czwartek, 16 sierpnia 2012

31. Why it must be you ? Why not me ?




Jak mówiłam, mnie nie stało się nic a nic. Miałam jedynie obtarcia, ale Niall. On... Rzucił się pod samochód i uratował mi życie. Leżał na ziemi nieprzytomny. Samochód zdążył się zatrzymać ale miał też czas by go poturbować. Miał lekko stłuczone czoło które krwawiło. 
-Harry dzwoń po pogotowie !
-Już, już.
Harry oddalił się by zainterweniować do szpitala. Ja zostałam z Niallem. Zrobiło się lekkie zamieszanie. Pani KTÓRA prowadziła tamto auto szturchała go by go ocucić.
-O Boże, Niall ! - wydarłam się i przepchałam się przez pozostałych ludzi - Dlaczego musiałeś to być ty a nie ja ? Po coś się rzucał pod ten samochód ? ! Ja sie pytam po jaką cholerę uratowałeś mi życie ? - zasypywałam go tak pytaniami, jednak on nie dał znaku życia. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Nie, ja tak dłużej nie wytrzymam. Złapałam jego dłoń i płakałam. 
-Już dobrze, zaraz przyjedzie pogotowie. - powiedział po chwili Harry. Przytuliłam się do niego napewno bardzo mu zamoczyłam koszulę -To przeze mnie Niall, jeśli mnie słyszysz, a wątpię to wiedz że będę się obwiniała. Nie musiałeś mnie wcale ratować ! Mogłam zginąć. Jestem mniej ważna niż ty.
Nagle usłyszeliśmy sygnał syreny pogotowia ratunkowego. Wyjęli nosze i jeden z nich zaczął mnie wypytywać co się stało.
-...wtedy rzucił się pod samochód żeby mnie uratować. - zakończyłam.
-Rozumiem. Zaraz go zbadamy. 
To co postanowili tak zrobili. Na koniec sanitariusz zrobił niezbyt zadowoloną minę. 
-Przykro mi, jego stan jest krytyczny, nie wiadomo czy żyje, wyczuwamy puls ale słabo. 
-Ale wyjdzie z tego ?
-Mało prawdopodobne.
Rozpłakałam się bardziej niż zwykle. Zabrali Nialla, a my pojechaliśmy z nimi. Styles próbował mnie pocieszyć, jednak nie udało mu się. Chociaż było mi przy nim lepiej jak w niebie, to nie mogłam zapomnieć o tym co mnie spotkało. Biedny Horanek, mam nadzieje że nie stało mu się coś poważnego. Boże oby żył. Wybaw mnie ode złego,aby nie działa mu się więcej krzywda. Amen. Pomodliłam się za moje kochanie.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Tak uważasz ?
-Ja to wiem.
-Dziękuję ci za wsparcie Harry. Jesteś najlepszy.
Weszliśmy za ratownikami do szpitala, na ostry dyżur. Okazało się że mój wybawiciel miał rozcięte czoło, ale wyjdzie z tego. Tylko chwilowo stracił przytomność. Nam jednak nakazali jechać do domu i wrócić rano, ale ja nie chciałam.
-A nie mogę z nim zostać ? - spytałam.
-Panno Serdecka, on będzie całą noc na obserwacji. 
-No dobrze. Ale ostrzegam że przyjdę rano.
-Oj... Już się boję. Żartownisia jak matka. 
-Mógłby pan nie wspominać rodziców ?
-Przepraszam. Do widzenia. 
-Chodź mała, będzie dobrze. - Harry przytulił mnie i oboje ruszyliśmy w drogę powrotną. 
-Nialler z tego wyjdzie prawda ? - spytałam wpół drogi.
-Jasne, on jest silny. Oczywiście że wyjdzie. Nie zamartwiaj się na zapas. 
-Dobrze nie będę. Może zahaczymy o jakiś sklep żeby mu coś kupić?
-Sam o tym myślałem. Ucieszy się jak dostanie coś do jedzenia.
-I nie waż się nawet kupować mu świerszczyka bo zabiję cię.
-Dobrze, dobrze. Tym razem tego nie zrobię. 
Spiorunowałam go wzrokiem i weszliśmy do Tesco. Zrobiłam zaległe zakupy i wybraliśmy coś dla Nialla, czyli żelki, dwie kanapki na razowym chlebie, czekoladę i mrożoną kawę. Wiem że kocha żelki. Wróciliśmy oboje do domu w nadziei że nic złego już nas nie spotka. W tym czasie o wiele bardziej zbliżyłam się do Harrego niż wcześniej. Babci nie było, pewnie wróci w nocy. Pracuje do późna więc byliśmy sami. Zrobiłam gorącą czekoladę i oboje usiedliśmy w salonie na kanapie. Usiadłam za nim na oparciu. Po chwili takiego bezsensownego siedzenia zaczęło mi się nudzić, więc zaczęłam bawić sie włosami Hazzy. Nawet mu to nie przeszkadzało.
-Masz niesamowite włoski, co robisz że codziennie są takie kręcone?
-Same się kręcą. 
-A mi na przekór robią i są proste. 
-Nieważne, zawsze ślicznie wyglądają.
-Dziękuję, to miłe. Rozpieszczasz mnie z tymi całymi komplementami.
-Może tak. - rzucił obojętnie. Zmierzchwiłam jego włosy i zaczęłam się nimi bardziej bawić, zażarcie jak dziecko.
-Nie przeszkadza ci to ?
-Nie, nie. Podobają ci się ?
-Bardzo! 
-Cieszę się. Masz zajęcie. 
Zachichotałam i dopiłam swoją czekoladę. 
-Brakuje mi trochę Nialla. 
-Mnie też, tego jego głupkowatości i... No wiesz... Żartów. 
-Jakbym słyszała się w głowie. Nie wiem dlaczego on mnie uratował, przecież gdyby zginął... Ja nie wiem, powiesiłabym sie.
-Zrobił to z miłości. 
-Pewnie tak. Ale po jaką cholere ? Kto jest ważniejszy ja czy on ?
-Oboje jesteście tak samo ważni.
-Hm... Nie będę się z tobą spierać, ale serio niepokoję się.
-Nie masz czego, nie takie rzeczy mu się zdarzały. 
-Naprawdę ?
-Tak, tak. Obejrzymy coś ?
-Mam lepszy pomysł. Chodźmy na spacer, czekaj która to godzina... Za dwadzieścia piąta, pokażę ci zajebiste miejsce. Come on. - jeszcze poleciałam się przebrać, ponieważ moje ciuchy zostały bardzo naruszone, przez ten cały wypadek. Zarzuciłam na siebie to a włosy związałam bandamką tak
-No dłużej się nie dało ? - spytał Harry gdy już wyszliśmy.
-No wiesz co ! Kto to mówi ? Koleś który potrzebuje prawie godziny na ułożenie włosów.
-Pomyliłaś mnie chyba z Zaynem.
-Oboje jesteście siebie warci. Jesteście tacy sami. 
-Oh doprawdy ? A kto tylko stoi przed lustrem i narzeka na swoje włosy ?
-Haha, Zayn, ale ty też święty nie jesteś... Harry uważaj ! - krzyknęłam nagle spanikowana.
-Na co ?
-Kałuża. - odparłam spokojnie po namyśle. 
Harry zaczął się brechtać jednak mi nie było tak do śmiechu. 
-Z czego się śmiejesz ? Co by było gdybyś wpadł w kałuże ?
-Umiem dobrze pływać. - powiedział próbując powstrzymać śmiech. Pokręciłam głową z dezaprobatą i szłam dalej czekając aż on się napatrzy w swoje odbicie w kałuży. 
-Możesz już przestać ? - powiedziałam. On od razu ożył i poszedł za mną. Przeszliśmy przez kwiecisty skwerek - Wiesz, ostatnio widziałam w necie wasz udział w jakimś programie i... Tam prowadzącą była kobieta ciążąca, Niall siedział i za przeproszeniem miał wszystko w dupie, wy czterej próbujecie jej pomóc a on siedzi. Dlaczego tak było ? 
-Po waszym rozstaniu zamknął się w sobie, nie pamiętasz ? Nic go nie obchodziło. 
-Czyli przeze mnie nie pomógł ciężarnej kobiecie ? - spytałam bardzo poruszona. 
-Po części, ale... Po drugiej części nie. 
-Wszystko dzieje się przeze mnie. 
-Nie, nie. Nie przez ciebie. 
-Właśnie że tak. 
-Mówię ci że nie. 
-A ja że tak. 
-Nie kłóć się, nie wygrasz z siłą moich argumentów. Starszy jestem, lepiej wiem. 
-Jesteś starszy ode mnie dwa trzy miesiące !
-Ale jednak starszy. 
-Żebyś się nie zdziwił. Starszy wiekowo, a jak na razie to masz mózg dwunastolatka. 
Chyba go zgasiłam bo nie odezwał się ani słowem. 


________________________________________
I jak ? Mówię że nudne rozdziały piszę to nie! Jakiś taki nijaki ten rozdział ;D Ale poza tym chyba emocje opadły bo Niallerek żyje jednak ;***

6 komentarzy:

Daj koma, odwdzięczę się ♥