poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Alone again

)Ja was nie kapuję. : powiedziałam ze złością. Byłam tak zła że w pewnej chwili telefon wypadł mi z ręki.
)Spokojnie. Co cię ugryzło? : Niall zaczął się do mnie zbliżać.
)Nie wiem. : zalamentowałam i prawie z płaczem i wpadłam w jego objęcia. Właściwie to schowałam twarz w jego klatkę piersiową i zapłakałam. Sama nie wiedziałam co mnie napadło, że tak się zaczęłam wydzierać. Pewnie to wszystko przez tę samotność, byłam chora z tęsknoty. Rozpłakałam się jak dziecko. Było mi tak przykro, że tak się zachowałam. To nie im tylko mi powinno być w tej chwili przykro. )Tak mi przykro, jestem wiedźma, wieeem... Ale... Boże... Co ja robię ze swoim życiem? Tak mi przykro... : oderwałam się z jego uścisku i spojrzałam oczami przepełnionymi łzami. )Nie chciałam aby tak wyszło i wybacz że zamoczyłam ci bluzę, Niall... Ale to nie moja wina, uznaj że to tylko pot.
)Eee... W porządku, ale nie płacz...
)Właśnie, nie płacz, twoje łzy tylko mnie ranią, już ci to mówiłem. Nie obwiniaj się, nie jesteśmy źli na ciebie, masz prawo być zła.
)Nie mam prawa, Harry, żadnego.
Harry jak ogłuszony stanął nic nie mówiąc. Jego oczy były przepełnione poczuciem winy. Ale przecież... Ja... On nie powinien czuć się winny. To ja wyolbrzymiłam i tak mi było przykro.
)O nie, nie, Harry, przestań mnie zabijać tym wzrokiem! Będe ciebie miała na sumieniu jeśli nie przestaniesz.
)To moja wina... : powiedział w zamyśleniu.
)Nie, to nie twoja wina. To ja zawiniłam, zaczęłam wyolbrzymiać, wszystko przez to że za wami tęskniłam! Nie  bierz na siebie mojej winy. Przestań być takim smutnym, błagam, nie przeze mnie... : Harry był naprawdę przygnębiony i to przeze mnie, znów. Rzuciłam mu się na szyję ściskając. Chciałam by lepiej się poczuł.
)No proszę cię... Jeśli będziesz się obwiniać, to ja... Ja popełnię samobójstwo, nie chcę żyć z myślą, że wszystkich naokoło krzywdzę. : szepnęłam mu do ucha i wyswobodziłam z jego uścisku, aby przejść do kuchni i go nastraszyć że się zabiję nożem. To był jednyny sposób żeby nie czuł się winny. Ja będe udawać. Pobiegłam do kuchni, oni za mną, wyciągnęłam z szuflady ostry nóż i przystawiłam sobie do brzucha stając pod oknem. Pierwszy do pomieszczenia wpadł Niall, za nim Zayn a na końcu Harry. Stanęli jakby w ogniu, wystraszeni na maksa. Chciałam im dać kopa adrenaliny i stresu.
)Odłóż nóż... ! : krzyknął Niall stojąc nadal w miejscu. Był prawie przede mną, jakieś trzy kroki przede mną.
)Nie, jeśli Harry będzie smutny przeze mnie, to nie pozostawiacie mi wyboru. Nie boję się śmierci wcale a wcale.
)Anika, proszę, Jezu... Nie daj Boże, zaraz zrobisz sobie krzywdę i będzie karetka tu jechała. Proszę, odłóż nóż, podaj rękę... : Harry zaczął się zbliżać chcąc mi podać rękę. Miałam nadzieję że zrozumiał i przestanie się smucić, dlatego rzuciłam nóż za siebie i podałam mu rękę. Czułam się spełniona. On patrzył na mnie z przyjacielskim uśmiechem ja na niego również. Miałam nadzieję że więcej nie będe musiała tego wszystkiego odstawiać.
)Nie strasz mnie tak więcej. : przerwał nagle Niall tę piękną chwilę, no ale miał rację, najwyższy czas. Jeszcze chwilę i bym się rozkleiła.
)Przepraszam. : przytuliłam go puszczając ręke Harrego, później przytuliłam Zayna. Za wszystko przeprosiłam. Nie tylko za to widowisko, ogólnie za wszystko. Oni byli mi najbliźsi. Po prostu tak wyszło, że to oni mnie ratowali z tarapatów, pocieszali, stawali na głowie żebym ich szanowała, byli dla mnie wspaniałymi przyjaciółmi. Tak wiele udało im się zrobić dla mnie przez te trzy dni. Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy, więc nie wiem czemu to tak wszystko szybko się działo, ale... Do kitu z tym, było mi miło i nareszcie czułam się kochana.
)Nie masz za co.
)Niall, nie zaczynaj, wiem, że mam za co przepraszać. Nie mów że nie... : powiedziałam pośpiesznie i spuściłam wzrok. Nie czekałam aż coś powie i wyszłam z kuchni do salonu, wyjełam z kredensu niewielką skrzyneczkę.  Miałam w niej wszystkie swoje zdjęcia. Chłopcy po chwili byli już przy mnie. Chciałam jakoś zmienić temat. Postanowiłam pokazać im zdjęcia z mojego dzieciństwa i dać na pamiętkę jedno z nich, one wszystkie były z moimi rodzicami i starszym rodzeństwem. Dosłownie wyciskacz łez, ale ja uwielbiałam je przeglądać. Pamięć nie umiera, zwłaszcza o bliskich osobach. Wzięłam do ręki plik zdjęć.
-To... Moje zdjęcie z dzieciństwa, całą naszą rodziną byliśmy na plaży. Piękny dzień był to, kocham go. Nie wiem, ale... Coś w moim sercu mówi mi że to nie moja wina i mam szum w głowie. A to... To... Właściwie zdjęcie było robione rok temu, a to moja siostra, Ada, przyjedzie za miesiąc, mówiła że jak napisze maturę to przyjedzie do mnie.
)Na serio? Śliczna, jesteście bliźniaczkami? : wtrącił Harry.
)Niee... Ja jestem ta ślepa, a ona... Ta Idealna. : odparłam z przygnębioną miną.
)Twoja samoocena jest niska, przestań tak mówić, bo to nie prawda! Bla bla bla! : i zaczął tak mnie zagłuszać i zakrywać uszy palcami. No nie... Jak dziecko...
)Harry! : krzyknęłam mu do ucha próbując oderwać jego rękę z niego. )Harry no... Harry! : i gdy się z nim tak drażniłam przez przypadek on poleciał do tyłu na plecy a ja na jego brzuch. Dziwna poza, natychmiast z niego zeszłam zawstydzona a on tylko się śmiał. Pomogłam mu się podnieść i wytrzepałam jego spodnie z grzeczności.
)Wybacz...
)Nic się nie stało. : Harry spojrzał na zegarek. )O rany... Chłopaki, mamy za piętnaście minut być u Georga, w środę koncert w Glassgow, pamiętacie?
)O kurde... Ja zapomniałem. : Liam zagryzł wargę.
)Tak nam przykro Anika, ale musimy już iść, spotkamy się za tydzień. : Harry ucałował mnie w... szyję, później Niall w nosek, Louis w czoło, Zayn, choć lubi całować w usta pohamował się i pocałował mnie w policzek, Liam też i wszyscy chcieli wyjść, ale ja zatrzymałam Nialla.
)Czekaj...
)Tak?
)Zadzwonisz?
)Jasne, jakże by inaczej? Dzień bez rozmowy z Aniką to dzień stracony. : zaśmiał się i przytulił mnie.
)No to chyba pa. : rzuciłam wtapiając się w jego błękitne oczy.
)Chyba tak. Nie martw się... Będzie dobrze. No to strzałka! : chłopak odwrócił się i wyszedł. Zostałam sama. Pozbierałam zdjęcia i włożyłam je spowrotem do szuflady. Chciałam by choć trochę bardziej mi współczuli. Poszli sobie, zostawili mnie, znowu. No ale to w końcu gwiazdy, zespoł, prawie najsławniejszy na świecie. Na pierwszym miejscu oczywiście koncert. No trudno, nie czepiam się, sama bym dała dużo żeby pójść na taki koncert i żeby oni przyjechali na przykład do Polski tak jak ci wszyscy fani. No ale teraz już tego nie potrzebuję, w końcu ich poznałam... Teraz to oni mogą nawet za darmo wystąpić w moim salonie, tylko dla mnie... Ja to mam szczęście. No nic to, tylko tydzień... Postaram nie wpadać w tarapaty przez ten tydzień. Znowu jakiś głupi pomysł mi wpadnie do głowy i... Wolę nie kończyć tak jak ostatnio, kiedy to postanowiłam przejechać się w wózku na zakupy po ulicy. O nie, nie, drugi raz wolę tego nie powtarzać. No cóż... Miałam ochotę na gorący prysznic i chciałam wreszcie się położyć spać. Wszystko to zrobiłam i minęły jakieś dwie godziny. Położyłam się w łóżku nawet nie zdejmując poduszek i pokrywy, byłam taka zmęczona... Schowałam się pod kołdrę, włączyłam muzykę na słuchawkach i zasnęłam.

*****Nastpnego dnia*****

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go na ślepo spod poduszki i spojrzałam na zegarek. Wpół do ósmej. Ciekawe kto tu mi dzwoni. Nawet nie spojrzałam kto się wyświetlił, zresztą nie miałam okularów na oczach, nieważne, zdążyłam dostrzec że to albo Dominka albo Ada. Odebrałam.
)Hallo? : spytałam zaspanym głosem przecierając oczy.
)Hej Anika, to ja, Ada. : odezwał sie człowiek po drugiej stronie. Gdy usłyszałam głos mojej kochanej  siostrzyczki od razu zerwałam się na równe nogi w przenośnym znaczeniu.
)Ada, jak miło cię słyszeć... Czemu nie dzwoniłaś żeby spytać czy dotarłam do naszego nowego domu?  : byłam zła. Nawet nie zadzwoniła.
)Sorry, Anikuś, ale tak wyszło. Nie miałam czasu, wiesz... Matura. W takim razie teraz mogę się ciebie spytać. Jak podróż?
)Hm... Nie powiem że było fajnie, bo poznałam...
)Kogo poznałaś? : przerwała mi. Zawsze lubiała wiedzieć wszystko. Taka jej natura była : ciekawska.
)Tych chłopaków... No wiesz... Rozwieszam wszędzie ich plakaty. Nieprawdopodobne, wiem, ale One Direction.
)No co ty? Żartujesz!
)Nie żartuję. Zayn, Louis, Niall, Harry i Liam w komplecie był wczoraj u mnie, ale pojechali na jakiś koncert do Glassgow i zaproponowali mi pracę jako ich tekściarz. Byli tak zachwyceni moim niby talentem muzycznym, że teraz pracuję dla nich, choć nie prosiłam się o to. No trudno, takie życie.
)Jakim niby talentem? Ty masz talent, wszyscy ci to mówili od kiedy miałaś osiem lat.
)Eee... Tam. Wydaje ci się.
)No nie. To prawda... Sama przyznaj.
)Może i tak, ale nie pysznię się tak jak inni. A co tam u ciebie?
)U mnie to co zwykle. Tak tu smutno bez ciebie, każdy dzień jest teraz dniem szarym i ponurym. Ale jak z Dominką przyjedziemy będzie super.
)A no właśnie, Dominika jednak jedzie?
)Tak, wczoraj mi to powiedziała i tobie miała to powiedzieć dzisiaj.
)Nie dałam rady z nią pogadać.
Skłamałam. Co mi tam? Nie powiem że potraktowałam ją nieuprzejmie, bo to by było ponad moją kulturę osobistą.
)Szkoda. No to za miesiąc już będziemy. Szykuj się powoli.
)Już sie szykuję, oni nawet wiedzą o tym, że przyjeżdżacie.
)Serio? To super że już wiedzą. Dominka oczywiście dostanie napadu szału albo z wrażenia zemdleje, znasz ją... Oby nie wyszła na idiotkę, bo moja popularność spadnie... Wiesz jak jest. Zbajeruję ją.
)Wiem. Ok, bajernatko, muszę już kończyć, bo zaraz idę do kina.
)No ok, trzymaj się i do zobaczenia za miesiąc.
)No strzałka! : krzyknęłam i rozłączyłam się rzucając dosłownie telefon na ziemię. Byłam cała w skowronkach, nie wiem dlaczego, ale po prostu tak się czułam. Dominka też przyjeżdża, moja BF, wreszcieeee... Bałam się że nie przyjedzie, bo będzie tęskniła za Bartkiem, swoim chłopakiem, ale ją bardziej chyba jara One Direction. No cóż... Nie wiem jak to się potoczy wszystko, ale mam nadzieję że będzie dobrze. Zapowiadał się gorący dzień, więc skoro już zostałam obudzona, postanowiłam się ubrać. Wygrzebałam z szafy moją ulubioną spódniczkę, bluzkę z kokardą na boku i do tego płakie buty.









 




















Ubrałam przygotowane ciuchy i zrobiłam lekki makijarz,  mówiąc lekki mam na myśli tylko błyszczyk na ustach i tusz do rzęs. Włosy podkręciłam na lokówce i poprzypinałam sobie kolorowe pasemka. Spojrzałam w lustro. Sama nie wiem dlaczego tak ładnie się ubrałam. Nie musiałam, przecież z nikim się nie spotykałam, no ale dobrze się w tym czułam więc nic nie zmieniałam. Zeszłam po schodach do kuchni. Nadal trzymałam się diety, więc nie mogłam jeść wszystkiego co dusza zapragnie, a miałam tego w nadmiarze. Nie wiem czemu kupiłam tyle jedzenia, miałam ochotę zjeść wszystko, od wczoraj prawie nic nie jadłam no ale ta dieta... Trudno, trzeba się trzymać postanowień. Wyjęłam z lodówki mleko, nalałam do szklanki i wypiłam jednym łykiem, jak na początek to dużo, przygotowałam sobie tosty bez szynki, tylko ser i wszamałam jak niedźwiedź dwie grzanki. Czułam się winna, że tyle zjadłam, ale bałam się wymiotować, więc wstrzymałam się z pójściem do łazienki. Nie byłam bulimiczką, ale po prostu czasem żałowałam że jem dużo. No nie, nie pozwolę sobą rządzić. Byłam przynajmniej najedzona. Wstałam od stołu i zaczęłam nerwowo chodzić po salonie. Nudziłam się. Nie było się z kim droczyć... Tęsknię za... Tak, przyznam że tęsknie za One Direction. No nie było co robić. Oni sobie do Glassgow pojechali, jakieś 100 kilometrów ode mnie. Bałam się trochę tego faceta, byłam zupełnie sama w Londynie, wielką metropolią. No cóż... Coraz bardziej się bałam. Stres mnie zżerał. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku po turecku. Spoglądałam na telefon i wahałam się czy zadzwonić do Nialla. No ale mieli ten koncert... Nie wiem. Nerwowo spoglądałam na zegarek. Występ mieli przecież w czwartek, a był wtorek. Dobra, raz kozia śmierć, zadzwonię. Napewno robi coś ważnego, no ale zadzwonię. Wbiłam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha, trzęsła mi się ręka ze stresu, że prawie wypadł mi z ręki. Przygryzłam wargę i cierpliwie czekałam aż odbierze. Na szczęście długo się nie naczekałam, bo usłyszałam po chwili jego głos.
)Hallo? : spytał roześmianym głosem, uspokoił się pewnie jak zobaczył kto dzwoni.
)Niall... : zaczęłam, ale nie mogłam dokończyć. Za bardzo się bałąm.
)Anika? To ty? Odezwij się.
)T:tak. : odparłam drżącym głosem.
)Dobrze się czujesz? Jakoś dziwnie brzmisz... Nic ci nie jest?
)Jestem zupełnie sama w tym mieście, boję się, strasznie się boję, co mam zrobić? : i popłakałam się.
)Spokojnie, ślicznotko moja, spokojnie. Naprawdę ci nie mogę pomóc teraz, wiesz dobrze gdzie jestem.
)Dziękuję ci przyjacielu za twoją pomoc. : powiedziałam z sarkazmem.
)Poczekaj, Harry ci pomoże, ja nie mogę, nie wiem jak. : i nie słyszałam go już. Czekałam i po chwili odezwał się w słuchawce głos Harrego. Właśnie jego potrzebowałam teraz.
)Anika, jesteś?
)Jasne. Harry, wiem, że jesteście daleko ode mnie, ale ja naprawdę boję się. Co prawda, macie ważniejsze sprawy niż ja, bo jestem dla was zapewne jak ziarno piasku na pustyni, nikomu nie potrzebne, nie zależne, ale musisz mi pomóc.
)Przestań tak mówić! Jesteś dla nas najważniejsza...
)Powiedzmy, że ci wierzę. No ale co teraz?
)Nie wiem. Dlaczego dzwonisz? Jesteś silna, dasz sobie radę sama.
)Taaa... Jasne... Czyli nie mogę liczyć na twoją pomoc? Ok, niech będzie. No to pa!
Rozłączyłam się i nie chciałam więcej z nimi gadać. Po prostu jeśli oni nie chcą mi pomóc, to ja im też nie będe pomagała. Co prawda, ich koncert jest ważny, no ale przyjaciele też chyba powinni być ważni, nieprawdaż? No trudno. Jak wrócą, opowiem im moje problemy, chyba że... Chyba że do ich przyjazdu załamię się psychicznie. Pomyślałam że wpadnę w wir sztuki i namaluję obraz ukazujący moje mroczne uczucia. Wyjęłam zza szafy niewielką sztalugę, przygotowałam sobie płótno i farby. Malowałam bardzo długo, ponieważ chciałam by obraz ten był idealny i miałam zamiar go powiesić na ścianie w salonie. Przez całe dwie godziny dzwonił mój telefon. Oczywiście Niall, Harry, Liam, Louis i Zayn, każdy próbował, ale ja odwracałam się do nich tyłem. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Nie odbierałam. Olałam ich tak jak oni mnie. Namalowałam w końcu swoje dzieło. Spojrzałam na zegarek. Równo trzy godziny. Przedstawiał on tylko... Tylko czarne smugi, czerwone i zielone zmieszane razem, dziwne... Ale i tak powieszę. Oprawiłam  go w ramę i powiesiłam w salonie, na dodatek gdy wbijałam gwóźdź w ścianę skaleczyłam się mocno w palec i nadgarstek. Krew poleciała, ale nie robiłam z tego afery. Gdy byłam sama, nie czułam normalnych uczuć. Wszystko mi wisiało. Powiesiłam obrazek na ścianie i poszłam opatrzyć sobie ranę. Cały dzień mi tak zminął. Robiłam wszystko, bez sesnu. Napisałam piosenkę dla One Direction i im ją wysłałam. Taka moja praca. Przez ten cały tydzień robiłam to samo.

3 komentarze:

  1. Wreszcie się doczekałam, ale warto było czekać. Rozdział jest świetny. Czekam na następny.
    Zapraszam do mnie http://nikaa99.blog.interia.pl/

    Weroniczka9999

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.. czekam na następne.....
    zapraszam na mojego bloga
    http://friendshiploveandother.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. troche ona dziwna jest.. czytalam po kolei i nie wiem jak bedzie delej ale ona caly czas chciała by oni pomagali. no nie moga.

    i po co te sceny ze nie liczy sie dla nich i takie tam..?

    OdpowiedzUsuń

Daj koma, odwdzięczę się ♥