czwartek, 10 maja 2012

Terrible case

Witam was moi zacni przyjaciele! Szczęść Boże...
Zanim dodam rozdział chciałabym wszystkim podziękować za to że tak zawzięcie bronili bloga, żebym go nie usuwała i między innymi dzięki Marysi, nie znacie jej, ale ona poleca bloga i więcej ludzi wchodzi dlatego też mam więcej fanów bloga. No więc postanowiłam że jednak nie zawieszam <3

-----------------------------
Nie no musiałam to dodać... ;)


Weszłam do ogródka cała wystraszona. Okno wybite, kwiaty podeptane i najgorsze... Drzwi do domu otwarte na ościerz. O nie... To co ujrzałam to był najgorszy rozbój w biały dzień. Nie, nie mogę być taka bezbronna. Ten ktoś zapłaci za to. 
-Jezu Chryste... - pisnęła Dominika.
-Co się stało? - spytała Ada, ale ja niczego nie słyszałam. Bałam się, że włamywacz jeszcze był albo że uciekł ale zabrał coś cennego. Postanowiłam, że w tej chwili zadzwonię do chłopaków. Na policję nie ma sensu dzwonić, zadzwonię rano jeśli nikogo nie będzie. Tylko oni mogą mi pomóc. Nikogo innego nie znałam. Wiem, że teraz sobie odpoczywają w bardzo bezpiecznym apartamencie, ale to jest sytuacja krytyczna. Na ślepo wbiłam numer Harrego. On był pierwszy na mojej liście kontaktów. 
-Harry, odbierz, proszę cię, proszę. - mówiłam do słuchawki czekając aż odbierze.
-Do kogo dzwonisz? - spytała Ada.
-Do Harrego. Oni mogą mi pomóc.... 
-Hallo ? - spytał głos zza słuchawki. To Harry, poznałam.
-Harry, przyjedź bo dostanę ataku serca. - wybełkotałam.
-Co się stało?
-Po prostu przyjedź! 
-Dobra, zaraz będziemy. 
Siedziałyśmy tak w ciszy na schodach. Ja prawie popłakałam się ze strachu, ale Ada i Domi mnie pocieszały i przytulały. Jednak... Nawet pocieszenie Ady które zawsze mi pomogało, nic nie zmieniło. Po pięciu minutach usłyszałam głośne trąbnięcie samochodu. Wyjrzałam zza bramy. To byli oni. Wyskoczyłam z ich uścisku jak torpeda i pognałam do Niallera, który chcąc mnie zatrzymać, złapał za ramiona.
-Co się stało? - spytał, a ja otworzyłam tylko usta żeby coś powiedzieć, ale wypuściłam tylko lekko powietrze i nic nie powiedziałam.
-Ktoś się... - zaczęłam, ale urwałam bo nie mogłam wydusić słowa, po chwili przyszły do mnie Ada i Domi. 
-Wiem, że teraz nie czas na to, żeby za bardzo... Zaczynać inne tematy, ale kim ty jesteś? - spytała Ada a mi było wstyd, że nie zna One Direction. 
-Jak to? Jestem wokalistą z One Direction i jestem jej chłopakiem, a to moi koledzy z zespołu.
-Ach no tak, ten zespół o którym one tak gadają.
-Nie czas teraz na robienie wstydu! - wrzasnęłam i mogłam dalej mówić.
-No więc co się stało? Czemu płaczesz?
-Ktoś się włamał. Wybił szybę, podeptał rośliny i najgorsze... Napewno coś ukradł. Boję się, Niall, boję się. Harry, pomóż, pomóżcie. Ja się boję zostać w tym domu.
-Spokojnie, może wejdźmy i sprawdźmy czy złodziej nadal jest. - zaproponował Louis. Zgodziłam się z tym.
-Ja i Liam pójdziemy sprawdzić ogród. - oznajmił Zayn.
-Nie, nie pozwolę wam się narażać, moje życie jest mniej cenne niż wasze.
-I tak wiesz że cię nie posłuchamy. - wtrącił Liam. - Najbezpieczniej będzie jak my to sprawdzimy, a wy idźcie do domu.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo oni już ruszyli w stronę ogrodu. No nie. Oni nie mogą mnie ciągle ochraniać, ale... To dosyć słodkie z ich strony. Ja, Niall, Harry, Louis, Ada i Domi weszliśmy do mieszkania. My, czyli ja i dziewczyny bałyśmy się, ale nie pokazywałyśmy tego zbyt taktycznie. Nie chciałyśmy na tchórze wyjść. Delikatnie rozchyliłam drzwi do salonu. Po cichu wkradłam się po schodach, wszyscy za mną, Niall i Lou jeszcze sprawdzali zaglądając do kuchni i łazienki. Zatrzymałam ich gestem ręki i spojrzałam w szparę odchylonych drzwi do sypialni. Zimny pot oblewał moje plecy, myślałam, że zemdleję gdy zobaczyłam ten cały widok. Cały pokój był wywrócony do góry nogami. Firana zerwana, balkon otwarty, krzesło przewrócone, szuflady otworzone, cała zawartość szaf była wywalona na ziemię. Normalnie jak tornado by tędyk przeszło. Nie wiem kto mógł mi to zrobić. Przecież nikomu takiemu aż za skórę nie zaszłam. Jestem przecież tylko niewinną dziewczyną. Co za paranoja... Pchnęłam drzwi i to całe pobojowisko wyprowadziło mnie z równowagi. Weszłam zabijając się po drodze o wszystkie rupiecie jakie miałam. Sama nie wierzyłam w to na co patrzę. Kto mógł mnie tak załątwić, kto śmiał w ogóle mnie w to gówno wpakować. 
-Czyją robotą jest ten kwas? - odezwał się po chwili Niall.
-Nie wiem. - chlipnęłam i nie minęła sekunda jak po moim policzku spływały łzy. Upadłam na kolana przebierając bezsensu między tymi wszystkimi rzeczami. Harry przysiadł się obok mnie i pogłaskał po plecach. Przytuliłam go i pewnie bym mu teraz pokapała na koszulę, ale nie mogłam tego znieść. Potrzebowałam męskiego oparcia. Po chwili wyswobodziłam się z jego uścisku i wzięłam pare głębokich oddechów. Wszyscy patrzyli na mnie bez słowa. W końcu usiadłam na fotelu który jeden jedyny nie był w okropnym stanie. Złapałam się za czoło i zaczęłam myśleć Bóg wie o czym. 

******

Siedziałam tak jakieś pięć minut, zanim nie wyrwał mnie z dumania wejście Zayna i Liama. 
-Dobra, zagrożenie minęło. - oznajmił Liam.
-Anika, nic ci nie jest? - spytał Zayn, ale nie czekał na odpowiedź,bo gdy zobaczył całe to pobojowisko zaniemówił.
-Mnie nic, ale zobacz co tu się stało. Popatrz tylko, istne piekło jak z tej sceny z "Powrotu żywych trupów" . - zaśmiałam się próbując jakoś ich rozweselić, ale nikomu do śmiechu nie było. Nawet Louisowi. No cóż... To była trudna chwila. Ja już się uspokoiłam, ale oni nadal gapili się na ten pokój jak zaczarowani.
-Zabiję tego który to zrobił. - skomentował Niall patrząc w okno. - Jeszcze mnie zapamięta na dłużej.
-Nie bądź taki gotów do walki, Niall. Nawet nie wiesz kim jest ten włamywacz. - zatrzymał go słowem Liam. I miał rację, podejrzanych może być dużo, ale tylko jeden może być tym właściwym. No ale czemu w biały dzień ludzi okradać.
-Ej, patrzcie. - Lou podniósł z ziemi kamień, a w niego owinięty był papier. Wyjął go i zaczął czytać:
"Tak łatwo nie dam za wygraną. Wtedy dałem sobie spokój, ale teraz... Teraz to ja nie pozwolę się robić w konia. Mam nadzieję że wiesz o czym mówię i weźmiesz to na poważnie, bo ja nie żartuję. Strzeż się mnie, bo mogę nadejść w każdej chwili..."
Gdy Lou czytał ten list coraz bardziej nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Raczej to pierwsze. Bo do śmiechu nikomu nie było, nawet mi w tej chwili.
-Psychopata. - warknął Harry.
-Faktycznie. Ale nie bój się, my cię obronimy. Was. - Louis stanął z założonymi rękoma odwracając się do okna.
-Nie możecie ciągle mnie bronić. To nienormalne, w końcu wam się coś stanie i będe miała was na sumieniu. A wasi fani mnie znienawidzą. Taka prostaczka  z takiej dziury jak Szczecin zaprzyjaźniła się z gwiazdami... i to w dodatku z takim popularnym One Direction. Czy wy naprawdę nie widzicie że nie możecie mi pomóc?
-O czym ty mówisz? Jesteś niesamowitą dziewczyną i jaka znów prostaczka? To twoje życie jest cenniejsze, nie nasze.
-Ach tak Harry ? Powiedz to milionom fanek które czekają pod waszym domem żeby zrobić wam zdjęcie! Ciekawe czy poprą cię, bo ja sądze że nie. Nie wydaje mi się żebyście kiedykolwiek zdołali naprawić moje życie.
-Myślisz że my mamy takie słodkie życie? Też musimy dbać o swoje życie, samodzielnie. Bo nikt nam z tym nie pomoże. Nie jest tak jak ci się wydaje. Nasze życie jest cięższe, nawet pomimo tego, że jesteśmy gwiazdami. Po prostu to jest show-biznes. Nie ma przelewek. Jeśli ktoś ma tu ucierpieć, to tylko ten gnój co ci zrobił z domu pobojowisko. Ochronimy cię, bo taka jest rola przyjaciół.
-Nie Niall, mylisz się, ja nie jestem twoją przyjaciółką. Jestem kimś kogo kochasz... Powinieneś mnie zrozumieć a nie być takim upartym.
-Ja jestem uparty? Ja chcę ci pomóc, nie rozumiesz? Jakim bym był chłopakiem gdybym nie starał się okazać pomocy swojej dziewczynie?
Milczałam. Nadal nie wiedziałam co mam przeżywać. Czy to że mój dom ktoś okradł czy to że związek mój i Horana wisi teraz na włosku. Stałam tak z przymrużonymi oczami jakieś parę sekund gdy nagle moją uwagę przykuła jakaś kartka na stoliku. Podeszłam nadal w ciszy i wzięłam ją do ręki. Była złożona, więc nie wiedziałam co jest w środku.
-Co to ? - spytała Ada.
-Sama nie wiem, chcę się dowiedzieć, ale boję się otworzyć.
-Daj mi. - blondas wyrwał mi kartkę z ręki i otworzył po czym zaczął czytać:
"Ps. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Nie jest tak słodko co kotku ? Już ci nic nie pomoże... "
Opadłam na krzesło jakby jakaś siła mnie pchnęła. Złapałam się za głowę i schowałam twarz w rękach. I zaczęłam głośno płakać. Tym razem nie  mogłam się powstrzymać.
-Zabiję gnoja. - powiedział po chwili Harry. - Nie płacz, Anika. Będzie dobrze. W razie czego obronimy cię. Powiedz czy coś ci zginęło?
-Nie wiem... Nie zostawiałam najważniejszego portfela w domu, bo brałam ze sobą. Ale mój laptop. Sprawdzę. - wstałam i otworzyłam szufladę w biórku. Na szczęście laptop był na swoim miejscu.
-Jest. - mruknęłam na odczepnego - W takim razie to nie był żaden złodziej, tylko... - i urwałam bo nie mogłam dokończyć. To było zbyt krępujące.
-Tylko... ? - ponagliła mnie Domi.
-Nieważne. - rzuciłam krótko wychodząc na otwarty balkon. NIkt się nie ruszył oprócz Niallera. Podszedł do mnie i objął mnie w biodrach tak szybko że się wystraszyłam.
-Spokojnie, to tylko ja. - szepnął.
-Dzięki, że chcesz pomóc, ale wiesz o tym, że nie zawsze będziesz mógł mnie chronić. Bo na przykład co jeśli pojedziesz na jakiś koncert a ja w tym czasie na przykład dostanę ataku serca albo urazu mózgu? Nic. Będzie koniec mnie i koniec nas.
-Jeśli ty umrzesz to ja popełnię samobójstwo. - powiedział i na samą myśl o tym ciarki mnie przeszły. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu na szyję swoje chudziutkie rączęta. Wtuliłam się bardziej w jego bluzę i spłynęły po niej moje łzy. Akurat dzisiaj musiało się to stać. Ada i Domi i ja mogłyśmy mieć spokojne popołudnie, ale niestety los chciał inaczej.
-Nie płacz, bo ja zacznę płakać. Chodź.
Wróciliśmy do nich i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to było podniesienie paru ubrań z ziemi. To samo zrobił Lou, podniósł mój... Stanik.
-Mogę to wziąść? - spytał.
-Yyy... Nie ? To moje. - wyrwałam mu moją bieliznę z dłoni i zaczęłam ładować do misy na pranie wszystkie rzeczy jakie wpadły mi w ręce. Harry ukucnął obok mnie i zaczął robić to samo.
-Nie dzięki, Harry, poradzę sobie...
-Ale ja chcę.
-Ale ja nie chcę. Same sobie tutaj poradzimy. Ja lepiej...
-Co ?
-Nic. - bez słowa ruszyłam w stronę drzwi ale zatrzymał mnie Harry łapiąc za nadgarstek. Pociągnął a ja prawie wylądowałam w jego objęciach.
-No co? - spytałam wyrywając się z jego uścisku.
-Gdzie ty znów idziesz?
-Zanieść to do łazienki i przy okazji pchnąć się jakimś nożem, a co?
Chłopak stanął zdziwiony i wytrzeszczył oczy.
-Śmierć kliniczna, co ty na to ? - zapytałam coraz bardziej go stresując. Chciałam zobaczyć co powie. - Dobre doświadczenie, co nie Niall ? Chcesz mi pomóc? Możesz mnie reanimować, jeśli chcesz.
-O jeśli tak to chcę.
-To chodź.
-Co wy wyprawiacie? Co ty padłaś na głowę ? - Zayn zrobił dziwną minę.
-Tak, jak byłam mała.
-Weźcie się nie wygłupiajcie. Ta chce się zabić, ten chce ją reanimować... Oboje oszaleli... Nie jesteście chorzy ? - Lou zaczął machać rękoma.
-Ja jestem martwa. - mruknęłam ponuro. - Tylko żartuję, ale ta sytuacja nadal jest dla mnie krępująca. Jakoś mi się lepiej nie zrobiło.
-Nie zasłużyłaś sobie na to. - mruknął Niall po chwili. Spojrzałam na niego pytająco, ale nadal milczałam.
-Najwidoczniej tak. - odparłam szukając telefonu w kieszeni spodni. Wyjęłam go i spojrzałam na godzinę. - Już po piątej...
-Jutro idziemy na policję. - Niall podszedł do mnie bliżej i przygryzł wargę.
-Ta, ta, jasne. Możesz sobie iść, ale to i tak nic nie da. Nie wiemy nic. Gliny nic nie zdziałają. Nie możemy złożyć zeznań, bo w ogóle nie wiemy co się stało. Tylko wiadomo że w moim domu jest sajgon i te durne pogróżki. - wskazałam ręką na kartki zostawione przez tego wariata i dopiero po chwili ogarnęłam, że przecież te listy mogą być dowodem. Ściągną odciski palców i sprawa załatwiona... Co za matoł... Nie wiedział w co się pakuje. Puknęłam się w głowę.
-Harry, podaj mi te listy ale delikatnie, za końce. Żeby nie zamazać odcisków.
-Dziękuję. - wzięłam je ostrożnie przez przypadkową bandamkę która leżała na podłodze.
-Czyli jutro na komendę idziemy ?
-Po co jutro? Dzisiaj możemy iść. - wtrącił Liam.
-Jeśli chcecie... Ale mi się nie spieszy... Jeszcze tu ogarnąć muszę...
-Ty tego nawet w dwa miesiące nie posprzątasz!
-A skąd wiesz Zayn? Nie znasz mnie.
-Ale wiem co nieco i wiem też że nie dacie rady się z tym uwinąć w dwa dni... A zresztą, my przecież chcemy okazać pomoc więc dlaczego nie? I tak nie będziemy siedzieć w domu i myśleć sobie jak wy się same męczycie. Wysiądziecie psychicznie...
-Nie będę już taka uparta, ale niech będzie.... To pierwszy i ostatni raz.
-Super, dalej chłopaki! - zagrzał ich Liam.
Ze sprzątaniem uwinęliśmy się w cztery godziny, ale dobrze że z chłopakami, praca była milsza i nie martwiłam się tak z ich obecnością. Ada i Domi lepiej się z nimi poznali, udawałam zadowoloną, ale w głębi duszy czułam strach. Nadal się martwiłam. Uśmiechałam się sztucznie chcąc im nie pokazywać, że jestem smutna. Udało mi się to jakoś, bo umiem grać. Usiedliśmy wszyscy na moim łóżku i odpoczywaliśmy. Spojrzałam na zegarek. Już po dziewiątej.
-No chłopcy, musimy się już zbierać. To do jutra, Anika! - zawołał Lou i wszyscy pożegnaliśmy się, po czym chłopcy wyszli, dziewczyny jeszcze ich odprowadziły, a ja zatrzymałam się a za mną Niall.
-Naprawdę nie masz się czym martwić. Jeśli tylko będzie ci źle, pamiętaj, że możesz do mnie o każdej godzinie zadzwonić. Nawet wstałbym dla ciebie w środku nocy, a wiesz jak lubię spać. Bo nawet gdyby twoja obecność była dla mnie trucizną i tak bym z tobą został aż umrę.
Zarumieniłam się gdy złapał mnie za rękę mówiąc te słowa.
-Hm... Ty chyba naprawdę mnie kochasz.
-Chyba? Nie, ja naprawdę cię kocham.
Oczy mi się zaświeciły teraz. Jakieś to było słodkie. Niestety ta chwila nie mogła trwać zbyt długo, bo zaraz wpadłby tu Lou albo Liam albo kto inny i nam przerwał, więc my ich wyprzedziliśmy i podreptaliśmy po schodach i wyszliśmy na zewnątrz gdzie oni już siedzieli w aucie. Lou rzecz jasna za kółkiem zatrąbił na niego żeby się ruszył i Niall puścił moją dłoń oddalając się. I tak zostałyśmy same.


-------------------------------------------------------

No to pamiętajcie ludzie o zasadzie 5 komów = następny rozdział.

Jesteście zajebiści, ci co wchodzą, obserwują i oczywiście komentują. Jesteście MEGA ♥

No to strzałka <3

7 komentarzy:

  1. Zajebiste jak zawsze, będę ci to zawsze powtarzać""" !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest po prostu genialne, a te emocje podczas czytania o tym włamaniu... bezcenne :)

    Weroniczka9999

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, podziwiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaje*isteee. Kocham Twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutno mi się zrobiło kiedy to czytałam. :( Zapraszam na mojego drugiego i nowego bloga i liczę na rewanż-komentarz :*
    emily-and-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty ! ; )

    OdpowiedzUsuń

Daj koma, odwdzięczę się ♥