środa, 8 sierpnia 2012

24. Bring me back to life

Czesia. No to szykujcie się, bo w rozdziale dużo się będzie działo < 3
________________________________
Strój Tori z tamtego dnia, żebyście wiedzieli jak bosko wyglądała ; )


Z każdym dniem coraz bardziej zapominałam o Niallu i chłopakach. Ignorowałam telefony od Zayna, Harrego, Louisa i Liama. Nie wiedzieli gdzie jestem. Nawet moja siostra niczego nie podejrzewała. Aż któregoś dnia wybrałam się do restauracji a tam... O Bosz nie tak miałam to zacząć, więc zacznę od początku.
Nad ranem...
-Tori ! Tori wstawaj ! - usłyszałam nad uchem głos Jennifer. Zerwałam się z łóżka i spojrzałam na godzinę. Wpół do dziewiątej ! Muszę zanieść szkice Chrisowi. Nie zważając na krzyki Jennifer i jej kazaniu o tym że śpię do tak późna wygrzebałam z szafy strój który pokazałam przed rozdziałem i nawet nie jedząc śniadania wyruszyłam do Molocha. Rutyna, zostawiłam u Chrisa propozycje wizerunku Cyganki do studia tatuażu i poszłam do restauracji coś zjeść. 
   Zasiadłam w oświetlonej części lokalu i gdy przyszedł kelner zamówiłam sobie dietetyczną kanapkę i kawę latte. Wtem zadzwonił mój telefon gdy już zaczęłam jeść. Niezadowolona odebrałam.
-Tak słucham ? - powiedziałam i wzięłam łyk kawy.
-Cześć. - oo... Lubiłam słyszeć ten głos. Mój kochany Chad odebrał. 
-No cześć, co tam ?
-Może masz ochotę na spotkanie ? Ty i ja w skwerku, a później pójdziemy do kina co ?
-Jasne, nie widzę powodu dla którego powinnam odmówić. Za pół godzinki, jem śniadanie w "Kings Lean". 
-Czyli jesteśmy umówieni. Pa. 
Rozłączyłam się i zaczęłam jeść moją kanapkę. Naraz ktoś inny wszedł do baru. Nie zwróciłam uwagi, ale czułam że zaczęli się do mnie zbliżać. Odwróciłam wzrok i wpatrywałam się w ekran swojego telefonu przeglądając Twittera. 
- Tori ? - spytał ktoś. Podniosłam głowę i kogo zobaczyłam ? Mojego byłego chłopaka za którym tak płakałam, Nialla. 
-Tak, jakbyś nie wiedział.
-Ja... Ja...
-Śmiało.
-Ja cię przepraszam, nie mogę bez ciebie żyć, proszę wybacz mi, daj mi drugą szansę. Byłem głupkiem, idiotą. Codziennie patrzę na twoje zdjęcie i jest mi cię brak bardziej niż zwykle. Żałuję tego co zrobiłem, żałuję tego że zerwałem, to był wielki błąd. Proszę musisz mi wybaczyć. - wysłuchałam go ze spokojem, jednak nie mogłam spełnić jego żądania. 
-Niall... Nie chciałeś ze mną żyć i ja mam znów ci tak łatwo uwierzyć ?
-Tak, bo cię kocham nad życie. Nie mogę o tobie zapomnieć, gdy powiedziałaś żebym o tobie zapomniał, ja po prostu... No coś się we mnie odezwało i kazało mi za tobą biec, ale ty zniknęłaś. Gdzie ty się teraz podziewasz ?
-Mieszkam u Jennifer, jesteśmy współlokatorkami. Nie powinno cię to interesować, zraniłeś mnie, ja już ci nie mogę wybaczyć, zresztą kogoś poznałam i myślę że już z nim będe szła przez życie.
-Kogo jeśli można wiedzieć ?
-Chada Leana. 
-Co za jeden ? Gdzie mieszka ? Mam ochotę go zabić.
-Daj sobie spokój, nie chcę ci odmawiać, ale to jak sam powiedziałeś nigdy nie miało sensu. Zrozum to i już nie zawracaj mi głowy. Nie chciałeś mnie, więc ja ci sie odpłacam tym samym. Przepraszam, kocham cię ale już nie mogę popełnić tego samego błędu. Kiedyś to zrozumiesz. - powiedziałam i opuściłam to miejsce. Miałam przeczucie, że to jeszcze nie koniec. 
    Poszłam na skwerek gdzie byłam umówiona z Chadem. Czekał na mnie. 
-Wyglądasz ślicznie. - powiedział widząc mnie i na powitanie dał buziaka w policzek. Znów poczułam te  motylki w brzuchu. Patrząc na ten skwerek od razu... Wróciły wspomnienia, gdy razem z chłopakami tak tu siedziałam każdego wieczora. A najbardziej przypomniał mi się Niall. Boże, czy ja go nadal kocham ? Nie, nie będe o tym myśleć. 
-Ty też wyglądasz wspaniale. Idziemy ?
-Oczywiście, chodź. 
Złapał mnie w talii i prowadził tak parę kroków, aż wyszliśmy z ogrodu. Idąc gadaliśmy, jesteśmy w końcu najlepszymi przyjaciółmi, więc mogłam mu się wypłakać  na ramieniu i wygadać ze wszystkiego. Był jak brat.
-...no i wtedy powiedział że chce do mnie wrócić. - zakończyłam opowieść o tym co się przed kilkunastoma minutami stało. Patrzył na mnie czułym wzrokiem.
-Wiem co czujesz, nie jest ci pewnie łatwo. Chcesz do niego wrócić ?
-Nie wiem sama, był moim powietrzem, już się udusiłam. 
-Jak ty go w ogóle poznałaś ? - spytał wprowadzając mnie za talię do windy. 
-W samolocie, gdy wylatywałam do Londynu, wtedy jeszcze miałam z nim dziwne relacje, nie chciałam się z nim nawet zaprzyjaźniać, ale tak wyszło że oboje się zbliżyliśmy do siebie i z chłopakami. Po jakimś czasie Niall wyznał mi że mu się podobam i zostaliśmy parą, ale dwa tygodnie temu, tego dnia jak sie poznaliśmy to on zerwał ze mną bo gadali o nas ciągle w mediach, a on miał trochę przesrane życie, ale ja w końcu miałam gorzej bo mnie  atakowały jego fanki.
-Rozumiem, ale czy twoje niezadowolenie jest tego warte ?
-Chyba nie. 
-Ja ci dobrze radzę zapomnij o nim, on nie jest ciebie wart. 
-Tak myślisz ?
-Owszem. To... Na jaki film idziemy ?
-Ty wybierz, pewnie znasz się na tym lepiej.
-Nie byłbym taki pewien. Co powiesz na "Fear" ?
-Horrorek ? No nie wiem, nie lubię horrorów. Może na "Seven Souls" ? Na taki dramat to ja bym poszła.
-Nie ma sprawy. Zapłacę za bilety.
-Ale ja również mogę zapłacić.
-Nie, nie, ja zawsze za dziewczynę zapłacę. 
-Jak chcesz. 
Zgodziłam się, a co mi tam ? Taki miły jest, to nie poczuję się jak żebraczka. Seans trwał dobre półtora godziny. Próbowałam smutki zatopić w nim, jednak tam był chłopak i dziewczyna których związek wyglądał zupełnie jak mój i Nialla. O nie, ja naprawdę o nim nie mogę zapomnieć. Poprosiłam Chada abyśmy wyszli wcześniej, bo nie mogłam tego wytrzymać dłużej. Skłamałam że boli mnie głowa, więc ten od razu pozwolił na opuszczenie sali przed końcem. Nie było późno, ale po jakimś czasie zadzwoniła moja komórka. Ponieważ Chad miał jakieś obowiązki w domu, zostałam sama w mieście. Musiał mnie opuścić choć nie chciał. No cóż, znam ten ból. Praca i te rzeczy. 
-Hallo ? - powiedziałam. 
-Tori ? - usłyszałam, lecz nie był to Niall, ale Liam. Byłam obrażona na Horana, a nie na niego ani resztę, więc z nim chciałam pogadać. 
-Mhm. - przytaknęłam.
-Horan cierpi. Musisz do niego wrócić, proszę. Nie wychodzi z pokoju już dobre dwa tygodnie, zamknął się i pisze jakieś piosenki. Odbija mu, nie może bez ciebie żyć. Kiedyś umrze z tęsknoty, brak mu cię. Dla niego nic już może nie istnieć, w jego myślach istniejesz tylko ty. Błagam, on... Po drugie nie można tak pracować, zależy mi żeby znów był taki jak kiedyś. Posłuchaj mnie, on o niczym innym nie mówi jak o tobie. Często porusza twój temat, nie żeby coś, ale to już się robi męczące, o dziwo nie je, nie pije, nie gra na konsolach, nie śpi. Zamknął się w sobie od waszego zerwania. 
-Ale to on ze mną zerwał, a ja go kochałam. Jak mam mu ufać ? Skąd mam wiedzieć że to się nie powtórzy ? Chciał o mnie zapomnieć, czemu tego nie robi ? Zażądał tego i powiedział mi to prosto w oczy. Czy jest sens to dalej ciągnąć ? Sama już nie wiem co myśleć, naprawdę gubię się. Jestem zmieszana, potrzebuję czasu. Ja... Prawda jest taka że ja o nim myślę, jednak nie tak często. Ostatnio mam inne osoby które się mną opiekują. Jest trochę inaczej niż kiedyś. Nie wiem czy powinnam mu dać drugą szansę, dałam mu ją kiedyś ale on ją zmarnował. Bał się że ludzie zaczną gadać, co nie ? Dlaczego ?
-Każdy by się bał. 
-Jesteś pewien ? A o tobie i Danielle dużo gadają ?
-Tak i wam też się może ułożyć. Zaufaj mu, znam go lepiej niż ty i wiem niektóre rzeczy. On taki nie jest, pamiętasz jak mówił ci kiedyś jak bardzo cię kocha ?
-Pamiętam.
-Mówił to od serca. 
-Nie wiem, muszę się zastanowić. Dam znać jak już pozbieram myśli. 
Rozłączyłam się bez pożegnania i wróciłam do domu, gdzie Jen oczywiście nie było. Już pewnie wyszła do pracy. Trudno, sama się sobą zajmę. Zaczęłam przeglądać foty moje i Nialla. Rany, my to słodziaki byliśmy. Dobra koniec tego fantazjowania, bo zaraz się rozbeczę. Nie myślę o nim. 
     Dochodziła druga. Znów zaczęłam myśleć o mnie i Niallu. Nie, no to były męczarnie. Znów zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham ?
-Tori, chcesz się spotkać jeszcze ? Musiałem tylko zrobić zakupy dla mamy i już jestem wolny. Przyjdziesz do skate parku niedaleko tego skwerka gdzie dziś byliśmy ?
-Pewnie, nie mam i tak nic do roboty. 
Zadowolona propozycją Chada ruszyłam do skate parku. Tam oczywiście roiło się od chłopaków, w rzadkości dziewcząt na deskach. Poczułam że nie pasuję do tego otoczenia, że nikt tu takiej nie potrzebuje, ale jakoś przełamałam strach i z doznaniem nieproszonego gościa trafiłam na Chada który gadał z jakimiś chłopakami. Nie wyglądali na grzeczniutkich, więc trochę się ich wystraszyłam.
-Hej mała, chodź do nas Tori. - usłyszałam Leana. 
-Siema. Co tam ? Przyszłam najszybciej jak się da, ale... Jestem chyba źle ubrana. 
-Nie, nie ślicznie jesteś ubrana.
-Spoko. Dlaczego mieliśmy się tu spotkać ?
-Tak sobie, bo zatęskniłem.
-Miałeś rację, niezła. - usłyszałam z ust jednego z jego koleżków. Uznałam że zostawię to bez komentarza, choć chciałam coś powiedzieć. Nie byłam taka.
-Kto miał rację ? - spytałam, jednak nie mogłam tego tak zostawić.
-Oh Chad naopowiadał nam wielu rzeczy o tobie, jakie to ty masz niezłe ciało... Uu... Miał rację, gorąca sztuka. Dasz mi swój numer? Chętnie bym się z tobą zabawił.
-Nie dzięki, jakoś nie mam ochoty. Co ty sobie myślisz Chad ? Jakie to płytkie z twojej strony. 
-Czy to coś złego ? - spytał naiwnie.
-Owszem, wiesz że się tak dziewczyn nie traktuje ? To chamskie i nieprzemyślane.
-Masz rację, nieważne. To dasz Markowi swój numer ?
-Nie, nie dam mu swojego numeru. A z tobą nie chcę gadać, spadaj. - pokazałam mu środkowy palec i chciałam odejść, ale on mnie złapał za nadgarstek.
-Aua... To boli. 
On oczywiście tego nie rozumiał. Teraz zobaczyłam jego prawdziwe oblicze, nie dość że mydlił mi tak oczy to teraz jeszcze jest agresywny i traktuje mnie w płytki sposób przy swoich kolegach. 
-Jeszcze z tobą nie skończyłem.
-Puść... Ale ja skończyłam. Daj mi spokój bo popamiętasz.
-Uu... To groźba ?
-Na to wychodzi.
-Czego ty jeszcze chcesz ? ! - wydarłam się próbując wyrwać z jego uścisku. W odpowiedzi usłyszałam drwiący śmiech. Kpina, to jego najmocniejsza strona. Przegrałam wszystko, jestem beznadziejna. Jak mogłam mu zaufać ?  - Myślisz że ja na ciebie poleciałam ? Grubo się mylisz, nie każdy musi taki być. Myślałam że jesteś moim przyjacielem ale ty to tylko puszczasz się z każdą ? Co myślałeś że mnie przelecisz i zaliczyć w łóżku i później koniec ? Jakie to dziecinne.
-Przejrzałaś mnie, wcale mi na tobie nie zależy.
-W takim razie daj mi spokój. 
Coraz bardziej czułam że dostaję palpitacji serca, aż ono zwalniało za każdym razem. Aż wrzasnęłam z bólu, jednak on nie zważał na to. W końcu udało mi się uwolnić i pobiegłam gdzieś w stronę parku. Usiadłam na ławce przy stawku głęboko oddychając. Schowałam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam co robić, chłopak któremu zaufałam to zwykła świnia. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moich plecach. Odwróciłam się. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale wypuściłam tylko powietrze. Spojrzałam w jego zielonkawe oczy, były przepełnione współczuciem. Zarzucił grzywkę na bok i usiadł obok mnie. Obserwowałam go przez dłuższy czas, aż to wszystko zaczęło robić się dziwne. Milczenie mnie zabijało. 
-Co tu robisz ? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
-Przechodziłem obok i na widok ciebie znów... Poczułem że muszę pomóc. Tak dawno cię nie widziałem. 
-Tydzień, równy tydzień.
-No właśnie, dla mnie to wieczność. 
-Pomijając, coś jeszcze chcesz mi powiedzieć ? 
-Czemu masz takie czerwone nadgarstki ? Ktoś ci robił krzywdę ? - Hazza momentalnie zmienił temat. Jakby w ogóle mnie nie słuchał. 
-Niee... Sama sobie to zrobiłam. Zatrzasnęłam sobie... Drzwi od łazienki.
-Dobre sobie, nie potrafisz kłamać, oczy ci świecą.
-A jedzie mi czołg ? - spytałam naciągając dolną powiekę. 
-Daj sobie spokój. Ale się zmieniłaś.
-Tak, tak. 
-Serio, a teraz gadaj kto cię tak załatwił.
-No mówię że sama. 
-Mam ci uwierzyć ?
-Tak ! Powinieneś. 
-Powiedzmy że tak było, a tak poza tym co u ciebie ? Nie odbierasz telefonów od nas, a Niall się martwi.
-Oh... To jego jednak obchodzę ? Może mi jedynie nagwizdać. Niech się martwi, niech wie że mam jakieś życie. 
-Jesteś pewna swoich słów ?
-Co masz na myśli ?
-Przecież go kochasz.
-Może.
-A ja kocham ciebie.
-No właśnie, ale co to ma do rzeczy ?
-No wiesz, gdybyś miała wybierać pomiędzy nim a mną kogo byś wybrała?
-Dobre pytanie. Sama nie wiem. 
-Urodziłaś się by podjąć tą decyzję. 
-A ty co ? Psycholog ? Wróżka ? 
-Twoje poczucie humoru jest rozwalające. 
-Dzięki za informację. Więc... Dzisiaj bym wybrała ciebie, ale miłość żywię do Nialla. 
-Brutalnie, żywisz.
-Nie czepiaj się słów ! - chłopak zaczął się brechtać. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, raczej byłam trochę zirytowana. 
-Nie zrozum mnie źle, ale czy ja ci się nadal podobam ? Nie że jakiś tam płytki jestem czy coś, ale wiesz... Czasem bywa tak, że jest człowiek ciekawy opinii drugiego człowieka.
To pytanie szczerze mnie zaskoczyło. Spojrzałam na niego ponurym wzrokiem spode łba i spuściłam głowę. Po chwili on podniósł ją za podbródek. Spojrzałam na niego szklanymi oczami, nie wiedziałam co będzie dalej. Nie znałam następnego rozdziału tej smutnej opowieści, bo ciągle trwałam w tym jednym, ciągle czytałam ten  jeden i nie mogłam go zamknąć, jakby ta książka nigdy się nie skończyła. Miłość to zawsze musiały być cierpienia. Po co jest wracać do starej miłości ? To jak książka  jak już mówiłam, po co czytać tę samą książkę po raz drugi znając zakończenie ? Nie ma  happy endu. Sama zastanawiałam się czasem dlaczego w ogóle popadłam w takie związki ? A Harry ? Co on mógł wiedzieć ? Nie znał mnie, nie wie kim jestem. 
    Oboje milczeliśmy. Wydawało się, że Styles zaraz mnie pocałuje, ale ja nie mam na to ochoty, wolę sobie teraz nie słodzić życia. Mam już dość, może powinnam wrócić już do Polski, na stare śmieci zamiast zostawać w tym losowym bagnie ? Nie warto niszczyć sobie życia. Postanowione, wracam. Już nie ma dla mnie tutaj koła ratunkowego, to była głupia  i nieprzemyślana decyzja, podróż tutaj i samodzielność. Nie jestem gotowa, zostawię przyjaciół, niech wiedzą że ja też mam jeszcze jakieś inne życie. 
-Harry ja już lepiej pójdę. - mruknęłam i wstałam - Proszę... Nie zatrzymuj mnie, dobrze? Chcę być sama. Puść. - wyrwałam się gdy trzymał mnie za rękę. Wróciłam zamyślona do domu, Jennifer jeszcze nie zastałam w nim. Siedzi i siedzi w tej robocie. Właśnie, ja muszę zadzwonić do Chrisa i mu powiedzieć że zwalniam się. Tak też zrobiłam, rzuciłam wszystko i wbiłam do niego numer. Czekając na połączenie zastanawiałam się nad swoją decyzją. Tak, nie zmienię jej. Ostatecznie wracam do kraju ojczystego, w sumie to nie takiego w pełni ojczystego, ale... Powiedzmy że w miejsce urodzenia. Głupie irlandzkie korzenie. 
-Słucham cię. - usłyszałam po "drugiej" stronie - Chris O'Dylan przy telefonie. 
-Cześć, zwalniam się. 
-Co ? Tori? Moja najlepsza pracownica, co ja bez ciebie zrobię ? Co ty wyprawiasz ? Dlaczego ? - zasypywał mnie pytaniami. Wzruszyłam ramionami, ale po jakimś czasie zauważyłam że przecież gadam przez telefon więc muszę mu podać dobry argument. 
-Bo wracam do Polski.
-Źle ci w Anglii ?
-Nie w tym rzecz, tylko w tym że muszę odpocząć od wszystkiego, zapomnieć o wszystkim. Sprawy życiowe krótko mówiąc, chyba nie będziesz zły ? Może jeszcze wrócę za rok, dwa i wszystko się jakoś ułoży.
-Pewnie, nie ma sprawy. Będe czekał.
-Spoko. No to chyba... Pa. - pożegnałam się i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Muszę sobie kupić bilet powrotny, więc odpaliłam laptopa i zrobiłam co trzeba. Jutro mam wylot z rana. Nikt nawet mnie nie zauważy, oprócz Jen. Zostawiam Adę, jej nie będe w to mieszać. Nie powiem jej, niech się martwi. Najwyżej wszystko jej wytłumaczę. 
    Podreptałam do swojego pokoju żeby zacząć się pakować aż niespodziewanie w połowie mojego wykonywania mojego zajęcia ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam by otworzyć. No tak, zamknęłam się na dziesięć spustów, a Jennifer pewnie wejść nie może. 
-No co ty się tak zabarykadowałaś ? - spytała wchodząc do środka.
-Ah... Nieistotne, Jennifer ja wracam do domu, do Szczecina, Polska. 
-Co ? Ale dlaczego ? Wrócisz jeszcze ?
-Może tak. Wiesz dobrze czemu.
-Źle ci u mnie ?
-Nie  chodzi o ciebie. Chodzi o moje sprawy miłosne, życiowe... Już muszę wszystko przemyśleć. Tyle ci chyba wystarczy, wylot mam jutro o dziesiątej, więc wstaję wcześnie. 
-Smutno mi z tego powodu, ale widać masz motyw do tego. Rozumiem cię doskonale. 
-Nie smuć się, wrócę. Dobra, to co jemy na obiad ?
-Kupiłam chińszczyznę. Ej a nie mówiłaś o tym chłopakom ?
-Właśnie o nich chodzi, dlatego wolę nie.
-A co z twoją siostrą ?
-Zostanie, przecież skoro jej się z Zaynem układa, to niech zostanie, nie mam prawda jej ciągnąć do Polski skoro jest tu szczęśliwa ? Zresztą ostatnio nie gadamy. Wracam do rodziny, mam innych.
-Mam nadzieję że jeszcze cię zobaczę.
-Dobrze że ją masz, wrócę nie bój się o to. 
-Okey, chodź jeść.
Usiadłyśmy obie i zjadłyśmy co swoje. Jen milczała, bodajże jest jej niedobrze z powodu mojego wyjazdu, ale ja nic nie poradzę że życie pisze mi zły scenariusz. Do końca dnia pakowałam swoje rzeczy, wszystko co mogłam jeszcze potrzebować. Paszport, portfel, dowód osobisty, wszystkie śmieci które mogą mnie wpuścić do samolotu. Takie przepustki.
       Wieczorem jeszcze gadałam z La Roux o nas, o całokształcie, czyli głupotach. Postanowiłam iż wcześniej się położę. Tak więc umyłam się, założyłam piżamę i poszłam utopić myśli w głębokim śnie. Włożyłam słuchawki w uszy dla ułatwienia pracy i... Po jakimś czasie zasnęłam. 


_____________________________________
No i proszę, doczekaliśmy się wszyscy 24 rozdziału. Nie wiedziałam że pójdzie to tak szybko, ale jednak czasem sama się zaskoczę sobą. Wena była < 3333

7 komentarzy:

  1. najlepsze opowiadanie jakie czytałam ........cudo

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ! Było tak ciekawe i super się czytało ;DD
    Zapraszam do mnie i czekam na next'a ;]]

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne... masz wielki talent ..też bym chciała tak pisać cudownie jak ty

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde szkoda, że Chat okazał się dupkiem :( Ale dobrze wiem, że nie mogą być razem, przynajmniej nie w tym opowiadaniu skoro jest o 1D :) Czekam na next i zapraszam do mnie:

    emily-and-onedirection.blogspot.com

    moment-imbalance.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Daj koma, odwdzięczę się ♥