poniedziałek, 23 lipca 2012

17. I'm ill ! No, just Enjoy, baby...

Hejka ludzie. Nie staracie sie z komciami. Directionerki moje kochane, prosze was, czy te rozdzialy sa az takie beznadziejne ze sa najwyzej 5 komentarzy ? Oh please, to jest impossible < 3 Jakie ja mam pisac rozdzialy zeby bylo coraz wiecej czytelnikow ? Hm ? Bo juz nie wiem. Staram sie jak moge ;***
______________________________________________________

Ocknelam sie i co zobaczylam ? Trudno to opisac, obraz mialam w sumie zamazany, slyszalam tylko stlumione krzyki.
-Tori ! Tori ! Zyjesz ? Odezwij sie !
-Otworz oczy !
-Jakis znak ! Daj jakas oznake zycia !
Glosy te narastaly i od razu uslyszalam je najglosniej jak sie dalo. Znow pech, a moich odczuc chyba nie da sie opisac. Otworzylam paczalki szerzej. Znow tylko biel i czern. Na dodatek cos szczypalo mnie po brwi, a z nosa wyplywala... Wydaje mi sie ze krew. Nic, nie mialam durnych nerdow, wiec nic szczegolnego nie dalo sie zauwazyc. Jedynie piec, tak piec twarzy. Czy to chlopaki ? Nie bylam pewna, zwlaszcza ze widzialam wszystko niewyraznie. Przez okolo 30 sekund czulam ze brakuje mi powietrza, nagle odsapnelam gleboko powietrzem, jakby ktos tchnal nim w moje pluca. I moglam oddychac normalnie. Probowalam sie podniesc, nic z tego, bylam za bardzo oslabiona, a rece trzesly mi sie jak nie wiem... Galaretka.
       Ktos mi pomogl przy wstawianiu, wydaje mi sie ze... Liam. Z tylu podtrzymal mnie Harry i zaprowadzili wszyscy na kanape. Tam znow zakolowalo mi sie w glowie, jednak na chwile. Odkaszlnelam i spojrzalam po nich. Do ust natychmiast dostala mi sie krew, wyplulam ja, nie wiem na kogo, ale nic innego nie moglam zrobic.
-Oj nie za dobrze to wyglada. - uslyszalam glos Zayna.
-A... Jak... Jak m-ma to wygladac ? - spytalam mdlym tonem - I tak w ogole co ma zle wygladac ?
-Nic,nic. Jestes troszke pokrwawiona, ale to nic. - uspokajal mnie Niall, zlapalam go za reke. Totalnie nie wiedzialam co jest przyczyna calego teg omdlenia. Przeciez do czasu robilo mi sie dobrze, a teraz taki nieszczesny pech.
-Biegne po apteczke. - zawolal Harry i pobiegl gdzies. Zostalam z Niallem, Louisem, Zaynem i Liamem. Kompletna cisza. Nie odzywalam sie ani ja ani oni.
-Jak sie czujesz ? - spytal Lou.
-Nie za dobrze.
-Potrzebujesz moze czegos ? - dodal Liam.
-Przynies wode. - odparl za mnie Zayn.
-Juz, juz. - i kolejny zwial.
-Jak w ogole do tego doszlo, Tori ? - spytal znow Liam.
-Nie mam pojecia, stalam sobie na decku (taras) i... Nagle bam ! O ziemie, zakrecilo mnie sie w glowie i film mi sie urwal.
-Jestes na cos chora ?
-Nie wiem, nie bylam jeszcze u lekarza odkad tu jestem.
-Moze masz goraczke. - dotknal mojego czola - Wow, rozpalone.
-Marsz do lozka ! - nakazal Niall i razem z chlopakami pomogli mi dojsc do lozka. Nawet nie mialam sily sie sprzeciwiac, tylko zrobilam to o co prosili. Zayn wcisnal mi do buzi termometr, Niall przykryl kocem, a Liam gdzies zawedrowal. Po chwili wrocil Harry i zaczal tamowac krew z mojego nosa. Od razu po jego dotyku pomoglo.
-Niall, glowa mnie boli.
-Wiec... ?
-Zawsze jak mnie cos bolalo, mama calowala mnie w to miejsce. - usmiechnelam sie i nim zdazylam cokolwiek wiecej powiedziec wszyscy sie na mnie rzucili z calowaniem po czole, glowie i nie wiem po czym jeszcze. Na dworze oczywiscie deszcz, wybaczcie ze tak wyskakuje z pogoda w srodku, ale to tez wazne. \
         Hazza wykonal proste kroki, jednakowoz nie mijalo sie to z celem, bo to co robil bardzo skutkowalo. Po wykonanym zabiegu od razu zaczal sie domowy szpital i pytania typu: czy potrzebujesz czegos ? brakuje ci czegos ? jak sie czujesz ? Moze chcesz cos zjesc? Na co masz ochote itd. Kiedys moglo mnie to denerwowac, ale teraz jest wrecz przeciwnie. Martwia sie. Kocham ich za to kim sa i za to co dla mnie robia. Gdyby nie oni pewnie dawno bym juz byla w klopocie zyciowym. To oni w koncu wyciagneli mnie z tego dolka psychicznego, sa, byli i zawsze beda dla mnie rodzina. A Niall... On jest kims kogo kocham najmocniej na swiecie i nie zamienilabym na kogos innego. Zwlaszcza ze to on jest tym jednym jedynym ktory wie czego chce, wie czego mi brakuje. Wie co jest dla mnie dobre. To wszystko dzieje sie tak szybko, czasem nawet nie mam wplywu na owe przypadki, bo takie jest zycie. Bywalo pomiedzy nami roznie, ale... W gruncie rzeczy zawsze wracalismy do siebie. Bo taka rola zakochanych ludzi.
        Chlopcy zrobili obiad, a ja oczywiscie cale popoludnie musialam siedziec w lozku. Lou powiadomil Eli i reszte ze zostaje u nich na troche, dopuki moj stan sie nie polepszy. Tak wiec zostalo mi tylko zdrowiec w spokoju przed kompem. Chcialam sie wymknac i ubrac, ale za kazdym razem ktos mnie zatrzymywal i sila wnosil spowrotem do lozka. Takimi ktosiami okazali sie miedzy innymi Hazza i Nialler, ktorzy za nogi i za rece wynosili mnie spowrotem na miejsce.
-No wiecie co ? - spytalam gdy po raz kolejny wnosili mnie do lozka.
-Masz lezec, bo nie wyzdrowiejesz.
-To grozba ?
-Raczej prosba.
-Albo kazanie.
-I to i to. Prosze, czy tak trudno wszystko pojac ? - spytal Niall.
-Leze w tym lozku juz siodma godzine, ile mozna ? Juz czuje sie lepiej, zobacz na termometr, no zobacz. - wyjelam z buzi urzadzenie i pokazalam mu wskaznik.
-Ty smiesz jeszcze mowic ze jest w porzadku ? Zobacz, trzydziesci stopni goraczki. - ten znow mi wcisnal go do buzi. Puscilam focha, jednak tylko na piec minut, bo dluzej nie potrafilam.
-No co ja mam robic hm ? Jedyne co moge robic, to siedziec w necie.
-Wlacz telewizor.
-Niall... Harry no wezcie, prosze was. Nie potrafie tak siedziec, jutro musze isc do pracy i w ogole.
-Twoje zdrowie rowniez jest wazne czyz nie ?
-Masz racje, Haroldzie ale praca tez !
Hazza pewnie slyszac to co powiedzialam, nie mial argumentu zeby sie sprzeciwic. I dobrze, bo mialam racje. Niall nadal przy mnie trwajac o czyms myslal. Powoli robilo sie to meczace, nie tyle co zalamujace. CO moglam zrobic ? Oni tak sie troszczyli o moje zdrowie. W zasadzie bardzo to slodkie, jednakze nie moge ciagle byc pod ich opieka.
      NIall  i Hazza nadal milczeli. Chyba powinnam cos powiedziec lub zrobic, bo nie wyobrazalam sobie tego tak. Moze ich czyms urazilam ? Nie wiem. NIe chcialam byc niemila, po prostu powiedzialam to co mialam na mysli, jednak oni nie zalapali o co chodzi. Hm... Nie wytrzymalam i przerwalam te grobowa cisze.
-Niallerek, czemu nic nie mowisz ?
-Mysle.
-O czym ?
-O tobie.
Znow zamilklam. Zastanawiajac sie co dalej powiedziec wyprzedzil  mnie Styles.
-Myslimy o tobie codziennie. - oznajmil i po raz pierwszy zauwazylam w jego oczetach niezrozumialy blysk, oczy swiecily mu niczym pochodnie. Gdyby to nie mialo sensu, powiedzialabym mu to, jednakowoz to mialo zawily sens, ktorego nie rozumialam. Mysla o mnie ? Przeciez maja swoje sprawy. Nadal nawet nie rozumiem tego, ze posrod wszystkich dziewczyn to ja bylam ta jedyna. Jak to mozliwe ? Ciagle cos kazalo mi sie tym zajac. Jakbym umarla oni by cierpieli, jak sam mi Horan kiedys to powiedzial. Ale czy ja jestem tego warta ? Raczej nie. Kto by pomyslal ze taka prostaczka z Opola kiedykolwiek zaprzyjazni sie z popularnym One Direction. Moglam tylko o tym marzyc.
     Znow cisza, w koncu daly mi ich slowa do myslenia, ze jestem dla nich wazna. Nie wiem co czuja, szkoda. Pewnie nie byloby niespodzianek. To Niall stwierdzi ze mnie kocha, to Harry. Czuje sie niezrecznie, taka jestem rozdarta i nie wiem co zrobic. Nie rozdwoje sie. Chodzilam z jednym, teraz jestem z drugim. To jest przeciez banal. Jak mozna byc takim glupim i nie zauwazyc ze Hazze to meczy. Bezsens. No ba ! Wiem co czuje do obojgu i nikt mi inaczej nie udowodni, ale czesto nachodzi mnie mysl ze nie jestem wystarczajaca dla nich.  Moje dumanie cos przerwalo. To znow Niall. Przytulil mnie najmocniej chyba jak potrafil.
-Ja cie strasznie mocno kocham i nie pozwole zeby ktokolwiek skrzywdzil cie. - szepnal. Tak, znow poczulam zycie. Od razu te slowa mnie wsparly. Pewnie powiedzial to zeby dodac mi otuchy i pewnosci siebie.
-Ja ciebie tez. Chodzcie oboje, chce was przytulic, bo te koce nie daja mi tak wielkiego ciepla jak wasze ramiona. - rozlozylam rece i sie grupowo przytulismy. Harry sciskal najmocniej jak sie da, no i o to chodzilo. Tego sie nie spodziewalam, ale jestem niezmiernie zadowolona ze wyszlo bokiem i na dobre.
                                                           ~~~
Minely juz dwie godziny, ja siedzialam w lozku i nic nie robilam. Chlopaki cos robili w pokoju, a ja ? Ja sama siedzialam i jak mowilam, nic a nic nie robilam. W koncu musialam isc za potrzeba, wiec wstalam i podciagnelam za duze spodnie Hazzy po czym ruszylam do toalety. Ledwo co przeszlam przez korytarz, bo co chwila opadalam na sciany. Po prostu bylam slaba a nogi mi miekly jak wata. Ledwo co otworzylam drzwi, zrobilam to co trzeba i chwycilam mydlo w szklanej butelce, jednak... Moja slaba reka nie mogla tego uniesc i spadlo na ziemie tluczac sie przy tym w drobny mak. Od razu zbieglo sie towarzystwo.
-Tori ! - uslyszalam Nialla, ktory jako pierwszy wpadl do lazienki. Za nim przyszli pozostali z twarzami jakby sie pozar zdarzyl.
-Przepraszam, mam slabe rece. Nie mam sily nawet isc.
-Nic sie nie stalo, spokojnie. Wracaj do lozka a my to posprzatamy. - oznajmil Liam, ktory razem z Zaynem zaczeli po mnie sprzatac. Glupio mi sie zrobilo, ale przeciez to nie byla moja wina, tylko moich rak. Wrocilam do pokoju z pomoca Nialla. Nie widzialam powodu dla ktorego powinien to robic, ale skoro chcial to przeciez nie moglam odmowic.
-Na co ty mozesz byc chora ? - spytal gdy polozylam sie spowrotem do lozka. Przykryl mnie w dodatku dwoma kocami.
-Nie mam zielonego pojecia, ale... Niall zimno mi.
-Lezysz pod dwoma kocami i jedna narzuta. Boze... Tori, co ci jest ? Blada jestes, nie wygladasz dobrze.
-Nic nie poradze, nie wiem w ogole jak moglo do tego wszystkiego dojsc. Przeciez bylam wczoraj zdrowa, moze... Hm... No naprawde nie przypominam sobie zebym robila cokolwiek co moglo mnie do takiego stanu dopuscic, w rzeczy samej nie moglam nic takiego zrobic, bo ciagle sie pilnowalam.
-Ah... I co teraz ? Ja SIE tak o ciebie martwie, wszyscy sie martwimy. Moze to moja wina.
-Nawet o tym nie mysl. Nie brales w niczym udzialu wiec nie klam.
-No nie wieeem, ale wiesz, w sumie mozna zalozyc ze to ja cie nie przypilnowalem. O czyms nie wiem ? Moze cos sie stalo ?
-No wlasnie, stalo sie, ale ty nie... Nie wiem czy powinienes o tym wiedziec, ale...
-No ? Powiedz mi co sie dzieje.
-Wczoraj gadalam z Klemensem, zadzwonil do mnie i oznajmil ze uciekl, w zasadzie juz to mnie nie zdziwilo, to przeciez normalne, ale...Szczerze mowiac bylam tym tak zalamana, ze wygarnelam mu wszystko, nazwalam go idiota i sie rozlaczylam. Stwierdzilam, ze nie jest godzien mojego zauf... - i urwalam, bo Niall przestal mnie sluchac.
-Niall, czy ty mnie w ogole sluchasz ? - spytalam po chwili jego nieuwagi.
-A tak ,tak, ale...
-Ale co ?
-Czekaj, zaraz wracam.
I wybiegl. Znow. No BOze... Nawet nigdy z nim nie moge pogadac. Czekalam na niego pare minut, az spanie wzielo mnie cala. Zasnelam.

*****

Obudzilo mnie szturchanie w moje ramie. Lekko co otworzylam powieki jak cos mi w uszach zadudnilo. Termometr wypadl mi z buzi, ale ktos wcisnal mi go nagle spowrotem do buzi.
-Nawet sie wyspac czlowiekowi nie dadza. Po czorta mnie budzisz... - przerwalam, zeby wypowiedziec imie tego truciciela i okazalo sie ze to tym razem nie byl zaden z chlopakow. Jakis mezczyzna ze sluchawkami medycznymi na szyi. Ogarnelam ze jest to lekarz - KIm pan jest ? - spytalam dla pewnosci.
-Lekarzem, twoi przyjaciele mnie wezwali. Jest pani w dobrym stanie, ale musi pani jeszcze chwile przesiedziec w cieplym lozku, ma pani wysoka temperatre. - "Zadna nowosc" pomyslalam.
-Jasne, ale co jest przyczyna ?
-Em... Tego jeszcze nie stwierdzilem. Rzecz jasna jestesmy w trakcie wykrywania diagnozy. - nie sluchalam jego dalszej paplaniny, bo spojrzalam w drugi plan, ta, chlopaki stali i sluchali. Jedynie udalo mi sie zwrocic uwage Harrego. Spojrzal na mnie, a ja dalam mu do zrozumienia po minie, ze niepotrzebnie wzywali lekarza. Jednak on tylko zachichotal pod nosem i sluchal tego co mowil idiota w bialym fartuchu. Mezczyzna skonczyl gadac, ale wyciagnal ze swojej magicznej teczki jakis przedmiot wygladajacy jak lyzka.
-Prosze otowrzyc usta. - nakazal. Jednak ja pokrecilam glowa przeczaco i zagryzlam usta.
-Tori rob co mowi lekarz. - Liam wyraznie podenerwowany moim zachowaniem zrobil sie bardziej powazniejszy niz wczesniej. Znow pokrecilam glowa na "nie".
-Ja wiem jak ja zmusic. - zakomunikowal Niall i odkryl mnie szybkim ruchem, po czym zaczal mnie gilgotac po brzuchu. Natychmiast rozesmialam sie i otowrzylam usta, a lekarz skorzystal z okazji zeby wsadzic mi to cos do buzi. Wyjal latarynke i zaswiecil w nia. Dlugo ogladal cos, az wyjal drewniane narzedzie i schowal spowrotem do teczki.
-No, to by bylo na tyle. - zakonczyl.
-Czyli co z nia ? - dopytywal Louis.
-Wysoka temperatura, jednak... Nie wiemy czy to nie jest cos gorszego. W zyciu nie spotkalem sie z czyms takim, z takim przypadkiem, a pracuje w tym zawodzie juz dobre dwadziescia lat.
-A sam pan ile ma ? Sto dwadziescia ?
-Nie skomentuje tego. - prychnal - Prosze sie wstawic do przychodni jak tylko pani zbierze sily. Do widzenia. - pozegnal sie i wyszedl. Nie powiem, troche sie przerazilam tym co powiedzial, a najbardziej utkwily mi w pamieci slowa: "W zyciu nie spotkalem sie z czyms takim, z takim przypadkiem...". Mialam pewnie przekomiczna mine, ale naprawde sie balam.
-Glupi lekarz. - przeklnal Niall pod nosem i dodal jeszcze cos od siebie, jednakowoz ocenzuruje to.
-Co sie dzieje ? - spytalam zupelnie zdeozrientowana - Skoro moj przypadek jest dla nich nowoscia, to co w zwiazku z tym ze mna sie dzieje? Czy ja umre ?
-Nie, nie mysl tak nawet. Bedzie dobrze, obiecuje. - Liam jedyny zawsze potrafi mnie wesprzec dostatecznie, on znajdzie lek na wszystko. Wszyscy usiedli wokol mnie i mnie przytulili. Jak milo, jednak to mi wcale nie pomoglo w odnalezieniu sie.
-Ale... Slyszeliscie ? Ja sie tak boje... - powiedzialam prawie ze lzami w oczach. Nie uronilam lzy, pozwolilam im powolnie splywac po mojej zimnej, bladej twarzy. Schowalam ja w dloniach i zaczelam glosno plakac nie zwazajac na nikogo wokol. Znow poczulam ten mily dotyk, to uczucie ciepla i bezpieczenstwa. Liam "posmeral" mnie po ramieniu, a reszta sciskali jak cholera. Po chwili zaczeli cos nucic. Ja nadal plakalam i nie podnosilam glowy do gory. Po krotkim momencie zalapalam ze byl to ich jeden z debiutanskich hitow, "Moments" , moja ulubiona piosenka. Przypomnialo mi sie wszystko, od poczatku do konca. Zapomnialam o wszystkim, teraz liczyla sie tylko ta chwila. Niall spiewajac swoja zwrotke pogladzil mnie delikatnie po twarzy dlonia i otarl palcem samotna lze splywajaca po moim poliku. Nagle poczulam ze odplywam i zaczelam krzyczec w nieboglosy. Dostalam czyms w ramie i jakbym obudzila sie z jakiego transu. Znow otworzylam oczy. No tak, to byl sen. Ktos trzymal mnie mocno za ramiona i co chwilka potrzasal.
-Tori spokojnie, juz dobrze. To byl tylko zly sen. - uslyszalam. Spojrzalam w strone tej osoby. No tak, Niall.
-Niall ? - spytalam.
-Nie, Swiety Mikolaj. - zamilczalam, a on wybuchnal smiechem - No jasne ze ja. - powiedzial przez lzy spowodowane smiechem.
-Nie smiej sie. - powiedzialam i zaraz sama zaczelam sie smiac ze swojej glupoty.
-Jakas ty slodziutka. - powiedzial.
-Nie wolno klamac.
-Stwierdzam fakty. - podrapal sie po brodzie - Jak sie czujesz ?
-Teraz ogolnie bardzo dobrze, spanie dobrze mi zrobilo.
-Swietnie, dasz rade w koncu wstac z lozka ?
-Raczej tak.
-No to sprobujmy.
-Okey. - jak zaplanowalam, tak zrobilam. Powoli wygramolilam sie z lozka Harrego, jeszcze Niall podtrzymujacy mnie pomogl mi zejsc po schodach. W salonie Louis i Hazza oczywiscie bili sie poduszkami, a Zayn i Liam robili cos w kuchni. Irlandczyk posadzil mnie na krzesle, a ja pelnia zycia zjadlam to co mi zaserwowali. Gadalismy jakis czas, az pozniej musialam sie ubrac. Zalozylam to i jeszcze chlopaki nalegali zebym zostala. Oczywiscie sie zgodzilam, w koncu oni tak sie mna opiekowali, juz mi lepiej. Jasne ze zostalam.
-Jakie to szczescie miec taka wyjatkowa dziewczyne. - powiedzial Niall i zaczal mnie calowac po szyi - Moze chodzmy w inne miejsce ? - spytal przerywajac te wspaniala chwile.
-Okey. - zgodzilam sie, jednak z lekkim zawstydzeniem. Poszlam z nim za reke do jego pokoju. Tam chlopak znow zaczal mnie calowac po szyi. W koncu wyladowalismy na lozku, jednak nadal w ubraniach. Niall chyba wiedzial ze to moj PIERWSZY RAZ i nie przeginal za bardzo. Delikatnie i subtelnie skladal pocalunki na moich ustach.
-Wszystko dobrze ? - spytal.
-Tak, jasne, ale czy to nie za szybko ?
-Hm... Dla ciebie tak ?
-Troszeczke. Wybacz, ale sie krepuje. Nie ze nie bylo milo, ale to jakies niezreczne.
-Czyli... Mam czekac na odpowiednia chwile ?
-Jesli ci to nie przeszkadza.
-W zadnym wypadku. Jasne ze poczekam. Dla ciebie jestem w stanie zrobic wszystko.
-Naprawde ?
-Naturalnie. Gdyby tak nie bylo pewnie nie bylibysmy razem.
-Wiesz Niall, ty sie nieco zmieniles od ostatnich dni.
-Serio ?
-Mhm. Ale na lepsze.
-Ty tez sie zmienilas. Jestes piekniejsza jak bylas.
-Zartujesz sobie ?
-Nie. Z takich rzeczy nie zartuje.
-Taa, jaasnee... Ktos tu klamie.
-Czemu tak twierdzisz ?
-NIall,  nie jestem piekna.
-Jestes, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
-Nie nie nie.
-Tak tak tak.
-Nie-e. Zmyslasz.
-Wcale nie.
-Mam ci ufac ?
-DObrze by bylo. - usmiechnal sie zadziornie po czym juz zrobil dziubek i chcial mnie pocalowac gdy ktos nam wpadl do pokoju. Byl to Liam.
-O widze ze przeszkodzilem.
-Liam... Get out ! Wynocha! - zawolal Niall i ten od razu sie cofnal. Pozniej znow nam przeszkodzil Harry, na koncu Zayn.
-Oh come on, chlopaki. Co ty na to powiesz Tori ? - spytal za ostatnim razem.
-A ja na to: Vas Hapenin ?! - Niall jAK ZWYKLE wybuchnal przerazliwie glupkowatym smiechem, a Zayn mu zawtorwal.
-Ah te nasze wyglupy. - westchnelam gdy blondas ledwo co zatrzymywal smiech - Chlopaku... Niall... Niall przestan sie smiac, ty Zayn tez. - jednak na te slowa on zaczal sie bardziej smiac. W koncu i mnie zarazili ze zaczelam sama smiac sie jak idiotka. Ojej. Ci  chlopcy, zawsze znajda czas na wyglupy. Wlasnie teego mi bylo trzeba. Porzadnej dawki optymizmu. Czulam ze to bedzie najlepsze, nowe zycie jakie kiedykolwiek moglam miec.

_________________________________________________

I jak rozdzial ?  W skali 1 do 10 oceniajcie. Zapowiadam tylko ze w nexcie bd sie duzo dzialo, oj duzo. Komentowac, bo nie bd nexta. Dobranoc ;***

9 komentarzy:

  1. Biste, biste, a jak żeby inaczej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste..! ;D Czekam na więcej ..! ; ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział ..? ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Superr jest ten bloog .! ;DD

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech główna bohaterka zajdzie w ciąże , to dopero bd się działo.. ;DDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebista historia .! ;D I <3 One Direction .!

    OdpowiedzUsuń
  7. w skali od 1-10 daje ci 10000000000000000000000000000000 a nawet więcej.Czekam na kolejny rozdział już się doczekać nie moge piszesz genialnie.Całe twoje opowiadanie włącznie z częścią 1 przeczytałam w 2 godziny bez przerwy ;**********<333

    OdpowiedzUsuń
  8. w skali 1 - 10 daję ci 10000000000000000000000000000000 ..! ; *

    OdpowiedzUsuń

Daj koma, odwdzięczę się ♥