy i błyszczące pantofle, nic dodać nic ująć - hiszpan jak nic. 
     Usiadłam nieśmiało na wskazanym miejscu kładąc torbę na kolanach. 
-Jestem od Eleanor Calder. - powiedziałam po chwili gdy ten z zaciekawieniem przyglądał mi się nerwowo okręcając w dłoni pióro. Położył go i nadal mi się przyglądał. 
-Witam w firmie. - odrzekł z uśmiechem i wreszcie mogłam w duchu odsapnąć. Wydawało mi się, że coś ze mną nie tak, ale facet chyba lubił się zgrywać z nowo zatrudnionych - Jacob, podaj pani kawę. - mężczyzna pstryknął palcami nie odrywając ode mnie wzroku. Nie sprzeciwiłam się, nawet z faktem że nie wolno mi pić kawy. Podszedł do mnie jakiś chłopak z filiżanką kawy na tacy. Pewnie ten adorator Eli, nie zwróciłam zbytnio uwagi na jego wygląd, bo szybko odszedł gdy chwyciłam filiżankę. Połknęłam łyk i położyłam na stolik obok.
-No więc chodzi o to że Eli powiedziała mi, że potrzebujecie kogoś kto w miarę zna się na choreografii, czy jest ta propozycja nadal aktualna ?
-Em... Była. 
-Jak to... BYŁA ? Nie rozumiem.
-Już znaleźliśmy profesjonalistę, przed panią przyszedł.
Milczałam. To było jakieś paranoiczne, ciągle coś mi nie wychodziło. Najpierw jedna ; nie wypaliła, teraz druga; nie wypaliła. No co to kurde ma być ?! Nic mi nie idzie, chyba wrócę już do domu, do Polski, nie wytrzymam tego dłużej.
-No cóż... Dziękuję i do widzenia. - powiedziałam ze smutną miną.
-Naprawdę mi przykro.
-Nie no w porządku, tylko rzecz w tym, że nie mam jak się utrzymać i... Nieważne, po co ja się panu zwierzam z własnych problemów. To nieistotne, dowidzenia.
-Do widzenia. Miło mi było poznać.
Rzuciłam tylko krótkie spojrzenie i wyszłam z pomieszczenia. Wiem, że Eli chciała pomóc i... W ogóle chciała dać mi szansę, ale chciałam chwilę pobyć sama, żeby pomyśleć o tym wszystkim. Na zewnątrz czekała już na mnie. Nie nudziła się, bo przeglądała jakiś magazyn. Choć trwała ta chwila jakieś pięć minut,  ja myślałam że to wieczność. Wybiegłam nawet na nią nie patrząc. Nie wiem czy zauważyła czy też nie, ale mniejsza o to, wybiegłam z całego budynku po schodach prawie się zabiłam. Szłam gdzieś uliczkami, w ogóle nie wiedziałam gdzie i nagle... Uderzyłam o coś czołem, co sprawiło że mnie odparło do tyłu, upadłam na plecy z zamkniętymi oczami. Tak, uderzyłam w szybę samochodu, po moim zdziwieniu zobaczyłam twarz Louisa i Liama, którzy pomogli mi się podnieść. Przez nieuwagę pewnie wpadłam na ich samochód. Czułam ostry ból, ale próbowałam nie płakać.
-Anika ! Żyjesz ? - spytał Louis prowadząc mnie za rękę i trzymając rękę na mojej talii, podprowadził do swojego vana i kazał usiąść na stopniu. Zrobiłam to o co prosił. Po chwili usiadł obok mnie Liam.
-Co się stało ? - spytał.
-Nie wiem, biegłam i nagle uderzyłam w szybę. - odparłam trzymając dłoń na czole.




Cdn.


------------------------------------------
Sorry, że taki krótki ale śpieszę się na urodziny do koleżanki i wiem że wszyscy czekają, dlatego proszę bardzo. Liczę na komcie i danke z góry ;***

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Job... And suprise ! Nooo....

Hello. Oto wygląd Aniki z tamtego dnia <333 Oraz macie tu Niallerka .♥

Sorry że takie rozmazane ale chodziło mi tylko o jego fryzurę <333











Cała noc była wyspana, tylko nie za bardzo miałam fajne sny. Śniło mi się między innymi, że Klemens chce mnie zabić, przyszedł do mnie z nożem i chciał ukatrupić, na szczęście znalazł się tam też Niall i mnie uratował. Dziwne te sny już mam. Ostatnio coś zaczyna się ze mną niedobrego dziać.
 Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. O wow... Trochę sobie pospałam.  Było już po jedenastej. Po cichu zeszłam z drabinki tak, żeby nie obudzić nadal śpiącej mojej sister. Szybko przebrałam się w swój kolorowy kubraczek, podpięłam paskiem i założyłam jedyną parę bucików jakie miałam, czyli czerwone converse. Postanowiłam nie budzić w żadnym wypadku mojej siostrzyczki, więc tylko rozczesałam swoje czarne włosiska, lekko na piankę i pobiegłam na dół sprawdzić czy Eli już wyszła do pracy, miałam się z nią spotkać na głównym placu o czwartej, tak, żeby spotkać się z jej szefem. , nie zrozumiałam zbytnio ale mam Niallerka i resztę One Direction które mogą mnie zaprowadzić do celu. Nie miałam zamiaru grzebać dziewczynie po szafkach, postanowiłam zjeść na mieście. Tak więc chwyciłam torbę, wrzuciłam do niej portfel, błyszczyk, telefon i resztę "babskich śmieci", po czym wyszłam zamykając jeszcze dom na klucz. Ada niech sobie śpi i myśli później że mnie porwali, co tam... Do odważnych świat należy. Pomyślę sobie jak optymista - oj tam, zadzwonię do niej później ,będzie dobrze.  Tak więc udałam się najpierw do jedynej knajpy do której znałam adres, czyli do Nando's. Oczywiście to jest ulubiona restauracja tego mojego żarłoka, Niallera dlatego też ją wybrałam. Była wspaniała pogoda, dlatego na miejscu zasiadłam się wygnie na zewnątrz. Po chwili podeszła do mnie kelnerka i podała kartę menu nadal przy mnie stojąc. Wybrałam sobie naleśniki na wodzie gazowanej, polaną syropem klonowym i herbatę earl grey - typowe pożywne śniadanko. Gdy tak wyczekiwałam swojego dania, zadzwonił mój telefon. Natychmiast odebrałam nawet nie patrząc na ekran.
-Hallo ?
-Cześć króliczku. - powiedział ktoś po angielsku. Od razu po tym "króliczku" zczaiłam że to Niall.
-Cześć zajączku. - zaśmiałam się.
-Słyszałem że dostałaś pracę u szefa Eleanor.
-Dobrze słyszałeś. A ty co nagle takie czułości słowne do mnie ? Czego chcesz ? - od razu wiedziałam że czegoś ode mnie chce. Zwykle tak się do mnie nie zwraca aż tu nagle zmiana.
-Dlaczego myślisz że jak mówię do ciebie z taką miłością to coś chcę ? Nie doceniasz mnie... Ja ciebie zawsze kocham.
-Nie wnikam. No ale serio czegoś chcesz?
-Niee... Chciałem tylko usłyszeć twój głos, tęsknię.
-Ja teeż. Spotkamy się później ?
-No nie wiem, jest mały problemik. Jedziemy w trasę na dwa tygodnie.
-N-na dwa ? T-tygodnie ? - spytałam jąkając się na dodatek.
-No co ty, żartuję... - chłopak wybuchnął śmiechem a mi wcale nie było do śmiechu w tej chwili - Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Gdzie jesteś ?
-A po co ci to wiedzieć ?
-Powiedz po prostu.
-W Nando's. - odparłam bezinteresownie i właśnie w tym momencie podeszła do mnie kelnerka stawiając mi pod nosem zamówienie. Od razu się rozłączyłam i zaczęłam jeść. Jadłam go dosyć powoli żeby zmieścić się w czasie. Po jakiś dziesięciu minutach coś nagle zakryło mi oczy. Wypadł mi ze strachu widelec z dłoni. Odepchnęłam czyjeś dłonie i gwałtownie się odwróciłam. Nie zgadniecie kogo zobaczyłam. Niallerka ! Fuck, szybki jest. Spojrzałam ogromnymi oczkami a minę miałam pewnie komiczną. Bez słowa wpatrywałam się jego oczy a on w moje, w końcu on przerwał tę dziwną sytuację:
-Doszedłem najszybciej jak się dało. - powiedział i cmoknął mnie w policzek, co sprawiło że się "ocknęłam". Wyglądał nieźle, a jego włosy po prostu były boskie. Widziałam go dosłownie wczoraj a wydaje mi się że nie widziałam go jakieś miliard lat. Nie wiedziałam że tak szybko mu włosy odrosły, był dosyć długie i na szczęście był blondynem nadal, ale lekko był ciemne w końcówkach. To co zwykle na sobie, czyli zwyczajna, niebieska bluzka zapinana w kołnierzyku i opuszczone jeansy i adidasy. Nic szczególnego, ale moją uwagę bardziej przykuły włosy. Ja nie wiem co on właśnie zrobił z nimi że są inne niż wcześniej. Po cichu przybliżyłam się do niego gdy usiadł naprzeciw mnie. Byłam taka ciekawska że przed nieuwagę usiadłam mu na kolanach i zaczęłam czochrać po włosach.
-Coś mam na włosach ? - spytał po chwili.
-Niee... Ale one są jakieś inne... Coś ty z nimi zrobił że są takie boskie ?
 - dosłownie przytuliłam się do niego. Już nie chodziło o jego wygląd ale o to że tu był. Strasznie chciało się do niego przytulać dzisiaj, takie nienaturalne uczucie. Nawet już nie jadłam tego całego śniadania tylko zajęłam się przytulaniem mojego chłopca.
-Nagle się do przytulania zabrałaś ?
-A co ? Nie podoba ci się  ?
-Podoba, podoba.
-To nie marudź. - cmoknęłam go w policzek i oparłam o jego klatkę piersiową. Było tak mi fajnie. Pierwszy raz się cieszę jak nic gdy go widzę, po prostu nagle poczułam że mogę go stracić, że ktoś inny na niego czeka. W końcu zaczęło mi się robić tak niewygodnie i opuściłam jego "bardzo komfortowe" kolanka, po czym usiadłam na swoje miejsce spowrotem.
-Pierwszy raz się tak do mnie przytuliłaś. - stwierdził Niall gdy dokończyłam jeść naleśniki i zapiłam herbatą.
-No wieem. Nagle poczułam że ciebie może ze mną nie być wkrótce.
-Dlaczego ? Ja bym ciebie przecież nie zostawił nigdy, dobrze o tym wiesz.
-Wiem, wiem.
-Może dostanę coś dzisiaj jeszcze ? - Niallerek uśmiechnął się podejrzanie.
-A co chcesz ?
Blondas oblizał zjadliwie usta.
-Nie mam nic do jedzenia, haha. - zaśmiałam się - Wszystko zjadłam przed chwilą.
-No wiesz że nie o to mi chodzi.
-A o co ? - od razu po tych słowach skapnęłam się że chodzi mu o buziaka i to w usta. No co mi tam, do odważnych świat należy. Zbliżyłam się do niego przez stolik on to samo i musnęłam lekko jego wargi, a w nich zaświeciło się coś metalowego. Podejrzewam że ten nieszczęsny aparat.
-O jak słodko. - powiedział. Wstaliśmy od stołu, Niall uparł się żeby za mnie zapłacić, więc nie było wyboru, musiałam się ugiąć. Ruszyliśmy gdzieś na spacer. Znów chciał się trzymać za ręce. Pozwoliłam zrobić ze sobą co chciał. Kiedy go trzymałam naprawdę czułam się bezpiecznie.  On znów wplótł swoje palce w moje, co dawało mi jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedziałam gdzie chce mnie zatargać, ale dzisiaj niech sobie robi co chce. Zaprowadził mnie do jakiegoś magicznego miejsca, zwanego centrem handlowym. No trudno i ja znów powtórzę: do odważnych świat należy. Niall znów się uparł, że chce mi coś kupić, uznał że to będzie taki wczesny prezent pół-osiemnastkowy. No trudno, zgodziłam się. Pozwolił mi wybrać wszystko co mi się podoba. Ale ja uznałam, że nie będę wydawać jego całej kasy, nie jestem rozpieszczona. Dałam sobie kupić jedynie nowe converse, tym razem inny kolor - czarny oraz nowe szpilki. On był taki kochany, ta cała cudna chwila nie trwała za długo, bo wracając  z zakupów zadzwonił mój telefon. Jeszcze nie miałam świadomości że humor mi się popsuje, gdy już go wyciągałam, ale po spojrzeniu na ekran znów mnie zatkało. To był Maciek (mało o nim wspominałam), adorator z mojej starej szkoły z Polski. Maciek nie był typem chłopaka irytującego, tak jak Klemens, ale był nieco zaczepny, co sprawiało że za każdym razem kiedy już słyszałam jego głos zwrócony do mnie, czułam się zdenerwowana. Taki nawyk po prostu, ale nie byłam nim za bardzo zaabsorbowana jak to inne laski z mojej szkoły, ja go po prostu unikałam. Bez pośpiechu odebrałam.
-H-hallo ? - spytałam z zająknieniem i pot oblewał mi nawet nie tylko czoło, ale też i plecy.
-Cześć. - usłyszałam po polsku, ledwo co, ponieważ bałam się tylko powodu jego telefonu.
-H-hej. O co chodzi ? - spojrzałam na Niallera wystraszoną miną. Pewnie wyglądałam przekomicznie w tej chwili, ale naprawdę byłam zaskoczona.
-Tęsknię za tobą.
-Świetnie i co jeszcze ?
-Spotkajmy się.
-Jak ty chcesz się kołku spotkać skoro ja jestem w Angli ?! - spytałam i dosłownie czułam się jakbym rozmawiała z jakimś niedorozwiniętym i niemyślącym idiotą.
-Ja też jestem w Angli. - zatkało mnie, dosłownie mnie zatkało. Miałam ochotę teraz paść komuś na kolana i walnąć głową w ścianę. To była jakaś paranoja. Koleś mówi że jest w Angli, miałam już dosyć tego wszystkiego.
-Możesz powtórzyć ?!
-Jestem w Wielkiej Brytanii, niedosłyszysz ?
-No wiesz Maciek, trudno jest dosłyszeć coś co cię zamurowało. Weź nie zgrywaj się, nie chcę nerwów.
-Nie no serio.
-Przestań sobie jaja ze mnie robić !
-Ale ja nie żartuję.
-Tak, tak jasne. Weź mi daj spokój.
-Okey, jak chcesz.
-No dziękuję żesz wreszcie pojął to co mówię ci do tej głupiej mózgownicy od dobrych pięciu lat ! - krzyknęłam i się rozłączyłam. Schowałam ze złością telefon do torby i spojrzałam znów na mojego chłopaka. Był wyraźnie zaskoczony, powinnam mu chyba powiedzieć o wszystkim. Chociaż wcale nie wierzyłam że Maciek jest w Polsce, coś kazało mi zaufać. Ale na szczęście miałam Nialla, on zawsze może mi pomóc. Po prostu czułam bezpieczeństwo przy nim.
-Coś nie tak ? - spytał po chwili.
-Nie. - rzuciłam krótko - A wiesz... Właściwie to tak, zgadnij kto do mnie zadzwonił ! Maciek ! - i te słowa nie były wypowiedziane z radością, wręcz przeciwnie z załamaniem.
-I co powiedział ?
-No że jest w Angli.
-Pff... Jasne...
-Też tak uważam. - odparłam i spuściłam głowę. Poczułam po chwili czyjś dotyk na plecach. Nie czyj inny jak Niallera -  I co teraz? Jeśli to prawda ?
-Nie mam pojęcia. Ale w razie czego ja cię przecież obronię.
-No tak, ale... On mi nie da spokoju.
-Załatwię to z nim, nie masz się czego obawiać.
-Dokładnie masz rację. A teraz chodźmy.
Wybraliśmy się do parku. Miałam jeszcze mnóstwo czasu do spotkania z szefem Eleanor, więc spacer mógł mi go zająć. Usiedliśmy na ławce, musiałam jakoś się wyluzować, niestety nie mogłam bo ciągle myślałam o Maćku, z jednej strony wierzyłam że robi sobie ze mnie jaja, ale z drugiej wydawało mi się być to wszystko bardziej wiarygodnie niż kłamstwo. Moje zdenerwowanie dało się zauważyć, ale Niall oczywiście tego nie widział w tej chwili. Usiadłam po turecku i oparłam się na udach o łokcie. Nagle poczułam czyjeś dłonie na oczach. Nie no po raz drugi ktoś mnie skazuje na ciemność. Nie, to napewno nie był ten blondas co koło mnie siedzi, to był kto inny. Moje obawy były jednoznaczne - Maciek albo nie wiem kto. Możliwe jeszcze że Ada, ale mało prawdopodobne. Odepchnęłam czyjeś ręce i się odwróciłam. Miałam rację, bo ich właściciel był tym kogo podejrzewałam że był. Czyli niejaki Maciej.Był ubrany jak skate.Zwyczajny, kolorowy t-shirt, spodnie opuszczone w kroku i adidasy oraz czapka. O nie... O nie... To jest dziwna sytuacja, coraz bardziej kłopotliwa. Z rozdziawioną buzią patrzałam mu w oczy.
-Ty... Ty... - tylko tyle mogłam powiedzieć - Zwariowałeś ? ! - chłopak spojrzał na mnie znów, później na Niallera.
-Anika... Mówiłem że nie żartuję.
-Mniejsza. Czego ty ode mnie chcesz ?
-No co ty, nie pamiętasz że chodzimy ?
-Yyy... Co ? No chyba nie.
-Ej koleś, weź zrób miejsce, moja dziewczyna w towarzystwie takiego kogoś ? - Maciek totalnie przegiął. Niall wstał gwałtownie z ławki, ale ja go zatrzymałam. Wiem do czego jest w tej chwili zdolny.
-Spokojnie. - uspokoiłam go - Nigdy nie byłam twoją dziewczyną, co ty sobie ubzdurałeś ? W ogóle co ty tu robisz ?
-Chciałem cię odwiedzić, zatrzymam się u brata.
-Ale ja nie chcę cię widzieć!
-Ej, ludzie o co chodzi ? - spytał Niall - Czego ty od niej chcesz, co ?
-A ty chłoptasiu w mordę chcesz ? - o nie... Bałam się że zaraz tu do rękoczynów dojdzie. Niall na szczęście opanował się.
-Ja się nie biję synku, ze względu na Anikę.
-Taki twardziel z ciebie ? - i to chyba zirytowało Horana. W pewnej chwili bałam się co zaraz się stanie. Nim się obejrzałam Niall... On... Dał Maćkowi prosto w zęby. Ten upadł na ziemię z bólem. Ja spojrzałam najpierw na niego, później na Niallera zupełnie zdezorientowana. Gdy Maciek chciał się podnieść blondas jeszcze kopnął go w bok. Nie no, brutalne zagranie. Ale cieszę się że Niall mnie obronił. Uciekliśmy z miejsca zdarzenia, gdy Maciek zaczął dochodzić do siebie. Nie miałam zamiaru mu wcale pomagać, po prostu nie chciałam mieć z nim do czynienia. JUż dawno ktoś powinien mu nagadać i dać w twarz raz a porządnie, w naszym przypadku były to dwa razy ale nie wnikam. Po prostu należało mu się to z każdej strony. Wreszcie popamiętał. Z ostatnich godzin zapamiętałam tylko jedno - Niall potrafi bronić tych których kocha, nawet jeśli by go to przerażało i przede wszystkim to, że jest twardy i odważył się kogoś uderzyć. Nic nie mówiłam całą drogę, byłam pod wrażeniem.



----------------------------------------------------
No ludziska, jeszcze w piątek gdzieś o dziewiętnastej zrobię chat na blogu na tym niebieskim okienku. Wbijajcie, będziemy mogli wszyscy pogadać.
Strzałka ^^














piątek, 15 czerwca 2012

Nowa postać

Oto nowa postać poboczna. Maciek, drugi adorator Aniki.
Tak wiem że to Nathan Sykes ale nic innego nie mogłam znaleźć a on pasuje do roli Maćka <3



Uwaga uwaga !kursu

Priviet moi kochani, chcę wam przedstawić wyniki konkursu i... Jest mały problem, nie wiem jaką chcecie nagrodę ! Są trzy miejsca obsadzone ale problem w tym że nie ma nagrody. Może najpierw powiem jak to widzę:
1. Dziewczyyna 
2. Wiktoria Styles
3. Lanana 

Wygrałyście dziewczyny ! Powiedzcie jakie chcecie nagrody a w szczególności pierwsze miejsce ;P Czekam na propozycje
Strzałka ^^

środa, 13 czerwca 2012

10. Eleanor's help

Dobra, kochani, muszę was chyba przeprosić za wszystko, już się nie focham że było mało komci. Trochę przesadziłam. Wybaczcie. Przepraszam na kolanach ;****
--------------------------------------------------

Dom był taki że o Mój Boże... Nieziemski. Myślałam że oszaleję widząc
to wszystko.  Widać było, że kobieta w nim mieszka. Chyba nie muszę wam wszystkiego opisywać, bo zdjęcia mówią same za siebie. Weszłam do środka zostawiając na brzegu gdzieś torbę. Spojrzałam się na Adę, a ta była w takim samy szoku.
-Mad the fuck... - wyrwało mi się poraz kolejny.
-Nic takiego , zwyczajny dom. - mruknęła Eli grzebiąc w swojej torebce.
 -Czy aby napewno taki zwyczajny ? - spytała i weszłam do kuchni, która powalała na ziemię wprost. Pop chwili dołączyła do mnie również Ada oraz Eli z jakimś świecącym przedmiotem w dłoni. Wyglądało trochę jak naszyjnik.
-Co tam masz ? - spytałam. Wiem, że nie powinnam być taką wścibksą i natrętną dziewuchą, ale bardzo byłam ciekawa tego czegoś.
-Aaa... To ? - pokazała mi naszyjnik w całości. Gdy tak zwisał jej majtając się we wszystkich kierunkach zczaiłam że to mój ! Miał zawieszkę
w kształcie czterolistnej koniczyny ! To na bank mój. Zaczęłam pośpiesznie suzkać czegoś na swojej piersi i rzeczywiście nie było wisiora - Znalazłam to przed chwilą. To twoje ?
-Tak! - krzyknęłam uroadowana. Dziewczyna mnie podała mi znaleziska ale założyła mi spowrotem na szyje - Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna. Co mogę za to zrobić? Wysprzątać dom ? Umyć okna ? Cokolwiek ! - Eli tylko zachichotała pod nosem i uśmiechnęła się dziwnie wykrzywiając kącik ust do góry.
-Nie ma potrzeby żebyś robiła takie rzeczy. Mam
od tego ludzi, a ty... Ty nie musisz mi się odwdzięczać, Anikuś. Wystaczy  że będziesz się dobrze czuć w moich... Skromnych progach.
-Skormnych? - powtórzyłam z impetem. W moim głosie słychać było wyraźnie zaskoczenie. Ona mówi że to skormny dom ! No chyba na mózg padła.
-No może nie aż tak, bo to mieszkanie kosztowało fortunę, ale ie przyznaję się do bogactwa. No więc... Chodźcie, coś zjeść, bo mi tu pomrzecie. Jesteście blade. - dziewczya pociągnęła mnie za rękę i posadziła na wygodnym krześle przy stole. Obok mnie zaraz usiadła Adusia, która również padła ofiarą "uściku Eleanor". Obserwowałam wszystkie jej ruchy. Nie chciała zbytnio wybrzydzać ani nic, więc postanowiłam być skromna i odpowiadać na pytania typu : co chcesz zjeść? lub na co masz ochotę? ogólnikowo.
-Na co macie ochotę ? - tak jak podejrzewałam, padło to pytanie. Namyśliłam się i chwilę.
-A co jest ? Może tak zapytam.
-Wszystko czego dusza zapragnie. - uśmiechnęła się i wyjęła z lodówki sałatkę, udka z kurczaka oraz dwa małe paszteciki. "Mm... Pyszności" - pomyślałam oblizując wargę. Szybko opamiętałam się, gdy  owa szatynka zwróciła na mnie swoje  śliczne oczy. Znów ten dziwny uśmiech. Zaczynałam czuć się nieswojo, ale nie dawałam po sobie tego poznać.
-Sałatka, udka z kurczaka i... Paszteciki. To z wczorajszego mojego i Louisa obiadu. Czuję się dziwnie dawając wam resztki ale muszę się tego pozbyć z lodówki, szkoda wyrzucać a jak się zepsuje to pieniądze pójdą w błoto.
-Nie, nie, to nic. Normalka. - odparła Ada. Eli chwyciła miskę z sałatką po czym postawiła na szklanym  stole pzy którym siedziałyśmy, to samo zrobiła z resztą. Podsunęła nam pod nos talerze i sztućce.
-Może.... Może ja ci pomogę Eli ? - spytałam gdy ta wstawiła wodę w czajniku.
-Nie trzeba. Dam sobie radę. Ty jesteś pewnie zestresowana tą całą sytuacją dobrze wiesz związaną z kim, nie chcę abyś się  bardziej przemęczała.
-Wiesz, ochłonęłam już troszeczkę. Mogę zaparzyć przynajmniej herbatę ?
-No skoro już bardzo chcesz.
-Chcę. - wstałam i już zajęłam się przygotowywaniem typowych "angielskich pomyjów dla snobów". Eli usiadła przy stole i zaczęła sobie nakładać sałatkę, to samo zrobiła Ada. Dosłownie jak cień. W końcu ktoś musiał coś powiedzieć,. bo ja tej ciszy nie wytrzymałam. Na szczęscie moja siostra przejęła pałeczkę:
-Anika. - zaczęła.
-Hm  ? - spytałam krojąc cytrynę.
-Masz jakiś pomysł na pracę?
-Jeszcze nie... Ale najwyższy czas, bo rachunki są... Niezapłacone. - dodałam szeptem tak, żeby Eli nas nie słyszała. Jednakże tego nie dało się w żaden sposób ignorować. Ta pewnie udała że nie słyszy i zabrała się za jedzenie. Zaparzyłam herbatę po czym znów zajęłam miejsce i zaczęłam powoli jeść co swoje.
-Potrzebujecie pracy ? - odezwała się po chwili Eli przerywając jedzenie.
-Taak, na pół etatu. Właściwie ja na cały, ale Anika na pół.
-I dobrze opłacalną. - dodałam sącząc "pomyje".
-No to macie szczęśliwy dzień, mój szef szuka kogoś kto zna się na choregorafii. A słyszałam od Niallerka że ty Aniko moja droga, dostałaś stypendium i wybierasz się na studia w tym kierunku.
-A to papla. - warknęłam.
-Taa... Tego to raczej się nie wyprę. Ale szczęściara z ciebie, rzadko która miałaby szansę u Niallera , a on najwidoczniej się zakochaaaał.
-Pewnie masz rację. Ale naprawdę nikt nie ma u niego szans ?
-Nikt, od kiedy go znam wiem że chciał być singlem do czasu gdy odnajdzie tę jedyną. Widać już ją znalazł.
-O Jezu... Czyli on naprawdę jest zakochany.
-Na to wychodzi, młoda. - mruknęła Ada dopijając swoją herbatę.
-Już sobie wyjaśniłyśmy chyba kwestię "młodej", prawda ? - spytałam przez zagryzione zęby.
-Nie marudź.
-Denerwujesz mnie, wiesz ? - oczywiście tylko żartowałam.
-Ja wiem, od tego jestem. - zachichotała pod nosem.
-No dziewczyny, podejmujcie decyzję, idziecie do tej roboty ?
-Eli zesłałaś nam dar z niebios ! Jasne że tak ! - krzyknęłam uradowana.
-Nie ma za co. - odparła.
 Połowę wieczoru nie mogłam wytrzymać z podniecenia. Jutro ja i Ada miałyśmy mieć spotkanie  w sprawie tej pracy. Z szefem Eleanor. Będziemy z nią pracować ! Emocje opadały z każdą godziną ale nadal byłam podekscytowana. Eli pod wieczór pokazała nam nasz pokój. Chyba nie dam rady go opisać, jest zbyt boski, ale spróbuję. Ściany w kolorze fioletowym, bez żadnych dodatków, jedynie żywe i kolorystyczne obrazki, plakaty modelek z autografami, to normalka akurat. Łóżko piętrowe, wielka szafa, biurko, typowe meble do pokoju. Łóżka zasłane porządnie milutką pościelą w kwiatki oraz czarne poduszki. Na ziemi ogromny kobierzec z holenderskimi wzorkami. Nawet niezły. Myślałam że padnę, ale "obudziłam się" i od razu zaklepałam łóżko na górze.
 Po dwudziestej rozpakowałyśmy się, wzięłam tylko wymarzoną kąpiel w ogromniej wannie, przebrałam w piżamę i razem z Adą zasnęłyśmy spokojnie, bez obaw o Klemensa i resztę.


-------------------------------
Liczę na komcie, o które ostatnio się fochałam, pamiętajcie powyżej 5 komów = next i jutro ogłaszam wyniki konkursu <333
Strzałka ^^

Hello. Jedno ogłoszenie

No więc zapewne zastanawiacie się nad tym czy podjęłam decyzję w sprawie usunięcia bloga. Co prawda wahałam się i byłam "prześladowana" wami na GADU żebym w żadnym wypadku nie robiła tej "zbrodni przeciw blogowi". Ale powiedzcie szczerze: czy jest sens pisać coś czego nikt nie czyta? chcę mieć jak nazwięcej komci i jak najwięcej obserwatorów, ale... nie wiem jak to zrobić. co prawda już wchodziłam na inne blogi polecając się ale nikt nie odpowiedział, dlatego też postanowiłam że zrobię coś co was przekona: nie będe się prosiła za dużo o czytanie, nikt mi nie robi łaski, bo zawsze mogę usunąć bloga i to wcale nie jest szantaż ! pojmijcie  że ja uwielbiam pisać tę historię, ale tracę czas dla niczego. pod osttanim już rozdziałem były tylko 4 komy !dlatego tak jak mówiłam 10 przynajmniej = next. Postanowione. Nie będzie tyle o ile PROSZĘ ŁADNIE nie ma rozdziału. Jak myślę pewnie olejecie to gołoszenie i.... Nie będzie nexta. Prosto i zwięźle.

To by było na tyle
Strzała ^^

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Hej. Małe ogłoszenie

Hello. Wiem, że teraz wszyscy są zawaleni nauką i wgl. więc nie wnikam że nikt nie wchodzi na bloga, ponieważ sama mam szkołę. Ale mam coraz to mniej czytelników. Nie wiem czy nie usunąć tego bloga.


Tyle z mojej strony. ;///

niedziela, 10 czerwca 2012

9. Idea

Hello. Odpowiadajcie na ankiety ! Tyle z mojej strony <333 ;***

--------------------------------------------------------------
Ten gif dosłownie rozwala system ;/// I ten fryz Zayn'a ;) Bezcenne. .

Nadal nie wierzyłam. Miałam dziwne odczucia, bo telefon był z policji. Nie zastanawiając się dłużej odebrałam połączenie.
-Hallo ? - spytałam przecierając czoło z potu. Bardzo się denerwowałam.
-Dzień dobry. Mówi sierżant Larris z komendy głównej w Londynie. Oficjalnie chcielibyśmy ostrzec, iż niejaki niedawno złapany Klemens Pieczarsky uciekł z aresztu dzisiejszego ranka. - zamurowało mnie, dosłownie nie słuchałam dalszych słów policjanta, ponieważ przez moją głowę przelatywały różne myśli. Nie wiedziałam co począć. Skoro Klemens zwiał, to co teraz ? Zaczynam się czuć niebezpiecznie w tym mieście. Jedyną pomoc mogli mi dać przyjaciele, czyli Liam, Louis, Niall, Zayn i Hazza. Ale... Ja nie chcę im zawracać głowy. Nie wiem czy w ogóle powinnam nawet to Niallerowi mówić. "Ogarnęłam się" ze wszystkim i znów wsłuchałam w słowa mężczyzny.
-...dlatego też prosilibyśmy o środki ostrożności. - dokończył i na tym się skończyło.
-Dobrze, dziękuję za kontakt. - odparłam ponuro po czym się rozłączyłam. 
-Kto dzwonił ? - spytał Niall. Nic nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam na niego przerażona okręcając nerwowo w dłoni telefon. 
-Holy Jesus... - wyrwało mi się. Tylko to mogłam w tej chwili powiedzieć. 
-No kto ?
-To policja. On zwiał. 
-Ale kto ? Mów jaśniej bo cię nie rozumiem.
-Jak mam ci mówić jaśniej skoro jestem w niebezpieczeństwie ?! - wrzasnęłam mu prosto w twarz. Faktycznie emocje mnie za bardzo poniosły, no ale każdy by się bulwersował na moim miejscu. 
-Spokojnie. Powiedz mi co się stało na spokojnie i nie krzycz.
-Okey. Przed chwilą zadzwonił telefon, z policji - mówiłam powoli - zawiadomili mnie o tym, że Klemens , ten co mnie chciał... Dobrze wiesz co, zwiał z pudła i jest na wolności od dzisiejszego ranka. Kazali mi być ostrożną, ale on wie gdzie mieszkam... I nie wiem... Nie wiem jak się za to wszystko zabrać.
-Klemens zwiał ? A to drań. 
-Ja wiem. I co teraz ?
-Może wracajmy już?
-A twojej mamie to nie będzie przeszkadzało, że tak szybko jej zwiejemy?
-Nie, nie, musimy powiedzieć chłopakom.
-Ale ja nie chcę ich martwić.
-Nie o to tutaj chodzi dzisiaj. Idziemy, wracamy bo w domu przecież jest Domi, coś jej się stanie, lepiej wracajmy i Ada pewnie wróciła. 
-Masz rację. Chodźmy. - weszliśmy z powrotem do domu. Już chcieliśmy wyjść nie zauważeni przez nikogo, ale po chwili jego mama nas zatrzymała. 
-A wy gdzie ? Już chcecie ode mnie uciec ? - spytała z założonymi rękoma.
-Ależ skąd... Ale... Ja... Muszę jechać do okulisty ! - skłamałam. To jedyne co mi pierwsze na myśl przyszło. 
-Oh... No dobrze. Ale jeszcze wpadnijcie kiedyś do mnie. Jesteś tu mile widziana.
-Dziękuję za tę hojność, a teraz... Do widzenia. - jeszcze zanim wyszłam kobieta zbliżyła się do mnie i mnie uściskała, po czym cmoknęła lekko w policzek. Nawet miłe uczucie, zwłaszcza że zostawiła mi ślad po szmince. Sympatycznie się uśmiechnęłam po czym, wyszliśmy z mieszkania. Złapaliśmy jeszcze ostatni pociąg na główną stację i w spokoju dojechaliśmy do mojej dzielnicy. Właściwie to źle powiedziałam, dojechaliśmy na stację główną, a później z buta do mnie do domu. Niall był jakiś podenerwowany, jak szłam przed nim to ciągle nadeptywał mi na buty, co sprawiało że omal się nie wywracałam za każdym razem, bo mi buty spadały. Miałam tego dość i po pewnym czasie kazałam mu iść tym samym tępem co ja. 
  Powoli weszłam do mieszkania. Nagle usłyszałam z salonu jakieś krzyki, dziewczęce krzyki. Natychmiast z Niallerem wparowaliśmy na całe miejsce zdarzenia. Tak jak podejrzewałam - Ada i Domi. O nie, ja musiałam to zakończyć.
-...zrozum że tak nie może być ! - krzyknęła Ada. W ogóle nie czaiłam o co chodzi, bo w pół kłótni je usłyszałam pewnie. One nas nawet nie zauważyły. 
-Jeśli nadal tego chcesz, to ja muszę ci powiedzieć, że wyjeżdżam do Bułgarii, do mamy już jutro i będzie problem z głowy.
-Ale tu nie o to chodzi, Dominika. Okłamałaś mnie !
-No ale co ja zrobię, że on na mnie leciał ?
Kompletnie oniemiałam. W ogóle nic nie ogarniałam. Stałam z otwartą buzią, Niall pewnie podobnie, ale jakoś nie patrzałam na niego teraz. Bardziej skupiłam uwagę na nich i ich kłótni. 
-Eee... - tylko tyle zdołałam wydusić. Nagle dwie pary oczu się zwróciły prosto na mnie.
-Anika ! Co ty  tu robisz ? - spytała Ada.
-Mieszkam chyba ! - krzyknęłam po polsku i to znacznie głośniej niż zabrzmiało to w mojej głowie - A wy o co się kłócicie ? Bo chyba nie o tę sprawę sprzed dwóch lat kiedy Domi ci Bartka odbiła ?
-Strzał w 10. - mruknęła Domi. Spiorunowałam ją wzrokiem i znów zmierzyłam oczami Adę, po której minie mogłam oświadczyć, że była nie tyle co załamana, a bardziej zaskoczona. 
-Błagam. Domi wyjeżdża i to nie jest powód do kłótni, raczej to płaczu. Opanujcie się. 
-Przepraszam, jak dzieci się zachowałyśmy, głupie małolaty.
-Nie zaprzeczę, bo to prawda ! Możecie czasem się pohamować... Dobra, nieważne. Ada, martwiłam się o ciebie całą noc ! Gdzieś była z tym Zaynem ? - poniosłam jedną brew do góry z podejrzliwym wzrokiem. 
-Byliśmy u niego w domu. Oglądaliśmy film i tak jakoś zasnęliśmy. 
-Doprawdy ?
-Taak. A o reszcie nie powinnaś wiedzieć, to nie dla dzieci.
-No dobraa... A my byliśmy u mamy Niallera  dzisiaj ! - zawołałam z zadowoleniem. Niall akurat siedział na kanapie znów coś wystukując w fonie. 
-Świetnie. 
-No wiem, ale niestety jest jeszcze jedna sprawa. - zniżyłam głos i zrobiłam mały Poker Face. 
-A co się stało ? Nagle tak pobladłaś... To chyba coś poważnego.
-Tak, Ada, to jest coś poważnego. A mianowicie przejdę do sedna, dzwonili z policji i powiedzieli mi, że... Klemens zwiał z więzienia. 
-Że co ? A przez chwilę było tak spokojnie. 
-No właśnie. 
-Ale nie martwcie się, zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. - odezwał się nieoczekiwanie Nialler chowając telefon do kieszeni w swoich obciągniętych spodniach. Dosłownie rozwalał mnie w tych spodniach, ale ja... Ja się nie czepiałam. Niech się ubiera jak chce. 
-Co masz na myśli ? - podniosłam jeszcze wyżej brew do góry.
-No zadzwonimy do chłopaków, Liam jako taki tatuś naszego zespołu, na bank coś wymyśli. On ma łeb. 
-Nie wnikam. No ale...
-Bez "ale". Czekajcie, zadzwonię do nich.
-Okey. - rzuciłam to nic nie znaczące teraz słowo, po czym opadłam na drugą kanapę obok Domi i Ady. Niall zadzwonił i po chwili już rozmawiał:
-Hallo ? Liam ? Weźcie przyjedźcie do nas, chłopaki. Po co ? Ważna jest sprawa. Okey, to czekam, bay. - i tak wyglądała cała ich rozmowa. Wywnioskowałam oczywiście, że wszyscy przyjadą. Między innymi po słowach: "Okey, to czekam, bay...". 
 Przeczekaliśmy tak w ciszy dobre dziesięć minut aż ktoś zapukał do drzwi. Wiedziałam, że to Liam i reszta, więc niezbyt żwawo podeszłam aby otworzyć. Miałam rację, to byli oni, tylko że Lou z jakąś dziewczyną u boku. Tak, to była jak podejrzewałam Eleanore Calder, moja ulubiona modelka i wzór do naśladowania, przynajmniej dla mnie. Moja tak jakby idolka.  Wprost wzroku od niej nie mogłam oderwać, od tej urody. Proste włosy w kolorze ciemnego brązu, podwójna grzywka, miała świetną figurę, po prostu pozazdrościć, od razu gdy ją zobaczyłam pomyślałam: "Najpiękniejsza kobieta na świecie". Ubrana była jak zawsze modnie - czarne spodnie udające skórę, koszula schludnie zapięta bez rękawów w kolorze czerwonym, oczywiście brązowe botki na kwadratowym obcasie, no dosłownie tylko z niej  brać przykład, nawet jej karnacja była godna podziwu, nie była ciemna, ale taka śniada, właściwie to bardziej alabastrowa.
 Zaprosiłam do środka gestem ręki. Wszyscy weszli, ale Hazza stanął przede mną dosłownie świecąc oczami. 
-Coś się stało ? - wyszeptał.
-O taak i to dużo. 
-Mogę ci jakoś pomóc ?
-Jasne, ale nie wiem do czego zmierzasz.
-Wiesz.
-Nie wiem, może mi powiesz.
-Ostatnio źle wyglądasz. 
-To akurat zauważyłam.
-Z Niallerem wszystko okey ?
-Pewnie. Lepiej już wracajmy do nich, bo zaczną coś podejrzewać.Chodź. 
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę salonu. Posadziłam na leżance gdzie na przeciw na kanapie siedział Niall, Liam, Louis z Eli i Zayn. Wszyscy w komplecie. Stanęłam z ukosa bez słowa wbijając wzrok w podłogę.
-Co się takiego ważnego stało, że musieliśmy natychmiast przyjechać ? - odezwał się niebywale Liam przerywając tę ciszę. 
-Stało się i to dużo. Klemens uciekł z więzienia. - powiedziałam drętwo - Dzwonili dzisiaj z policji i... I ostrzegli, żeby uważać. Nawet w swoim własnym domu nie czuję się bezpiecznie. Jesus Christ... Nie wyrabiam psychicznie. 
-Nie martw się, coś wymyślimy. - pocieszyła mnie Eli - A tak w ogóle to wreszcie cię chciałam poznać - dodała z uśmiechem. 
-Ty zapewne Eleanore Calder, wzór dla mnie do naśladowania. - uścisnęłam jej dłoń wcześniej do mnie wyciągniętą - A ja nazywam się Anika.
-Tak, wiem, wiem. Chłopcy ciągle o tobie mówią, miałeś rację Lou, jest słodka, ale nie wiedziałam że aż tak bardzo. - zwróciła się do Louisa, po czym z powrotem na mnie - Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję za te komplementy. Chociaż są niezasłużone. 
-Właśnie że zasłużone, jak najbardziej. No więc... Wracając do tematu, ja... Ja mam pomysł.
-Serio kochanie ? - skomentował Lou.
-Tak, tak. Mam wolne mieszkanie i wolny pokój, niech dziewczyny na jakiś czas zamieszkają u mnie w bezpieczeństwie i trosce. Tak by było najlepiej. Dopóki sprawa się nie wyjaśni, będą mile widziane w moim domu.
-Ale... Wie pani... - zaczęłam.
-Tylko nie pani, mów mi po imieniu. 
-No dobrze, Eli, wiesz... Ja nie chcę sprawiać problemu, my; ja i Ada, bo Domi już jutro wyjeżdża. 
-To nie problem. Pracuję bardzo krótko, zawsze mogę wam we wszystkim pomóc, ale czasem dłużej niestety, choć przyznam że moja praca nie jest taka ciężka. To jak ? Dla mnie to naprawdę nie jest problem. Jeśli mam pomóc kumpelom chłopaków, to zrobię to z przyjemnością. Jesteś bardzo dla nich wyjątkowa, więc... Dla mnie też. Możecie nawet dzisiaj. 
-Jesteś pewna że chcesz nas przyjąć pod swój dach ? Ale ja... - odezwała się tym razem Ada - My będziemy musiały zapłacić za utrzymanie, a nie mamy... Pracy. 
-Ależ to nie ma znaczenia, broń Boże, nie będziecie mi płacić. Chcę pomóc, pozwólcie chociaż tyle dla siebie zrobić. 
-N-no okey. Ale muszę powiedzieć, że nie odpowiada mi takie wykorzystywanie ciebie.
-Nie wykorzystujesz mnie, a po drugie to ja zaproponowałam pomoc. Nalegam.
-Anika, Ada, posłuchajcie  jej. - dodał Zayn.
-No skoro nalegasz , to chyba nie mam wyboru. 
-Masz i to dużo, ale ten jeden jest dobry. Dajcie sobie pomóc. - Eli uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę. Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi i znów zamilkłam - To jak ?
-Dobrze. 
-Świetny pomysł, kotku. - Lou przyciągnął brunetkę na swoje kolana. 
-Wiem. No to dziewczyny, zbieramy się ?
-Muszę zabrać parę rzeczy.  - odrzekłam i pobiegłam do pokoju. Wyjęłam spod łóżka dużą, czarną torbę Nike na pasku. Miałam zamiar wpakować do niej wprawdzie wszystko, czego nie znajdę w domu modelki. Ada po krótkiej chwili również wparowała do pokoju i zrobiła to samo. Sytuacja powtórzyła się, bo do pomieszczenia wbiegła też i Domi. Odwróciłam się w jej stronę. 
-Anika, Ada, wiecie... Dzwoniła moja mama, dosłownie przed chwilą. 
-I co powiedziała ? - spytałam zaciekawiona przerywając pakowanie.
-Że lot mam dzisiaj, nie jutro tylko dzisiaj, bo pomyliło jej się z datami. Przyjedzie po mnie za pół godziny taxi zabrać mnie stąd na lotnisko.
-Że co ? Ale... My nawet nie... 
-Wiem, też mi jest przykro, ale nic nie poradzę na to.
-No okey. To my się już chyba... Pożegnamy. Bo ja i Ada idziemy do Eli. 
-Wiem, wiem. Ale nie róbmy tego tak wcześnie, bo mamy jeszcze trochę czasu. 
-Racja, bo się rozpłaczę. Wolę na razie nie wiedzieć że wyjeżdżasz. Tak więc... Udam, że tego nie słyszałam. - powiedziałam ledwo przez łzy. Domi nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła mnie i Adę równocześnie. Tak, to chyba nasz ostatni grupowy uścisk. Wróciłam do pakowania i obserwowałam Domi. Ona robiła to samo, tylko że ta dziewczyna właśnie ma spakować wszystko i wyjechać ! Na zawsze. I już nigdy więcej jej nie zobaczymy. Tak więc wzięłam to co trzeba i opadłam na łóżko. 
-Może ci pomożemy ? - spytałam Domi, po czym wstałam i podeszłam do niej - Ja chętnie. Mam czas.
-Jeśli chcesz, to wyjmij moje wszystkie buty z szafy. 
-O Holy Jesus... Buty. - mruknęłam cichaczem. Bez sensu było to co powiedziałam, ale tak mi się wyrwało. 
-Nie załamuj się, wszystko się jakoś ułoży. - pocieszała mnie Ada, aż w końcu przestałam się mazać z tego powodu i zrobiło mi się lepiej. Podałam jej wszystkie jej pary butów.
  Po jakiś dziesięciu minutach wszystko było popakowane. Czułam nagle pustkę, pustkę  w sercu której jeszcze nigdy nie czułam. 
 Zeszłyśmy po schodach już zapakowane, Ada jeszcze pomagała Domi znieść walizki, natomiast ja tylko myślałam o tym co ja będe przez cały dzień robić jutro bez Domi. Bez niej jest smutno, zawsze. Ale... W sumie mam jeszcze Jennifer i moją siostrę, więc... Nie będzie źle. Nie jestem sama. Na dodatek Eli chyba chce się zaprzyjaźnić, później jeszcze napewno poznam tę piękność, Daniell, dziewczynę Liama. Tak szłam w zamyśleniu że nie zauważyłam wystającej deski na stopniu, co sprawiło, że po raz setny już chyba w tym domu wywaliłam się prosto na ziemię. Na chwilę nie czułam głowy i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam widziałam nad sobą pochylonego Liama i Niallera, właściwie to wszyscy tam byli ale widziałam tylko ich.
-Co się stało ? - spytał Niall.
-Nie wiem, potknęłam się o stopień i... Moja głowa. - dokończyłam pokazując na czoło. Ktoś pomógł mi wstać i gdy się odwróciłam po chwili okazało się że był to Niall. Na dodatek w wyniku całego wypadku, spadły mi okulary z nosa. Podniosłam je w miarę szybko zanim ktoś mi na nie nadepnął i usadowiłam na miejsce z powrotem.
-Jesus Man... - wyrwało mi się.
-Ale nic ci się nie stało ? - spytała Eli.
-Nie, nie. Na szczęście nic, dzięki za troskę. Okey, jeszcze żyję. Nie uwierzycie, ale Dominika wyjeżdża dzisiaj, za pół godziny po nią taxi przyjedzie ! Nie...
-Tak szybko ? Fuck off, szkoda. - powiedział Nialler. 
-No właśnie Nialler ! I co teraz ? 
-Nic ? Mówi się trudno.
-Nie zależy ci, zapomniałam. Sorry, nie znałam cię od tej strony. - mruknęłam i strzeliłam lekkiego focha.
-Przepraszam, że nie czuję do ciebie takiej empatii.
-Spoko, przeżyję. Nieważne, to... Poczekamy z nią ?
-Jasne. Nie śpieszy mi się. A zabrałyście wszystko ?
-Raczej Eli. Wzięłam wszystko czego nie masz ty, ale ty pewnie masz wwzystko.
-No bez przesady. 
-Nie przesadzam. 
Wszyscy usiedliśmy na zewnątrz  w ogrodzie czekając na tę nieszczęsną taxówkę. W końcu przyjechała i wybuchnęłam głośnym płaczem. 
-Czy tak musi zawsze być? Zawsze jestem sama. - mówiłam przez łzy, gdy Eli i reszta pocieszali mnie. 
-Nie płacz, Anika, maskara ci się rozmazuje i na dodatek do oczu ci naleci . - mówiła modelka, ale ja jej nie słuchałam, bo bardziej byłam zajęta przytulaniem z Domi. W końcu opuściła nas, bo taksówkarz się bulwersował. Wolałam w ogóle jej nie puszczać, ale musiałam. Po jakiś paru minutach takiego ryczenia bez sensu, ryczenia które nic już nie zmieni moje płakanie ucichło. Miałam tak opartą głowę o kolana Liama, który chciał mnie pocieszać, ale ja beksa płakałam i płakałam że maskarą mu pewnie jeansy zabrudziłam, jak coś to ręcznie wypiorę. Podniosłam głowę i spojrzałam na jego nogawki. Łożesz... O shit... Poplamiłam. Stanęłam zakłopotana.
-Oo... - jęknęłam i chwyciłam butelkę wody stojącą na stoliku po czym bez żadnego uprzedzenia rozlałam mu na plamę i roztarłam.
-Anika... Czekaj, spokojnie, nic się nie stało. - mówił jakiś spokojny, 
-Przepraszam, twoje spodnie są brudne, ubrudziłam je maskarą - krzyczałam rozcierając nadal czarną plamę - Ja je wypiorę, obiecuję.
-Co ? Nie! Nic się nie stało, to nie jest moja jedyna para spodni.
-Aa... Wiem, ale ja...
-Naprawdę nie szkodzi. - i w tej chwili złapał mnie za ramiona. Spojrzałam mu w oczy, po czym ogarnęłam że on nie chce abym mu jeszcze większy sajgon ze spodni zrobiła. Jak znam życie myśli sobie że jestem idiotką i nie ma zamiaru powierzać swoich spodni mnie, bo wie że będzie gorzej, więc dałam sobie spokój. 
-Pewnie nie chcesz abym nie zrobiła czegoś gorszego z nimi, rozumiem dokładnie. 
-Wcale nie, nie chcę abyś się męczyła. 
-Jasne.
-Nie kłamię wprawdzie nigdy. 
-Nie wnikam. 
-Okey, dziewczyny, jedziemy do mnie ? - zagadała po chwili Eli. Pokiwałam głową na "tak" i razem ze wszystkimi, Lou zawiózł mnie, Adę i Eli pod  jej dom i zostawili nas tam. A on... Boże, niesamowity. 


------------------------------------------------------
Mam nadzieję że rozdział się podobał. A właśnie, mam jeszcze jedno pytanie - Chcecie abym zamontowała muzykę na bloga? Ale tylko raz się będzie włączać. Bo wiecie, dzięki temu blog będzie jeszcze fajniejszy <333 Odp. zostawicie w komciu ;***