sobota, 12 maja 2012

Rettles night

No siemaa...! Będzie natchnienie do tego posta bo oczywiście mam wenę! Po raz drugi bo na razie to tylko bezsensu piszę, a teraz piszę sobie w najlepsze przy piosence "I should've kiss you" .


---------------------------------

Piękne oczęta <3

Noc była dla mnie koszmarem. Nie mogłam za nic zasnąć. Po tym wszystkim nie wiedziałam jak się zachowywać. Dziewczyny jak gdyby nigdy nic spały jak zabite. Ja niestety nie i postanowiłam, że nie będe tak długo wylegiwała się w łóżku przekręcając z boku na bok, więc wstałam i zeszłam do kuchni. Gorąca czekolada dobrze by mi zrobiła. Wyjęłam z szafki wszystko co będzie mi potrzebne i przygotowałam wielką szklankę gorącego napoju. Wciąż wahałam się czy nie zadzwonić do Niallera. Gapiłam się tak na ekran telefonu, miałam wbity jego numer już, tylko wystarczyło zrobić jeden ruch, czyli wcisnąć cholerną zieloną słuchawkę od której wszystko zależy. No nie, nie będe dłużej zwlekać. Usiadłam przy stole, wzięłam duży łyk czekolady i wbiłam zieloną słuchawkę. Sygnał był i zanim się obejrzałam już odezwał się głos zza słuchawki.
-Hallo ? Anika? Co się kotku stało ? - spytał znajomy głos. Oczywiście że Niall.
-Nie mogę spać przez to włamanie. Zrobiłam sobie czekoladę i siedzę jak mięczak w tej pieprzonej kuchni nie wiedząc co robić.
-Ja tam bym na twoim miejscu wziął jakieś leki... - powiedział i zabrzmiało to bardzo poważnie, ale ja oczywiście wiedziałam że żartował.
-Nie żartuj sobie, to poważne. Tęsknię za tobą.
-Ja za tobą też, no ale przecież nie zamieszkamy razem.
-A to jest nawet jakiś pomysł... Szkoda...
-Może przyjść do ciebie?
-Teraz? Niall, jest czwarta w nocy...
-No to co? Ta banda przygłupów i tak nie zauważy jak wyszedłem, śpią jak niedźwiedzie. Już się ubieram i do ciebie idę.
-Ale... - i nie zdążyłam dokończyć, bo ten już się rozłączył. Nie ogarniam. On do mnie teraz idzie. No spoko, niech idzie. Siedziałam tak zestresowana przy tym stole i coraz bardziej się bałam. Ale nie tego co się może stać, tylko po prostu nadal bałam się o swoje bezpieczeństwo.

****Pięć minut później****

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Idiota, jakby nie wiedział że dziewczyny śpią. Wstałam i otworzyłam delikatnie drzwi piorunując go wzrokiem.
-Niall... Jest czwarta w nocy... Myślisz że jak ja nie śpię to inni ludzie też? Następnym razem a napewno nie będzie następnego razu, chyba że sytuacja krytyczna, czyli omdlenie albo zawał, to pamiętaj, że masz nie dzwonić tylko cicho pukać! - szepnęłam, ale trochę głośniej niż zabrzmiało to w mojej głowie.
-Przepraszam... No więc co się dzieje?
-Nie wiem, ale chyba nie dam rady zasnąć dziś. Tak się stresuję tym wszystkim, że...
Urwałam, bo moją uwagę przykuło stłuczone okno o którym zapomniałam. Podeszłam do niego i wyjrzałam bezsensu oglądając złamanie.
-Uważaj, bo zrobisz sobie krzywdę. I kolejna tragedia będzie.
-Spoko. No ale co ja mam z nim zrobić? Jak zasnąć?
-Nie martw się, jak on wróci, dojdziemy do rękoczynu. Na razie wystarczy wymienić szybę  i sprawa załatwiona. Nie kłopocz się na wszelki wypadek.
-Łatwo ci mówić, trudniej zrobić. Nie jest słodko, Niall. Jeśli zapłacisz za szybę to sprawa załatwiona... - wycedziłam.
-Jasne, spoko, ile to może kosztować?
-Nie, nie, ja tylko żartowałam, moje mieszkanie, więc ja za to zapłacę. Właściwie... Nie mam jak, bo straciłam w niedzielę pracę.
-Oj tam, ja chcę ci dać te pieniądze. Proszę, przyjmij je bo się na ciebie obrażę.
-No okey, ale to naprawdę już ostatni raz. Pożycz mi tylko trochę, a ci napewno oddam.
-Nie chcę abyś mi oddawała. I nie przyjmę bo się fochnę na zawsze.
-To jest szantaż.  Wiedz, że jeśli nie przyjmiesz ich, to sama się fochnę i będziesz goły i niewesoły kotku.
-A to niby nie szantaż...?
-No dobra, dziękuję że mi pomagasz. Jesteś najlepszy. - i rzuciłam się  na niego z uściskami. On odwzajemnił ten gest i jeszcze objął mnie czule w biodrach po czym lekko podsadził w biodrach i podniósł do góry (Podobnie jak tu, ale ja go nie obejmowałam nogami tylko na dwie ręce mnie wziął za nogi). Spojrzałam na niego z góry i uśmiechnęłam się zabawnie wykręcając w bok głowę. Teraz naprawdę wierzyłam, że go kocham. Jeśli można było tak w ogóle to powiedzieć ; to nie była tylko miłość, to była nałogowa miłość na której lekarstwa nie ma i na odwyk nie przejdę. Miałam ochotę go teraz pocałować... Ale się wstrzymałam, gdy chłopak szybko przeszedł nadal mnie trzymając do salonu i położył na szeroką kanapę, po czym sam się obok mnie położył i zanurkował ręką pod moją koszulę ale ja szybko się cofnęłam.
-Co się stało? - spytał zdziwiony.
-Nie, nic. Ale co ty chcesz zrobić ?
-A na co to wygląda?
-Nie wiem. Może na sex. Nie dziś.
-Jaki sex ? To tylko pieszczoty.
-Doprawdy ? To może wytłumacz mi jakoś to, że pakujesz tę rękę gdzie nie trzeba.
-Przepraszam, że to taki problem.
-Nie, nie, nie przepraszaj, nie przepraszaj bo nie masz za co, to ja jestem jakaś dziwna. Wrażliwa na wszystko, przepraszam i to szczerze.
-Nie przepraszaj, to ja przecholowałem.
-Nie Niall! Nie udawaj że nic się nie stało.
-Ale ja nie udaję... To jest prawda.
-Ale... - i nie dokończyłam, bo nagle Niall przyczepił do moic ust swoje usta. Delikatny pocałunek. Lecz za długo nie trwał, bo po chwili odczepił je ode mnie. Miłe uczucie to było, nie powiem, nawet bardzo miłe. Takie ciepło poczułam, nawet moje zimne usta były ciepłe. Nagle zadzwonił telefon Horana. Odebrał przy mnie.
-Hallo ? - spytał. A ja tylko obgryzałam paznokcie. Nie wiem czemu ale tak jakoś. - Okej, ale zadzwoń później. - szepnął i myślał, że tego nie słyszę, ale ja słyszałam wyraźnie. Ciekawe kto to, ale nie miałam zamiaru pytać. Nawet zaczęło się rozjaśniać. Dochodziła piąta, już zaczęło świtać.
-W porządku ? - spytałam gdy tylko zakończył połączenie.
-Oczywiście. Dobrze się czujesz ? Jakaś blada jesteś.
-Tak, dobrze, nic mi nie jest, ale... Zostaniesz tu ze mną ?
-Po to przyszedłem. - Niall objął mnie w pasie i przytulił. Oboje zasnęliśmy na tej kanapie w dziwnej co prawda pozycji, ale nie czuliśmy co się z nami dzieje.

****Ranem****

Obudziłam się leżąc na jego kolanach. Tak słodko spał, że nie miałam sumienia go budzić w żaden sposób. Delikatnie podniosłam głowę i nakryłam go kocem patrząc jak śpi. No słodziak normalnie. I że też mnie takie szczęście spotkało? Hm... No cóż... Dosyć już tego rozczulania się. Noc ciężka była i męcząca. Ale przy nim czułam się lepiej, bezpieczniej. Po chwili on poruszył się i otworzył oczy. No to oboje już byliśmy obudzeni. Spojrzałam na zegarek. O wow... Za pięć dwunasta. No tośmy sobie pospali.
-Anika... Nie wiem jak to się stało, ale zasnęliśmy tak szybko...
-Nieważne, ja się miło czułam. I nie było źle. Przy tobie zawsze czuję się bezpiecznie.
-O ja się cieszę bardzo. Wiesz... Zapomniałem ci powiedzieć wczoraj, Harry robi imprezę w klubie dzisiaj. Idziesz?
-Jasne, ja uwielbiam melanżyki. Jasne, że pójdę.
-Super, to ze mną. A teraz wybacz jeśli cię opuszczę, ale zaraz ta zgraja wstanie i jak zobaczą, że mnie nie ma zaczną coś podejrzewać.
-Spoko, idź, sama sobie już poradzę. Dzięki za tę noc, było fajnie.
-Świetnie, to pa! Zadzwonię.
I Niall wyszedł. Zostałam sam na sam ze sobą. Weszłam do kuchni i zobaczyłam w niej Adę i Domi. Jadły na ślepo płatki, po prostu śmiać mi się chciało z nich. Na szczęście ja jeszcze jakaś ogarnięta byłam.
-Dzień doberek laski! - zawołałam żeby je pobudzić.
-Oo... Mała, jak się spało ? - spytała Ada.
-Źle, nie zgadniecie kto przyszedł do mnie o czwartej w nocy.
-Niall ? - tym razem odezwała się Domi sącząc bezsensownie kakao.
-Skąd wiedziałaś ?
-Strzelałam.
-Akurat... On jest taki słodki, miły i...
-Dla ciebie za stary. - przerwała mi Ada.
-Sama jesteś za stara. Czy ty rozkminiasz że rok różnicy to mało ? A zresztą dobrze wiesz że za dwa tygodnie kończę osiemnastkę i będziemy rówieśnikami. A właśnie... Niall zaprosił nas na imprezę u Harrego. Dziś wieczór, w klubie. Idziecie?
-No jasne, że tak.
-Kto idzie ręka do góry! - krzyknęłam i wszystkie trzy podniosłyśmy ręce do góry ze śmiechem.
-O której?
-Nie wiem dokładnie, nie powiedział skubany. To pewnie tajemnica. Zadzwoni.
-O to super. Ja się idę przebrać. - i Domi pobiegła na górę. Bez słowa otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Nalałam do miseczki i przygotowałam sobie płatki. Usiadłam przy stole. Ada nadal milczała. Pewnie się obraziła o tę ripostę. No ale taka prawda... Zarzuca mi że Niall jest dla mnie za stary. Pff... Teraz brzydko powiem: gówno prawda. On jest dla mnie idealny.
-Co się nie odzywasz ? - spytałam po chwili zajadając się z śniadaniem.
-Nie, nic. A co? Nagle cisza to dla ciebie piekło? Zwykle jesteś nieśmiała i cichutka, widać ten Niall ma na ciebie dobry wpływ.
-No właśnie wiem.
-Hm... To spoko. Szczęściara z ciebie, takie ciacho... Nieźle.
-Lepszy on niż Klemens albo Maciek. Nawet stu takich Klemensów nie zastąpi mi Niallera. On jest ideałem, pełny perfekcji.
-Faktycznie. Chyba ten związek potrwa długo... Bardzo długo.
-No wiem. Może kiedyś mi się oświadczy, hahah!
-Możliwe.
-Ja tylko żartowałam. No jasne że nie, to by było nienormalne.
-Oj tam oj tam. To jest możliwe. Byłabym świadkową, prawda?
-Ty się nie rozpędzaj. Nie wiem czy nawet chcę z nim zrobić... Wiesz co... No... Wiesz o co chodzi.
-Tak, wiem. Ale kiedyś dojrzejesz do tego. Wierz mi.
-A ty i Gabriel ? Jak z wami?
-Już z nim nie jestem i się cieszę.
-Dlaczegóż to? Zacna para z was była. Co się nagle stało?
-Nieważne, nie chcę o tym gadać. Zrozum mnie siostrzyczko, w miłości różnie bywa.
-Ja wiem. Już tego doświadczyłam tyle razy że mam dość, teraz postanowiłam się skupić na nas... Na Niallerze i mnie.
-I słusznie. Okey, idziemy na miasto dziś ?
-Tak, ale troszkę będzie wiało... Tak się zapowiada. Trzeba grubiej się ubrać.
-Rzeczywiście. To szybko chodźmy się ogarnąć.
Jak postanowiłyśmy, tak zrobiłyśmy. Ja ubrałam to (kliknij), Domi to (kliknij), a Ada to (kliknij). Wyszłyśmy w mgnieniu oka do miasta. Chciałam coś kupić, ale nie wiedziałam co. Tyle na wystawach wszystkiego było że głowa boli. Oczywiście nie stać mnie było na większość z tych rzeczy. Kupiłam tylko te rzeczy: (klikinj, tak sobie). Dzień zminął szybko, aż doszła godzina szósta i wróciłyśmy do domu. Gdy tylko usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, zadzwonił mój fon. Zciszyłam  i odebrałam nawet nie patrząc na ekran kto dzwoni.
-Hallo ? - spytałam.
-Elo mała, biba będzie za godzinkę w klubie "Sparta".
-To daleko ?
-Nie, obok restauracji w której pierwszego dnia jak się poznaliśmy zjedliśmy lunch. Trafisz sama? Bo my raczej ci nie pomożemy, teraz bo wiesz... Ja z chłopakami przygotowujemy wszystko żeby było zajebiście. Dacie radę dotrzeć ?
-Jasne, jasne. Pamiętam tę drogę na pamięć. To za godzinkę, tak ?
-Jak mówiłem. No to do zobaczenia kotku...
-Paa! - pożegnałam się i teraz pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to mój słynny TANIEC SZCZĘŚCIA. Taki taniec-połamaniec, ale git. Nikt oprócz Domi i Ady mnie nie widział, więc mogłam se tańczyć ile chciałam.
-Dobra, dobra, malutka bo zaraz tu zaczniesz break dancować.
-Sorry, ale jest biba za godzinę, więc do roboty. Muszę się na bóstwo dziś zrobić.
-Ja ci pomogę. - dodała Domi.
-Super. To chodźmy do pokoju.


-----------------------------------

No to by było na tyle. Zaraz nowy rozdział <333








5 komentarzy:

  1. A to dzwonił Nialler , tak ? ; p

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaa !
    Świetnee ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE NO, TO JEST GENIALNE. SZYBKO DODAWAJ NOWY ROZDZIAŁ :)

    ZAPRASZAM DO MNIE
    http://nikaa99.blog.interia.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. No to żeby było 5 komciów, powiem ci, że zajebiste. Tylko go (bloga) nie usuwaj...!

    OdpowiedzUsuń

Daj koma, odwdzięczę się ♥