niedziela, 12 sierpnia 2012

27. Theft

Ci co nie było ich od wczoraj na blogu muszę poinformować że jest rozdział 26 niżej <3 
Miłego czytania ;*

Kocham ten gif ;D



______________________________________________

Do szpitala doszliśmy szybko, chociaż ludzie się na nas gapili to nam nie przeszkadzało. Tylko nie rozumiem jednej sprawy: po co robią z tego takiego halo ? Skręciłam kostkę, a nie złamałam. Lekarze się znaleźli, przecież czuję. 
-Harry, nie musisz mnie nosić, mam tylko bolącą jedną nogę. 
-A co nie podoba ci się ?
-Podoba się, ale to chyba dla ciebie obciążenie. 
-Troszkę. 
-No właśnie. 
-To resztę wezmę cię pod ramię. - powiedział Niall i we wspomniany sposób podprowadził mnie na ostry dyżur, gdzie lekarz który nas zauważył od razu chciał mnie obejrzeć. Okazało się jednak że złamałam kość piątą śródstopia i skręciłam kostkę co już wiedziałam, ale w stopie nic nie czułam. Chyba wiecie co było dalej, bo pewnie każdy lub też nie doznał lub widział skręcenia i złamania. Bandażowanie i te sprawy.
-I widzisz? - powiedział Niall pomagając mi iść.
-Co widzę?
-Poważne to było.
-Pff... To twoje zdanie.
-Nie kłóć się.
-Dobrze, przepraszam. 
-Nie przepraszaj, nic się nie dzieje.
-Ale ja będe. W końcu to ty pierwszy przepraszasz zawsze, więc... W sumie to ja powinnam zacząć.
-Nie chcę nic mówić, ale... W którą teraz stronę? - przerwał nam Harry.
-Eh... Weźmy taryfę, bo ja chyba nie dam rady iść.
-Okej. - odparli chórem, a ja zrobiłam co trzeba. Pojechaliśmy taxi z powrotem do domu, gdzie... Stały dwa radiowozy policyjne. Bałam się że ta sytuacja jest związana ze mną. Nialler i Harry słuchali i patrzeli, ale chyba nie zrozumieli za wiele. Odeszłam kulejąc do babci która była zapłakana. Nic nie rozumiałam. Po prostu  byłam ciemna w tym momencie.
-Co się stało ? - spytałam.
-Torres, musisz jechać z nimi, panowie zabierają cię na komisariat. Znalazłam w twojej walizce kilogram marihuanny, musiałam zainterweniować. 
-Ale babciu... To nie moje, ja nie palę nawet papierosów, nie piję, musicie mi wierzyć ! - powiedziałam i się rozpłakałam. 
-Torres, ale to było w twojej walizce.
-Skoro tak to jakim sposobem przewiozłam to z Londynu ? Od razu by zapiszczało w prześwietleniu. 
-Najwidoczniej tak nie było. Jedź z nimi, wierzę ci ale trzeba cię przesłuchać.
-Musimy panią skuć. Proszę się odwrócić. 
-Co się dzieje ? - spytał Niall. Szczęście że oni go rozumieli. 
-Kim pan jest ? - odparł policjant również w jego języku.
-Jej chłopakiem.
-Pańska dziewczyna musi jechać z nami na komisariat...
-Zostawcie ją ! - przerwał mu. 
-Tak, ona nic nie zrobiła ! Ktoś chce ją wrobić. - poparł go Harry. Brawo chłopaki, wyciągnijcie mnie proszę. Ja jestem niewinna.
-Przykro nam, ale skoro coś wiecie wy również pojedziecie z nami, spokojnie my tylko chcemy was przesłuchać w razie czego przesiedzicie w areszcie jedną noc. Jednak Torres Carmichael jest oskarżona. - rozpłakałam się. Popychana przez policjanta zostałam wprowadzona do radiowozu, obok mnie usiedli chłopcy. Myślałam że to tylko głupi sen. Jak ktoś mógł mi podłożyć trawę do walizki ? To się w głowie nie mieści, w dodatku pewnie ktoś mnie wrobił tutaj, na miejscu. Nie mogę tym razem posądzić ani Klemensa ani Maćka, oni siedzą w Angli. Tym razem to musi być ktoś kto na mnie polował w Polsce. Nie no samego pecha mam, w końcu w depresję popadnę. Poza tym co sobie o mnie pomyślą znajomi, rodzina i... One Direction, moi najlepsi przyjaciele ? Ja wiem, że Niall i Harry mnie obronią, oni w końcu wiedzą że nie zrobiłabym tego. 

*****

Na komisariacie przesłuchali mnie przy wykrywaczu kłamstw. Wszystkie moje zeznania okazały się być prawdziwe. Porucznik uznał, że jestem niewinna i będą prowadzić śledztwo, co mnie może już wykluczyć z tej sytuacji. Jestem wolna, taka niewinna dziewczyna jak ja miałaby coś takiego zrobić? Nigdy. Znam dobrze swoją wartość i jestem z niej dumna. Wiem czego chcę, nigdy nie popełniłam żadnego przestępstwa. Myślałam, że to koniec jednak jeszcze musieli przesłuchać chłopaków. Poczekałam na nich dwie godziny. Nareszcie wyszli a ja jak opętana rzuciłam się na szyję Niallowi.
-Wy jedyni wiedzieliście że jestem niewinna. - powiedziałam tuląc się do niego mocno - Dziękuję. 
-Ja zawsze to wiedziałem, przecież ty nie jesteś zdolna do takich rzeczy. 
-Kocham cię. - powtórzyłam już któryś setny  raz zapewne, odczepiłam się od Horana i rzuciłam (w dobrym słowa znaczeniu) na Hazzę - Co ja bym bez was zrobiła ? Chyba nic. 
-Na nas możesz liczyć. Chodźcie, zapomnijmy o tym. Może pójdziemy na...
-Lody ! - krzyknął Niall i we trójkę poszliśmy w stronę dużej, pobliskiej lodziarni - Wiesz co kochanie, ty idź kup coś dla nas, a ja z Harrym musimy... Kupić sobie bluzy, nic ze sobą nie wzięliśmy. - oznajmił Niall.
-Oo, okey nie ma sprawy. Jakie chcecie ?
-Ja czekoladowe !
-To ja też. - dodał Harry. Poszłam spełnić ich prośbę, gdy już wracałam z lodami w opakowaniu, Harry i Niall szli akurat w moją stronę obładowani zakupami.
-Mieliście iść tylko po bluzy.
-Rozmieniliśmy pieniądze, a tutaj takie przeceny. 
-Nie ma przecen. - stwierdziłam, co było prawdą - Po prostu macie za dużo pieniędzy. 
-Może. - uznał Niall i zaczął się głęboko nad czymś zastanawiać. 
-O czym myślisz kotku ?
-O czymś zapomniałem, a teraz próbuję sobie przypomnieć. - nagle Hazza szturchnął go w ramię i wskazał wzrokiem na podłużne pudełko leżące w okolicy tych wszystkich tobołów. Tajemniczo na mnie spoglądali, nie ogarniałam o co chodzi. 
-Tori, chciałem ci to dać. - Nialler podał mi owy karton. 
-Dla mnie?
-Jak najbardziej.
Otworzyłam pudełko, a w nim leżała przepiękna sukienka o której tak niedawno marzyłam w Londynie, tylko skąd on ją tu wytrzasnął ? Nieważne, był kochany.
Znów uściskałam go najmocniej jak potrafiłam.
-Boże, Niall ile ty dla mnie robisz ! Skąd ją tu znalazłeś ?
-Wiedziałem że ci się podoba, ale nie mogłem jej przewieźć do Polski, dlatego przesłałem ją do sklepu i dzisiaj odebrałem.
-Tyle zachodu dla mnie ? 
-Oh dla ciebie mógłbym nawet więcej. To jeszcze drobiazg.
-Jak ja ci dziękuję kochanie moje. Ale ja nie mam nic dla ciebie.
-Nie, to spóźniony prezent urodzinowy. 
-Naprawdę ?
-Mhm.
-Ja też mam coś dla ciebie. - odezwał się Harry i podał mi wysokie i szerokie pudełko. Je również szybko odpieczętowałam a w środku leżała maskotka Pikachu. Uwielbiam Pikachu, jak oni mnie dobrze znają. 
-Ojej... - w moim oku zakręciła się łezka, którą Styles po paru sekundach obtarł palcem - ja... Ja nie wiem co mam powiedzieć, przecież...
-Nic nie mów. Wszystkiego najlepszego. 
-Dziękuję, ale imprezkę małą i tak musimy zrobić jak wrócę.
-Bezwzględnie. - puścił mi oczko blondas. Przytuliłam poraz kolejny ich obojgu. Już mi się to zaczęło bardziej podobać. 

__________________________________________________
Przepraszam was że taki krótki, no ale muszę się trochę pośpieszyć z akcją, jeśli rozumiecie o co chodzi <333 ;*** Mam nadzieję że nie jesteście źli że zrobiłam z początku z Tori zbrodniarę ;D
Ps. Wchodźcie na bloga koleżanki neversaynever-story.blogspot.com
Bayo ;***

I na początek taki głupkowaty Nialler, next dziś wieczór ;)

10 komentarzy:

  1. nie przepraszaj że jest krótki ..bo i tak jest SUPER

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next! Jasne, że nie jestem zła o zrobienie z niej zbrodniary przez to opowiadanie jest jeszczeeee ciekawsze:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial jak zwykle zajebisty..;D

    OdpowiedzUsuń
  4. omnonom . dzięki za reklamę < 3 co do rozdziału to chyba wiesz, co che powiedzieć :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest kalendarz z One Direction ..*.* w Empiku..*.* Jaram sie..*.*

    OdpowiedzUsuń
  6. awww *.*jade do empika ; o
    a rozdział CUDOOO <3

    OdpowiedzUsuń
  7. u mnie już 11 rozdział :) zapraszam i świetny rozdział! dobre marycha xd

    emily-and-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Spoko rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Daj koma, odwdzięczę się ♥